"M jak miłość": Marcin Mroczek zawdzięcza Bogu syna i... debiut w teatrze!
Dokładnie cztery tygodnie temu Marcin Mroczek, czyli Piotr Zduński z „M jak miłość”, po raz pierwszy zabrał swojego malutkiego synka na zakupy. Kilka dni później wybrał się z malcem na spacer...
- Najcudowniejsze trzy miesiące za nami! Mój syn wydoroślał i nie chce dawać buziaków - napisał Marcin Mroczek na swej tablicy na Facebooku w trzecią miesięcznicę narodzin Ignacego.
Aktor nie kryje, że syn całkowicie odmienił jego życie i żartuje, że Ignaś na pewno nie będzie jedynakiem.
- Posiadanie rodziny i domu pełnego dzieci to moje największe marzenie - powiedział w wywiadzie, zanim jeszcze został tatą.
Marcin uważa, że narodziny jego synka były pięknym prezentem od Boga.
- Nie miało dla mnie żadnego znaczenia, czy będę miał syna, czy córkę. Cieszyłem się jak szalony, kiedy dowiedziałem się, że zostanę tatą. Poczułem, że moje życie nabiera innego znaczenia - mówi serialowy Piotrek z "M jak miłość".
Marcin Mroczek przyznaje, że gdy pierwszy raz spojrzał w oczy synka, zrozumiał, od tej chwili nie będzie żył tylko dla siebie.
- Teraz to jego potrzeby są na pierwszym miejscu - twierdzi.
Pytany o to, kto jest dla niego wzorem ojca, bez wahania wskazuje na swojego tatę.
- Nigdy do niczego mnie nie zmuszał, ale kiedy trzeba było - był wymagający. Nauczył mnie pokory i wytrwałości, a swoją postawą pokazywał, że w życiu, żeby coś osiągnąć, trzeba stawiać sobie cele i nie bać się ich realizować - opowiada aktor.
Dokładnie miesiąc po tym, jak Marcin powitał na świecie wymarzonego potomka, spełniło się jego drugie wielkie marzenie - zadebiutował na profesjonalnej scenie. W komedii "Mayday 2", którą obejrzeć można m.in. w stołecznym Teatrze Palladium, wciela się w... siedemnastolatka.
- Grając wiele lat w serialu, czekałem na nowe wyzwania - mówi i dodaje, że swój teatralny debiut także - podobnie jak syna - zawdzięcza Bogu.
- Producentkę spektaklu poznałem na pielgrzymce, na którą poszedłem, szukając siły przed najważniejszą rolą życia, ojcostwem - zdradza.