M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 393119
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"M jak miłość": Marcin stał się facetem. Rozmowa z Mikołajem Roznerskim

Niedawno wrócił z Jordanii, gdzie pracował na planie filmu wojennego "Karbala", a jego bohater w "M jak miłość" próbuje odnaleźć się w roli taty samotnie wychowującego dziecko. Na planie wykorzystuje własny bagaż doświadczeń; prywatnie też ma syna, który z okazji dnia ojca wręczył mu wyjątkowe prezenty.

 

Lato i wakacje przed nami, a ty już byłeś w dalekiej podróży...

- Wakacjami bym tego wyjazdu nie nazwał, to było trzynaście dni ciężkiej pracy. Kończyliśmy w Jordanii film pod tytułem "Karbala" w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza. Dwanaście godzin dziennie biegaliśmy w mundurach i strzelaliśmy w ekstremalnych warunkach, było bardzo ciężko. Zdjęcia powstawały na pustyni, gdzie w ciągu dnia temperatura sięgała trzydziestu siedmiu stopni Celsjusza, a w nocy spadała do dziesięciu, oraz na przedmieściach miasta Madaba, w którym mieliśmy bazę. To niedaleko Ammanu, stolicy Jordanii.

Świetna przygoda, tym bardziej, że nieraz w wywiadach mówiłeś o tym, że bardzo chcesz grać w filmach wojennych.

- Jestem wdzięczny Krzyśkowi Łukaszewiczowi, z którym znamy się z planu "M jak miłość", że mi zaufał i pozwolił zrealizować się w takim filmie. Miałem pole do popisu, mogłem się wyżyć - życzę sobie jak najwięcej takich postaci! "Karbala" to ekranizacja niezwykłego wydarzenia ze współczesnej wojennej historii Polski - zasadzki, którą w dwa tysiące czwartym roku na polski kontyngent wojskowy w Iraku zastawiła Al-Kaida. Nasi żołnierze, razem z Bułgarami, odparli atak przeważających sił przeciwnika, nie ponosząc przy tym żadnych strat w ludziach. 

Reklama

- To bardzo ważny film. Mój bohater - Rożen - jest jednym z żołnierzy, którzy brali udział w tej heroicznej potyczce. To wrażliwy, ale jednocześnie twardy facet.
To była niesamowita przygoda i doświadczenie. Miałem przyjemność pracować ze świetnymi aktorami, reżyserem i ekipą realizującą zdjęcia, a do tego zasmakowałem innej kultury. Po raz pierwszy pojechałem do kraju arabskiego. Ten wyjazd zapewne pozostanie w mojej pamięci do końca życia. Czekam z niecierpliwością na premierę filmu, która odbędzie się we wrześniu.

Jakie przywiozłeś ze sobą wrażenia? Podobało ci się w Jordanii?

- Nie ukrywam, że spotkało nas wiele niespodzianek. W tym rejonie świata w wielu krajach rozgrywają się konflikty zbrojne, Jordania jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie panuje pokój, co nie oznacza, że jest bezpiecznie. Napotkaliśmy na różne trudności. Gdy miejscowi widzieli ludzi w mundurach, nie do końca wiedzieli, czy mają do czynienia z filmowcami, czy wojskiem. Zdarzyło się, że musieliśmy zmieniać miejsce zdjęć, bo przeganiali nas z wybranych lokalizacji. Czasami byli mili, czasami rzucali w nas kamieniami. Raz naprawdę się bałem... Jordania ma plusy i minusy, ale to nie moja bajka.

Miałeś czas na zwiedzanie?

- Byłem w pięknym mieście skalnym Petra i nad morzem Martwym. Nie pływałem, bo to niemożliwe ze względu na bardzo wysoki poziom zasolenia wody, za to wysmarowałem się od stóp do głów błotem i algami, które mają właściwości lecznicze. W Jordanii jest dość osobliwie, to nie jest kraj nastawiony na turystykę, trudno tam spotkać białego człowieka.

Na planie "M jak miłość" też jest ciekawie, wiele dzieje się w życiu twojego bohatera. To dla niego czas przemian?

- Marcin się nie zmieni, będzie miał taki charakter jak dotychczas, inaczej będzie wyglądał jego styl życia. Znalazł się w innej rzeczywistości, w której musi się odnaleźć. Po porodzie zmarła jego ukochana Kasia (Agnieszka Sienkiewicz - przyp. aut.); stracił najbliższą osobę, ale zostało mu dziecko, o które stara się dbać, co nie do końca mu wychodzi. Ta tragedia wiele go nauczyła - zrobił się z niego facet, dojrzał, ale wciąż jest wielkim egoistą, poświęcanie się synowi sprawia mu ogromny problem.

A może Marcin potrzebuje kobiecego wsparcia?

- Pomagają mu rodzice i znajomi, może na nich liczyć. On przeżywa dramat, jest pokiereszowany emocjonalnie śmiercią swojej ukochanej. Najpierw musi odbudować swój świat, a dopiero później podjąć próbę układania sobie z kimś życia. Na razie o tym w ogóle nie myśli. Mogę zdradzić, że w wątku Marcina nie będzie brakowało zdarzeń kryminalnych. Lubię grać tę postać, ponieważ jest dwuznaczna, nie do końca określona.

Jak ci się gra z małym dzieckiem?

- Cudownie. Na początku się bałem, bo dostałem do rąk małego człowieka, delikatną kruszynkę, ale teraz, gdy Staś (serialowy Szymek - przyp. aut.) urósł, jest znacznie lepiej. Ma pół roku i wszystkie zalety dobrego aktora - talent, cierpliwość i dużo uroku. Super dziecko, lubię sceny z jego udziałem. Wykorzystuję w nich własny bagaż doświadczeń; jestem tatą, miałem już do czynienia z niemowlakiem. Wiem, jak trzymać, przewinąć i nakarmić dziecko, bo już to robiłem. W serialu nadaję temu nieudolność, ponieważ buduję postać. Marcin się tego dopiero uczy, trzeba ten proces pokazać.

Rozmawiał: Kuba Zajkowski


www.mjakmilosc.tvp.pl/
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy