"M jak miłość": Głos z przeszłości
Paweł - po tym, jak pojechał z Lucjanem do Grabiny - wciąż błądzi gdzieś myślami... I w końcu wyznaje Ali, że w spalonym domu znalazł stary list, napisany przez pradziadka. Zapraszamy na 1154. odcinek "M jak miłość", a w nim...
Zduńska przebiega szybko wzrokiem pierwsze zdania - i jest w szoku.
- Boże, co za historia... Co na to twój dziadek?
A Paweł kręci tylko głową:
- Nie powiedziałem mu o tym. Chyba rozumiesz? Chciałabyś dowiedzieć się czegoś złego o swojej matce lub ojcu?
- Nie... Ale to były czasy okupacji, ludzie podejmowali dramatyczne decyzje, chodziło o życie ich najbliższych. Ojciec dziadka Lucka nie miał innego wyjścia, wykupił go z rąk niemieckiej żandarmerii, gdyby tego nie zrobił...
- W najlepszym razie trafiłby do obozu, jeśliby go wcześniej po prostu nie rozstrzelali... A wiesz, że dziadek kiedyś mi o tym opowiadał? Zastanawiał się, dlaczego go wtedy wypuścili... Nie wie też, że potem ten sklepikarz, któremu pradziadek ukradł pieniądze na łapówkę... Facet popełnił samobójstwo. A jego rodzina musiała uciekać przed wierzycielami. I nie wiadomo, co się z nimi stało...
Zduński, kompletnie bezradny, zawiesza głos... Za to Ala kolejny raz zerka na list:
- "Ta sprawa całe życie ciążyła mi na sumieniu. Po wojnie próbowałem odnaleźć rodzinę pana Markowskiego, zadośćuczynić za krzywdę, którą im wyrządziłem... ale się nie udało. Dlatego proszę cię, synu, żebyś ty teraz spróbował ich odszukać. Wierzę, że spełnisz moją prośbę".
I w końcu spogląda z napięciem na męża...
- Teraz są inne możliwości, Paweł. Może uda się ich znaleźć?
Czy Zduńscy odszukają Markowskich i po latach spełnią prośbę ojca Lucjana? Odpowiedź wkrótce... Tylko na antenie TVP2, w premierowych odcinkach "M jak miłość"!