"M jak miłość": Kuba Józefowicz skarży się na swego sławnego tatę...
Jakub Józefowicz, czyli Łukasz z "M jak miłość", nie kryje, że bycie synem sławnego reżysera i choreografa - Janusza Józefowicza - nie jest łatwe, a praca pod jego okiem bywa... stresująca. - Tata nie daje mi taryfy ulgowej - mówi młody aktor.
Kuba Józefowicz, który pod koniec ubiegłego roku dołączył do obsady "Emki", wyznał właśnie w wywiadzie, że wcale nie chciał grać Łukasza. Kiedy dostał propozycję roli w nagrodzonym Złotą Telekamerą "Tele Tygodnia" serialu, wahał się, czy ją przyjąć.
Wiedział, że wielu ludzi pomyśli, że pracę załatwił mu sławny ojciec...
- Zawód artystyczny był dla mnie naturalnym wyborem. A że mój tata jest znanym artystą...? Cóż, zdaję sobie sprawę, że to wygodny punkt odbicia dla tabloidów - mówi Jakub.
Ojciec młodego aktora, Janusz Józefowicz, nie kryje, że spotkał się z posądzeniem o kumoterstwo i nepotyzm. Twierdzi jednak, że Kuba doszedł do wszystkiego sam.
- Rodzinne koligacje nie zastąpią talentu, scenicznego wdzięku czy konkretnych zawodowych umiejętności. Jeśli aktor jest słaby, nie radzi sobie na scenie, to nie pomoże mu wpływowy ojciec - mówi twórca kultowego musicalu "Metro".
Jakub Józefowicz uważa, że fakt, iż ma znanego tatę, wcale nie ułatwia mu życia.
- Skoro pracuję w tym samym zawodzie co tata, ludzie z góry wymagają ode mnie więcej. Od początku oceniają surowiej. Trzeba jednak robić swoje i nie myśleć, co powiedzą inni - powiedział w rozmowie z "Galą".
Kiedy jakiś czas temu Janusz Józefowicz poprosił syna, by dołączył do obsady musicalu "Metro", który wciąż grany jest przy pełnej widowni w stołecznym Teatrze Buffo, Kuba w pierwszej chwili odmówił.
- Pomyślałem, że nie powinniśmy razem pracować, zwłaszcza w jego teatrze. Musiałem dojrzeć do decyzji, że to przecież nic złego - twierdzi.
Jakub lubi pracować z ojcem, choć czasami - jak żartuje - ma tego serdecznie dość.
- Tata jest bardzo wymagający - ocenia Janusza Józefowicza i dodaje, że w Buffo nie może liczyć na taryfę ulgową.
Janusz Józefowicz zawsze z dumą opowiada o Kubie. Uważa, że jego syn jest bardzo zdolny i ma przed sobą wspaniałą przyszłość. Rzadko jednak go chwali...
- Jestem z niego dumny, ale też wobec niego krytyczny. Od aplauzów jest publiczność. Ja staram się zwracać uwagę na jego niedociągnięcia, motywować do rozwoju, do ciągłej pracy nad sobą - mówi.