"M jak miłość"": Na każdego przychodzi pora - rozmowa z Krystianem Domagałą
Z serialem „M jak miłość” jest związany całe życie. Pierwszy raz był na planie, gdy miał cztery miesiące, a niedawno skończył osiemnaście lat. Jego bohater, Mateusz, też wkracza w dorosłość, ale o wiele bardziej burzliwie. W najbliższych odcinkach zmierzy się nawałnicą poważnych problemów.
Jak obchodziłeś osiemnaste urodziny? Zorganizowałeś spektakularną imprezę?
- Na razie odbyła się tylko impreza rodzinna. Spotkałem się też z najbliższymi znajomymi, w mniejszym gronie, a na bardziej okazałe świętowanie szukam odpowiedniego miejsca.
A świętowałeś na planie "M jak miłość"?
- Akurat w dniu urodzin miałem zdjęcia. Ekipa złożyła się dla mnie na prezent - dostałem butelkę dobrego whisky. Zaśpiewali mi "sto lat", zrobiliśmy zdjęcie grupowe i wróciliśmy do zdjęć. Było bardzo przyjemnie.
Czy traktujesz ekipę realizującą "M jak miłość" jako swoją drugą, dużą rodzinę?
- Pierwszy raz byłem na planie, gdy miałem cztery miesiące. Są osoby w ekipie, które znam niemal od urodzenia. Zdecydowanie traktuję ich jak rodzinę, bo jestem z nimi związany całe życie. Widzieli przez te wszystkie lata jak się zmieniam i dojrzewam. Jestem do tych ludzi bardzo przywiązany. Panią Teresę Lipowską (serialowa Barbara - przyp. aut.) traktuję jak moją trzecią babcię, a ona mnie jak swojego wnuka. To cudowna osoba, z której rad często korzystam; nie da się jej nie kochać.
Całe życie jesteś związany z najpopularniejszym polskim serialem. Jakie to ma plusy i minusy?
- W związku z tym, że jeżdżę na plan od małego, to jest dla mnie całkowicie naturalne. Nigdy się tym nie ekscytowałem i nie uważałem za coś nadzwyczajnego. Moi starzy znajomi też nie zwracają na to uwagi, bo są przyzwyczajeni, że występuję w "M jak miłość". Czasami, kiedy poznaję nowych ludzi, jest jakaś bariera. Podchodzą do mnie z lekkim dystansem, bo wydaje im się, że jeśli ktoś jest znany z telewizji, automatycznie uważa się za kogoś lepszego, że gwiazdorzy. To chyba jedyny minus. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że takie sytuacje, że ktoś gra się w serialu od czwartego miesiąca życia, zdarzają się bardzo rzadko.
W tym roku roku kończysz liceum. Czy zamierzasz zdawać na studia aktorskie?
- Na razie skupiam się na maturze, którą będę miał w maju. Oczywiście wyobrażam sobie, że będę się zajmować w życiu czymś innym niż praca na planie serialu, ale te wszystkie lata sprawiły, że chciałbym iść tą drogą. Od dziesięciu lat regularnie gram w piłkę nożną, lubię aktywność fizyczną, więc rozważam także zdawanie na AWF. Mam jeszcze trochę czasu, zobaczymy co przyniesie przyszłość. Nie podjąłem jeszcze żadnej decyzji.
Mateusz, którego grasz w "M jak miłość", tak jak ty wkracza w dorosłość, ale zdaje się, że o wiele bardziej burzliwie...
- W serialu mój bohater ma jeszcze siedemnaście lat, a w najbliższych odcinkach będzie musiał zmierzyć się z wieloma problemami. Zakochał się na całego w Lilce (Monika Mielnicka - przy. aut.) i zatraci się w tym uczuciu. To dobry chłopak z charakterem, typ walczaka, ale ewidentnie zabraknie mu zdrowego rozsądku.
Co wydarzy się w jego wątku, po tym jak Lilka została zgwałcona?
- Konsekwencje tego wydarzenia bardzo skomplikują życie naszych bohaterów. Okaże się, że Lilka jest w ciąży. Załamie się i podejmie próbę samobójczą. Oboje będą kłamać najbliższym, żeby prawda nie wyszła na jaw. Mateusz otoczy swoją ukochaną opieką, nawet jej się oświadczy...
Można powiedzieć, że w ostatnich tygodniach przechodzisz na planie aktorskim chrzest bojowy.
- Zdecydowanie! Wcześniej Mateusz przemykał gdzieś między członkami swojej rodziny, pojawiał się na chwilę jako tło różnych wydarzeń. To mój pierwszy duży wątek w "M jak miłość", dzięki czemu mam do grania wiele bardzo ciekawych scen. W dorosłość wkroczyły już siostry Mateusza - Ula (Iga Krefft - przyp. aut.) i Natalia (Marcjanna Lelek - przyp. aut.), co też wiązało się z rozwojem ich bohaterek. Wygląda na to, że na każdego przychodzi pora.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski