"M jak miłość": Gdy rozpada się cały świat
Rozwód i pełne bólu pożegnanie z Basią…
W kolejnym tygodniu Paweł przeżyje dramat - bo utraci nie tylko żonę, ale także córkę.
Ala będzie miała nadzieję, że uda jej się porozmawiać z mężem w sądzie.
Przed rozprawą spotka jednak tylko Piotra, który nie powita jej miło.
- Posłuchaj... Przykro mi, ale on nie chce być z tobą w kontakcie! I musisz to uszanować...
Sędzia nie będzie miał wątpliwości - i godzinę później małżeństwo Zduńskich zakończy rozwód. Jednak córka Ali wcale się z tym nie pogodzi...
I gdy dziadek Stefan spuści ją na chwilę z oka, ucieknie - po to, by nie wracać razem z matką i Markiem za granicę.
Mała pojedzie prosto na Deszczową - gotowa na wszystko, by zostać w Polsce razem z Pawłem.
- Wszystko sobie przemyślałam... Na razie zamieszkam z dziadkiem i panią Olą... A jak kupisz jakieś mieszkanie, to przeniosę się do ciebie!
Gdy Zduński się na to nie zgodzi, w oczach dziewczynki zalśnią łzy... - Ty mnie po prostu nie chcesz! Nie chcesz się mną zajmować, nie chcesz takiego kłopotu!
Ala, gdy pojawi się w końcu na Deszczowej, spróbuje przemówić małej do rozsądku, ale córka jej nie posłucha.
I - załamana - tuląc się do ojca, rzuci tylko: - Nie umiem tak jak ty... przestać go kochać! I zapomnieć o nim... jakby go nigdy nie było!
W finale Zduński znajdzie jednak słowa, które osuszą jej łzy...
- Popełniliśmy z twoją mamą wiele błędów, ale... gdybym pozwolił ci teraz zostać tu ze mną... to byłby największy błąd w moim życiu. Bo zrobiłbym ci tym ogromną krzywdę. Kiedyś sama to zrozumiesz... I wybaczysz i mnie, i swojej mamie.(...) Zapamiętaj to na całe życie... Jesteś moją córką i bardzo cię kocham. Nic tego nie zmieni... Nigdy! Rozumiesz?
A gdy Basia odjedzie... Paweł w końcu się załamie.
Bez słowa, Zduński wyjdzie z domu i przez kilka godzin nie da znaku życia. A rodzina i przyjaciele od razu zaczną się o niego martwić. Julka będzie szukać szefa razem z Jakubem - zamiast iść z chłopakiem na randkę.
- Na pewno nie gniewasz się, że... że tak wyszło?
- Skąd... Pogodziłem się z tym, że na randkach zawsze jesteśmy we troje!
- Przepraszam, nie mogę tak tego zostawić... Bo niezależnie od wszystkiego, to mój szef, kolega i po prostu... przyjaciel!
W finale "zaginionego" odnajdzie jednak Piotr.
A Paweł, sięgając po kolejnego drinka, rzuci tylko: - Powiedz mi, jaki to w ogóle ma sens? Tak się upieprzać, walczyć, przegrywać... Dlaczego sobie po prostu nie odpuścić? Skoro i tak już wszystko straciłem... To po co to? Dla kogo?
Co Zduński odpowie bratu?