"M jak miłość": Ilona Łepkowska rzuciła pracę przy serialach z... szacunku dla widzów!
Ilona Łepkowska, autorka scenariuszy m.in. "M jak miłość", "Na dobre i na złe" i "Barw szczęścia", uważa, że widzom przejadły się już - to jej słowa - słodkie filmiki z pięknymi obrazkami i finałowym pocałunkiem z zachodzącym słońcem w tle...
Ilona Łepkowska, spod pióra której wyszły scenariusze kilku tysięcy (!) odcinków największych telewizyjnych hitów ostatnich 30 lat (pierwszy serial z jej scenariuszem - "Kacperek" - powstał w 1985 roku) oraz wielu filmów, od pewnego czasu nie zajmuje się już pracą przy serialach.
- Mam 60 lat, przede mną ostatnie 10 lat aktywnego, sensownego życia. Gdy pomyślałam, że spędzę je przy serialach, zrobiło mi się słabo - powiedziała w wywiadzie dla jednego z dwutygodników, dodając:
- Przestałam pisać scenariusze z szacunku dla widza, bo czułam, że robię to mechanicznie. Straciłam wiarę w sens tego, co robię.
Ilona Łepkowska nie zamierza jednak, wbrew temu, co zbyt pochopnie ogłosiły już plotkarskie portale, zostać emerytką. W najbliższy piątek - 6 lutego - do kin w całej Polsce wejdzie film "Warsaw by Night", którego jest koproducentką. Propozycja, by wyłożyć własne pieniądze na produkcję filmu Natalii Korynckiej-Gruz ze scenariuszem Marka Modzelewskiego, przyszła do Ilony Łepkowskiej w momencie, kiedy czuła już, że jej przygoda z serialami dobiega końca.
- Ten film trafił doskonale w czas, gdy chciałam coś zmienić w swoim zawodowym życiu. Po latach pracy przy serialach poczułam się śmiertelnie znużona - wyznała w rozmowie z "Vivą!".
"Warsaw by Night" to film zupełnie inny niż te, przy produkcji których Ilona Łepkowska pracowała do tej pory. Choć opowiada o różnych odcieniach miłości, nie ma w nim - co podkreśla autorka nieśmiertelnego hitu "Och, Karol" - słodkiej miłości znanej z komedii romantycznych.
- Dziś, jeżeli komedia, to zwykła. Z dobrymi żartami, na poziomie. Ale bez przymiotnika "romantyczna" - mówi Ilona Łepkowska i nie kryje, że uważa, iż komedie romantyczne po prostu znudziły się widzom, a serwowany w nich poziom lukru jest dla większości osób chodzących do kina po prostu niestrawny.