"M jak miłość": Ewa znajdzie noworodka porzuconego w kościele!
Niebawem Ewa (Dominika Kluźniak) przypadkiem znajdzie w kościele porzuconego noworodka, którego postanowi zabrać do swojego domu.
Gdy w 1305. odcinku (emisja w poniedziałek 29 maja w TVP2) miejscowy ksiądz (Maciej Damięcki) poprosi Ewę o pomoc w zbiórce pieniędzy na dzieci z ubogich rodzin, Mostowiakowa od razu domyśli się, że kapłan działa na prośbę Barbary (Teresa Lipowska), która musiała opowiedzieć mu o jej depresji po poronieniu. Z tego powodu zrobi teściowej ostre wymówki.
- Wiem, że prowadzicie z Markiem (Kacper Kuszewski) tajne narady w mojej sprawie. Ale zupełnie niepotrzebnie, ja już nie chcę do tego wracać ani o tym rozmawiać! - podniesionym głosem zaatakuje seniorkę. - I nie potrzebuję żadnych akcji z księdzem, żeby to odreagować! Przepraszam, jeśli się uniosłam, ale nie podoba mi się to, że za moimi plecami rozmawia się o moich prywatnych i bardzo, bardzo intymnych sprawach!
- Maczałaś w tym palce? - zapyta po wyjściu synowej Lucjan (Witold Pyrkosz).
- Chciałam dobrze - odpowie Barbara. - Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane... - sarkastycznie skomentuje Mostowiak.
- Nie rozumiesz, Lucek... Ewunia ciągle nie potrafi pogodzić się ze stratą dziecka... A jej reakcja najlepiej o tym świadczy. I uwierz mi, bo wiem, o czym mówię...
W tym samym odcinku Ewa po rozmowie z księdzem będzie już wracała do domu, gdy z kościoła dobiegnie ją płacz dziecka. Gdy wejdzie do środka, w przedsionku będzie prawie ciemno. Ewa zauważy, że włączona jest tylko niewielka boczna lampka przy drzwiach. Rozejrzy się po świątyni i znieruchomieje, gdy na złączonych razem krzesłach dojrzy otulonego w koc noworodka. A obok jedzenie: butelkę i puszkę z mlekiem w proszku. Będąca w szoku Mostowiakowa dostrzeże jakąś kartkę wsuniętą w kocyk. Sięgnie po nią, po czym poruszona przeczyta jej treść. To list z informacją, że dziewczynka ma na imię Ewa. Wyjmie z torebki komórkę i wybierze numer do księdza, ale on nie odbierze. W tym momencie dziecko zacznie płakać. Ewa zawaha się, aż wreszcie ostrożnie weźmie małą na ręce, ukołysze i uspokoi.
Ewa wróci do domu wyraźnie poruszona. Mąż zapyta, czy coś się stało.
- Nie uwierzycie, ale... mam dziecko.
- Co ty mówisz, jakie dziecko? Dobrze się czujesz? - zapyta skonsternowany Marek, po czym zamilknie, bo z zawiniątka w ramionach Ewy rozlegnie się płacz.
Mostowiakowa, z dzieckiem na ręku, wyjmie zakamuflowane w głębi szuflady śpioszki dla swojego dziecka.
- Będą jak znalazł! - ucieszy się. - To nie może być przypadek, nie ma takich przypadków...
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***