M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 393119
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"M jak miłość": Marta Król - jej bohaterka namiesza w życiu Andrzeja?

- Sonia jest trochę naiwna, ale z drugiej strony niezwykle silna i energiczna - mówi o swojej bohaterce Marta Król. Choć jej postać jest nowa, to producenci serialu już po wakacjach planują bardzo rozwinąć ten wątek...



Od niedawna oglądamy panią w "M jak miłość", ale bohaterka, którą pani gra, sporo już w serialu namieszała...

- To prawda, bo Sonię poznaliśmy w momencie, gdy traciła grunt pod nogami, jej małżeństwo się rozpadało i nie wiedziała zupełnie, co robić. Wówczas pojawił się mężczyzna, który zaoferował jej pomoc, kłopot w tym, że... jest on żonaty. Łatwo oceniać Sonię, że zbytnio zbliżyła się do Budzyńskiego (Krystian Wieczorek), ona jednak nie jest wyrachowana, nie uwodzi Andrzeja, czuje się tylko bardzo samotna.

Reklama

Dobrze się pani czuje w "skórze" Soni?

- Praca nad tą rolą daje mi poczucie świeżości. Lubię tę postać. Sonia to optymistka, która w każdej, nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji widzi pozytywne strony. Ma w sobie energię, którą zaraża ludzi. Mąż jawnie ją zdradza, czuje się opuszczona, ale nie załamuje się.

Skąd więc u niej ta siła?

- Wie, że musi radzić sobie sama - zająć się córką, prowadzić dom, zarabiać pieniądze. Jest twarda, pełna energii, ale też wrażliwa. Podoba mi się lekka naiwność, z którą podchodzi do życia. Jest również trochę roztrzepana, nieśmiała i niekiedy nie wyrabia się w nadmiarze obowiązków. Nie grałam jeszcze takiej postaci.

Które ze scen sprawiły pani największą trudność?

- Kiedy mój serialowy mąż wraca z Londynu i przypadkiem spotykam go w restauracji w towarzystwie innej kobiety. Zdrada to bardzo nieprzyjemna rzecz - także do zagrania. Ponieważ nie chcę, aby Daniel zauważył, że mnie rani, reaguję uśmiechem i flirtem z Budzyńskim, który wybawia mnie z kłopotów...

Na co dzień jest pani aktorką Teatru Dramatycznego w Warszawie. Czuje się pani lepiej przed kamerą czy na deskach scenicznych?

- To dwa zupełnie inne światy, ale kocham je tak samo. Teatr jest trochę jak laboratorium, gdzie możemy pozwolić sobie na eksperymenty, na szlifowanie warsztatu, a popełniając błędy, mamy szanse je naprawić. Teatr to dla mnie także grupa dobrze znających się i wspierających osób, które wchodzą z zaufaniem we wspólny proces twórczy. Szalenie istotny jest też kontakt z żywym widzem, wspólne doświadczanie emocji. Film z kolei otwiera pokłady wrażliwości w inny sposób. Lubię mieć próby przed zdjęciami, rozmowy z reżyserem, czas na przygotowanie roli. Lubię też adrenalinę, jaka towarzyszy mi, kiedy słyszę słowo: "akcja!".

Rozm. Artur Krasicki

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Marta Król | Krystian Wieczorek | M jak miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy