"M jak miłość": Miłość po gruzińsku - rozmowa z Joanną Jarmołowicz
Od najmłodszych lat chciała zostać aktorką i dopięła swego. Mimo że niedawno miała dopiero dwudzieste czwarte urodziny, radzi sobie znakomicie. Pracuje na planie kolejnych części „Planety singli” i „M jak miłość”. W najpopularniejszym polskim serialu gra Gruzinkę Katię, która diametralnie zmieni życie Pawła Zduńskiego.
Wszystkiego dobrego z okazji urodzin, które niedawno obchodziłaś! W jakich okolicznościach spędziłaś swoje święto?
- Dziękuję bardzo. Urodziny spędziłam na planie "M jak miłość". Nie było czasu na świętowanie, bo mieliśmy do nakręcenia wiele scen. Tort miałam w domu. Upiekł go mój chłopak ze swoimi siostrami. Było przyjemnie, miło, spokojnie, w gronie przyjaciół.
Nie mogłaś pozwolić sobie na imprezowanie, bo masz bardzo dużo pracy na planie "M jak miłość" i kolejnych części "Planety singli"?
- Ostatnio mocno ograniczyłam moje życie towarzyskie. Źle znoszę konsekwencje imprezownia, szybko zaczynam się stresować. Zdecydowanie wolę spokój. Jestem młoda, nie będę ukrywać, że zdarzyło mi się przyjechać na zdjęcia na kacu, ale wyciągnęłam wnioski. Teraz, jeśli mam możliwość, staram się dwanaście godzin przed wejściem na plan relaksować, żeby dać z siebie jak najwięcej przed kamerą. Sen, kąpiel, maseczki, kawka, herbatka, czytanie.
Czy nagrywaliście już na planie "M jak miłość" sceny ślubu twojej bohaterki z Pawłem Zduńskim?
- Tak, te zdjęcia już za nami. Miałam też trudne sceny, w których mówiłam po gruzińsku. Moja bohaterka spotkała się z byłym narzeczonym Igorem i ojcem, którzy przyjechali zabrać ją do Gruzji. To będzie dla Katii trudne, pełne emocji i niepewności spotkanie, bo sprzeciwiła się woli rodziny i wzięła ślub z Pawłem, żeby zostać w Polsce.
Jak potoczą się losy twojej bohaterki?
- Cały czas spływają nowe scenariusze, nie znam jeszcze szczegółów, ale zdaje się, że relacje Katii i Pawła (Rafał Mroczek - przyp. aut.) będą się pogłębiać. Zamieszkają razem, żeby zachować pozory po zaaranżowanym ślubie, zaczną ze sobą spędzać dużo czasu, aż w końcu zacznie między nimi kwitnąć uczucie. Kto wie, może przerodzi się w miłość.
Jak się czujesz na planie "M jak miłość"?
- Nie stresowałam się nawet przez moment, bo pierwszego dnia na planie spotkałam Karolinę Sawkę (Kalina - przyp. aut.), którą poznałam jakiś czas temu w Łodzi przy okazji projektu artystycznego związanego z Łódzką Filmówką. Co prawda nie studiowałam w tej szkole, ale kiedyś spędziłam tam sporo czasu. Bardzo lubię Karolinę. To spokojna, fajna dziewczyna, która niczego nie udaje, a do tego jest bardzo zdolna.
Zachwycił mnie Rafał Mroczek, uwielbiam go! Rewelacyjny facet z dystansem do siebie i poczuciem humoru. Ostatnio pracowaliśmy w okolicy, gdzie mieszkają moi dwaj koledzy. Poszłam do nich napić się kawki. Gdy wróciłam na plan z filiżaneczką, Rafał zrobił mi awanturę, że mu nie przyniosłam; cały dzień był obrażony (śmiech). Świetnie się dogadujemy, z przyjemnością wracam na plan "M jak miłość".
"M jak miłość", kolejne części "Planety singli" - radzisz sobie znakomicie!
- Cieszę się, że w moim życiu zawodowym tyle się dzieje. Walczyłam o to z całych sił. Ludzie często nie zdają sobie sprawy, ile wysiłku kosztowało mnie, by znaleźć się w miejscu, w którym jestem, by móc się samemu utrzymać, kupować rzeczy, o których zawsze marzyłam. Niby to nic wielkiego, ale mam satysfakcję, że ciężka praca przynosi efekty.
Jaki wpływ miała na ciebie nauka w Autorskiej Szkole Musicalowej Macieja Pawłowskiego w Warszawie?
- To był dla mnie bardzo ważny etap w życiu, który mnie ukształtował. Gdy miałam niespełna siedemnaście lat, przeniosłam się z rodzicami z rodzinnej Legnicy do Warszawy i zaczęłam uczyć się w ASM. Spędzałam tam bardzo dużo czasu. Chodziliśmy po teatrze Roma, nieopodal którego znajduje się szkoła, zaglądaliśmy w każdy kąt, podpatrywaliśmy aktorów. Ochroniarz musiał nas codziennie wyganiać, bo gdybyśmy mogli, pewnie byśmy tam spali (śmiech). Wspominam tamte czasy z dużym sentymentem.
To właśnie wtedy postanowiłaś zostać aktorką?
- Wiedziałam o tym dużo wcześniej. Od zawsze lubię wygłupiać się przed kamerą. Miałam wyznaczone cele, nie zniechęcały mnie opinie innych ludzi; konsekwentnie robię swoje. Oczywiście w dzieciństwie miałam też inne marzenia. Mój tata był policjantem, przez jakiś czas chciałam iść w jego ślady, potem myślałam o dziennikarstwie, ale przeważyły pragnienia związane z aktorstwem.
Co napędza cię do działania?
- Bardzo cienię sobie życie rodzinnie i ciepło ogniska domowego. Jeśli ma się gdzie i do kogo wracać, jeśli ma się wsparcie bliskiej osoby, ten zawód jest świetny. Mam ustabilizowane życie, chłopaka, który jest związany ze sztuką i rozumie moje zawodowe dylematy. Dzielimy się troskami, radościami i obowiązkami domowymi.
Wiesz, że masz wielki potencjał komediowy?
Długo o tym głośno nie mówiłam, ale marzę o rolach komediowych. Bardzo chciałabym spełniać się w takiej konwencji. Mamy w Polsce dużo fajnych komediowych seriali; jestem fanką "O mnie się nie martw" i Kasi Ankudowicz.
Gdzie widzisz się zawodowo za kilka lat? W jakim kierunku zmierzasz?
- Teraz do mojej mamy na rosół (śmiech). Przed chwilą, gdy przechodziłam ulicą, żeby do ciebie przyjść, zadzwoniła i zaprosiła mnie na obiad.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski