"M jak miłość": Koszmarny obiad
Kinga prosi męża, by po pracy wrócił wcześniej do domu i organizuje rodzinny obiad, na który zaprasza nie tylko Marię, ale też Rogowskiego. Zduński wcale nie jest tym pomysłem zachwycony.
- Odbiło mu na starość i rozwalił życie mamie, sobie i Basi... A my go teraz gościmy na obiadkach, jakby nigdy nic? - Piotrek z trudem panuje nad emocjami. Jednak Kinga nadal czuje do Artura sympatię.
- Nie usprawiedliwiam go, nie tłumaczę... ale przecież twoja mama sama mówiła, że ten okres, kiedy wyjechali do Norwegii, był dla nich trudny. Artur miał problemy w pracy, mama przypłaciła to wszystko depresją...
- No właśnie! A on, zamiast się nią zająć, znalazł sobie kogoś na boku!
- Jesteś niesprawiedliwy. Pamiętam doskonale, że się nią zajmował. Wspierał ją, opiekował się Basią, przylatywał tu z małą na wakacje. Naprawdę się starał...
- No po prostu ideał!
- Piotrek, to nie jest takie proste. Łatwo kogoś osądzać... A sami nie wiemy, jakbyśmy się w takiej sytuacji zachowali. Poza tym... To nic takiego, zaprosiłam go tylko na obiad! Zjemy razem, będzie miło...
- Miło? Zaraz zobaczysz, jak będzie miło!
Zduński, zirytowany, spodziewa się najgorszego. A po chwili okazuje się, że miał rację... Bo Maria przychodzi na obiad z nowym "przyjacielem" - Bilskim. Nieświadoma, że na Deszczowej oboje spotkają Artura... Kinga, widząc gości, jest bliska paniki.
- Nie wiedziałam... Skąd miałam wiedzieć, że twoja mama przyprowadzi tego faceta?!
A Piotr rzuca z ponurą miną: - Teraz trzeba przebrnąć jakoś przez ten obiad i dopilnować, żeby się wzajemnie nie pozabijali...
Tymczasem kilka minut później na Deszczową zagląda kolejny niezapowiedziany gość: Filarski.
Zduńska tylko cicho wzdycha: - O nie... Jeszcze tego brakowało...