"M jak miłość": Iza i Marcin na wspólnej wycieczce
Chodakowski namówi Izę na wycieczkę razem z Wojtkiem. Obaj będą zachwalać lokalne atrakcje... aż dziewczyna skapituluje i powie "tak".
- Ty masz wolne, a my mamy w ofercie dwa namioty i wyjazd do Ogrodzieńca, w skałki...
- Wspinałaś się kiedyś? No. A tu jeszcze masz w pakiecie piękne krajobrazy, miłe towarzystwo...
- Bardzo miłe! No i trochę adrenaliny... Oj już naprawdę, nie daj się prosić!
Kilka godzin później - razem ze studentką Olą - przyjaciele dotrą do Jury i zaczną szukać miejsca na obóz. A wtedy pojawią się kłopoty...
Dziewczyny swój namiot rozstawią bez trudu, już po kwadransie. Za to Wojtek z Marcinem polegną - pokonani przez płachtę nylonu.
- Panujemy nad sytuacją, spokojnie...
- Jeśli będziecie potrzebować pomocy, krzyczcie!
Jednak na skałkach panowie odzyskają honor!
Wojtek zrobi całej grupie przyspieszony kurs wspinaczki:
- Pamiętajcie, że przed wspinaniem partnerzy zawsze się sprawdzają. Czy lina jest w porządku, czy partner jest dobrze związany... Asekuranta też sprawdzajcie. Nieważne, czy jest to instruktor, czy początkujący, wasze życie jest w jego rękach. Nawet instruktor może się zagapić i zrobić głupotę...
Ola zaufa partnerom i wejdzie na skalną ścianę jako pierwsza. Iza, obserwując koleżankę, wpadnie za to w panikę...
- Nie, na pewno nie... W życiu się nie odważę! (...) Moje piękne, młode życie jest dla mnie zbyt cenne... Uciekam, bo od samego patrzenia kręci mi się w głowie!
Pani kurator wybierze w końcu zwykłą przechadzkę. Ale szybko odkryje, że na ścieżce też bywa niebezpiecznie...
I o mało nie spadnie schodząc z jednego ze szczytów! Dziewczyna zachwieje się, tracąc równowagę... jednak Marcin będzie czuwać i od razu chwyci ją w ramiona.
- Ktokolwiek ci powiedział, że potrafisz latać... nie wierz mu!
Gdy pogoda się zepsuje, cała grupa odwiedzi ruiny lokalnego zamku. W trakcie zwiedzania Iza zostanie na chwilę z Marcinem sam na sam... I w końcu pośle swojemu "rycerzowi" ciepły uśmiech:
- Wiesz, jeśli się komuś ratuje życie... to w pewnym sensie to życie... tak trochę do niego należy.
Chodakowski, rozbawiony, pokręci tylko głową:
- Wiesz, kiedyś... konsekwencje takiej deklaracji mogłyby być dla ciebie... dość groźne!
- Jakoś się nie boję...
- I co by ci z tego przyszło? Na pewno nic dobrego! Lepiej trzymaj się ode mnie z daleka...
Wieczór przyjaciele spędzą za to przy ognisku, tuż pod murami zamku... Czekając na ducha kasztelana, który ponoć straszy w okolicy pod postacią czarnego psa. Zjawa w końcu się nie pojawi.
Namiot Marcina odwiedzi jednak inny gość...
- Marcin, ja... chciałam ci podziękować, że mnie tu wyciągnąłeś...