„M jak miłość”: Męski wieczór i... dwie zdrady!
W 1206. odcinku „M jak miłość” Marta (Dominika Ostałowska) dojdzie do wniosku, że powinna dać Andrzejowi (Krystian Wieczorek) jeszcze jedną szansę i będzie gotowa zrezygnować z separacji. Lecz po tym, co zrobi Budzyński, postanowi definitywnie zakończyć swe małżeństwo...
- Na frasunek dobry trunek - zażartuje Adam (Jacek Kopczyński), słysząc, jak Andrzej po wysłuchaniu Tomka (Andrzej Młynarczyk), który zwierzy mu się ze swych problemów, proponuje Chodakowskiemu wypad na piwo.
Budzyński stwierdzi, że Werner nie ma - w przeciwieństwie do nich - powodów do... zalewania robaka.
- Anka mnie właśnie wywaliła! - wykrzyknie Adam i doda, że to chyba wystarczy, by pozwolili mu dołączyć do siebie.
Tomek jednak zacznie się wymigiwać od wspólnej popijawy.
- Gdybyś zmienił zdanie, będziemy pili na Deszczowej - usłyszy, zanim wyjdzie z kancelarii.
Kiedy adwokaci zostaną sami, stwierdzą z ponurymi minami, że każdy z nich chyba przegrał swoje życie.
Chwilę po tym, jak dotrą do domu Wernera i zaczną zatapiać smutki w alkoholu, zjawi się tam również Tomasz...
Po wypiciu dwóch butelek whisky i po dwóch godzinach wysłuchiwania zwierzeń towarzyszy "niedoli" Tomek zdecyduje się wrócić do siebie, Andrzej padnie półprzytomny na sofę i uśnie, a Adam poczuje nagły przypływ energii i postanowi odwiedzić Martę, by przekonać ją do powrotu do męża.
- Nie wiem, o co poszło, ale facet bardzo cierpi, tęskni i cały czas myśli i mówi o tobie - wybełkocze, gdy stanie oko w oko z Budzyńską, po czym wręczy jej klucze i nieznoszącym sprzeciwu tonem powie:
- Jedź tam do niego i go uratuj!
Nie będzie wiedział, że w czasie jego nieobecności Andrzej pojechał do... Pauliny (Maria Szafirska). Malarka odwiezie Budzyńskiego na Deszczową, a w chwili gdy ściągać mu będzie marynarkę, całując i szepcząc, że dawno już dałaby mu się uwieść, gdyby tak bardzo nie lubiła jego żony, do salonu Wernera wejdzie Marta.
Widok męża w niedwuznacznej sytuacji z Pauliną podziała na nią jak kubeł zimnej wody. Poczuje się zdradzona, wycofa się po cichu z postanowieniem, że zamiast separacji, zażąda od Andrzeja rozwodu i zapłakana wróci do swego mieszkania. Nie zdąży ochłonąć i uspokoić się, gdy ktoś zapuka do drzwi. Okaże się, że Adam zadzwonił do Anny i ubłagał ją, by po niego przyjechała.
- Przy takich facetach trzeba mieć naprawdę mocny kręgosłup - powita niespodziewanego gościa Budzyńska, a Anna przyzna jej rację, dodając, że przydałby się też cały ocean cierpliwości.
Chwila rozmowy wystarczy, by Gruszyńska dowiedziała się, co wydarzyło się w ciągu ostatnich godzin. Zacznie pocieszać Martę, mówiąc, że może wszystko między nią a Andrzejem da się jeszcze naprawić.
- Nie. To koniec! Nie mam już siły... - usłyszy i zda sobie sprawę z tego, że sama musi odbyć bardzo poważną rozmowę z narzeczonym, który przed chwilą wyznał, że od dawna bardzo mu się podoba, myśląc, że rozmawia... cóż, nie z nią, lecz z Martą!