"M jak miłość": Krystian Wieczorek przeprasza lekarzy i życzy zdrowia... hejterom!
Krystian Wieczorek, czyli Andrzej Budzyński z "M jak miłość" i Piotr Górski z "Komisarza Aleksa", tydzień temu opisał swój pobyt w jednym z warszawskich szpitali, do którego trafił po powrocie z Hiszpanii, by przebadać się na obecność koronawirusa. Aktor nie zostawił suchej nitki na lekarzach i pielęgniarkach... Dziś przeprasza!
Kilka dni temu Krystian Wieczorek zamieścił na Instagramie post z opisem gehenny, przez jaką musiał przejść, by dowiedzieć się, że jest... zdrowy, a przy okazji dał nieźle do wiwatu lekarzom, pielęgniarkom i wszystkim pracującym w szpitalu, do którego trafił po powrocie z Hiszpanii.
- Od strony personelu medycznego brak jakichkolwiek informacji, od kiedy trafiłem do szpitala. Miałem poczucie, że jestem petentem i intruzem i jak mam w ogóle czelność pytać o cokolwiek. Notabene ci sami ludzie, pracując z luxmedach i medicoverach, są mili i komunikatywni. (...) gdy słyszę dziś o jakimś balkonowym geście solidarności dla środowiska lekarskiego, to krew mnie zalewa - napisał, ale bardzo szybko skasował post, choć - zanim to zrobił - wszystkie portale plotkarskie zdążyły już zacytować jego słowa.
Wczoraj (w ostatni dzień kalendarzowej zimy) Krystian Wieczorek znów zwrócił się do fanów obserwujących jego instagramowy profil. W nowym wpisie przeprosił wszystkich, którzy poczuli się urażeni jego słowami sprzed kilku dni.
Oto, co napisał tym razem (pisownia oryginalna):
- Drodzy Państwo, chciałbym jednak się odnieść do moich poprzednich postów odnośnie mojego pobytu w szpitalu. Otóż nigdy nie było moją intencją atakowanie i krytykowanie całej "polskiej służby zdrowia" jak niektóre media to przedstawiły - zaczął.
- Być może mój wpis był zbyt emocjonalny ale był wynikiem mojej krańcowej bezradności spowodowanej brakiem komunikacji i informowania o stanie mojego zdrowia. Nie chciałem być traktowany wyjątkowo tylko normalnie. Po powrocie z Hiszpanii zacząłem mieć typowe objawy dla wirusa, po kontakcie z sanepidem zostałem skierowany do szpitala zakaźnego ale tam odmówiono mi wykonania testów. Kolejnego dnia poszedłem do drugiego szpitala i też chciano mnie odesłać mimo objawów. Test był ważny nie tylko dla mnie ale tez dla setek osób, z którymi miałem styczność na planie. Stąd pomoc TVP żeby wykluczyć zagrożenie. Chciałem się poddać badaniom z poczucia odpowiedzialności a nie z poczucia wyjątkowości jak twierdzą niektórzy - stwierdził.
- Nikogo nie chciałem atakować personalnie a jedynie wyrazić swój niepokój na temat elementarnych zasad komunikacji. Zdrowia życzę i zajadłym hejterom i osobom, które mnie wspierały. Nadzieją mnie napawa fakt, że tych ostatnich było więcej - napisał.