"M jak miłość": Jowita Budnik lubi swoje... zmarszczki
Jowita Budnik, czyli Teresa Zarzycka z "M jak miłość", uważa, że aktorki nie powinny poprawiać sobie urody, bo operacje plastyczne... paraliżują mięśnie twarzy. - Nigdy nic sobie nie poprawię - deklaruje.
Jowita Budnik przyznaje, że gdy była młodziutką dziewczyną, miała wiele kompleksów. Dziś twierdzi, że lubi swoje ciało i bardzo dobrze się w nim czuje.
- Zawsze byłam kobietą przeciętnej urody, ani specjalnie brzydka, ani za ładna. Nigdy nie miałam z tym problemu. Przy wielu moich niedoskonałościach, jestem dość zżyta ze swoim ciałem - powiedziała w rozmowie z magazynem "Gala".
Odtwórczyni roli Teresy Zarzyckiej w "M jak miłość" okrzyknięta na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Gdyni najlepszą polską aktorką (otrzymała nagrodę za główną rolę kobiecą za kreację w filmie "Ptaki śpiewają w Kigali") żartuje, że gdyby była piękna, być może miałaby problem z faktem, że się starzeje...
- Dla pięknych kobiet starzenie się jest dramatem, bo czują, że tracą coś cennego. Dla mnie uroda była zawsze na odległym miejscu, jest wiele rzeczy, którymi bardziej się przejmowałam - mówi.
Jowita Budnik uważa, że aktorki nie powinny korzystać z usług chirurgów plastycznych.
- Nie mam nic przeciwko dbaniu o siebie, ale aktorka, która wyraża emocje mimiką, nie powinna zmieniać sobie rysów i paraliżować mięśni - twierdzi i dodaje, że sama nigdy nie zdecyduje się na operację plastyczną, bo... lubi swoje zmarszczki.
- Czoło marszczy mi się od dzieciństwa. Dziwne byłoby, gdybym prasowała je po czterdziestce. Moja twarz jest efektem życia, które przeżyłam świadomie i tak, jak chciałam - wyznała w wywiadzie..
Aktorka nie kryje, że czasem - na przykład podczas sesji zdjęciowych, gdy jest "zrobiona" - czuje się bardzo przyjemnie, ale na co dzień nie ma potrzeby, by się upiększać.
- Na spacer z psem czy po bułki do sklepu chodzę nieumalowana i w trampkach - mówi.