"M jak miłość": Dla dobra ukochanej…
Bartek złoży zeznania na policji i zakończy sprawę napadu…
Ale nie odzyska wcale dzięki temu spokoju. Janek uprzedzi Lisieckiego, że odtąd musi uważać na każdy krok. Bo bandyci, którym się naraził, wciąż mogą się na nim zemścić.
- Bartek, ale ty wiesz, że to i tak kiedyś wyjdzie? Od przeszłości nie ma ucieczki... Prędzej czy później cię dopadnie. Już dostawałeś pogróżki... Ci ludzie za parę lat wyjdą. I co wtedy? Chcesz, żeby Ula znalazła cię kiedyś z rozwaloną głową? Uważasz, że zasługuje na taki los? A jeśli będą chcieli się zemścić na niej?
Bartek zacznie później przeglądać wiadomości od dawnych "kolegów" - naprawdę przerażony. Bo ich groźby będą coraz ostrzejsze.
- "Zapłacisz za to, gnojku. Nie będziesz wiedział jak i gdzie!"
- "My nie zapominamy..."
- "Już nie żyjesz. I ta twoja dziwka też!"
A w finale - załamany - chłopak spakuje swoje rzeczy, napisze do Uli krótki list i "zniknie". Tak, by nie narażać dłużej ukochanej na niebezpieczeństwo... Mostowiakówna tego gestu jednak nie doceni. I gdy odkryje, że jej wybranek uciekł... wpadnie w prawdziwą furię!
- Ten dupek... ten kretyn wymyślił sobie... że nie będzie mi życia marnował! Taki jest szlachetny, cholera jasna, że mnie zostawi! Dla mojego dobra!(...) Zabiję go! Ale najpierw muszę go znaleźć...
Czy Ula zdoła Bartka odnaleźć - i przekona chłopaka, by do niej wrócił?