"M jak miłość": Chwilowe zawirowanie - rozmowa z Rafałem Mroczkiem
Jest związany z "M jak miłość" od samego początku, czyli już dwadzieścia lat! Jego bohater Paweł, który ma barwne życie i wzbudza wiele emocji, znowu zaskoczył widzów. Zauroczył się żoną swojego brata, Kingą, i rozpętał burzę w rodzinie Zduńskich.
Jakie masz pierwsze skojarzenie z "M jak miłość"?
- Drugi dom. Oczywiście nie w sensie dosłownym, tylko metaforycznym. Czuję się na planie "M jak miłość" bardzo dobrze, swojsko, bezpiecznie, pewnie, jak u siebie. W ekipie serialu są jeszcze ludzie, którzy pracują od samego początku, od dwudziestu lat. Znamy się bardzo dobrze. Ci, którzy z latami do nas dołączali, też są fajnymi ludźmi. Szanujemy się nawzajem i jesteśmy dla siebie wyrozumiali. Mimo upływającego czasu, z chęcią przychodzę na plan - nie jestem sfrustrowany czy zniechęcony. Gdyby tak było, przełożyłoby się to od razu na ekran.
Myślałeś kiedykolwiek, co by było, gdybyś nie grał w "M jak miłość"?
- Przypuszczam, że każdy zadaje sobie pytanie, co innego mógłby robić w życiu. Co robiłby, gdyby nie zajmował się tym, czym się zajmuje. Ja też to czasami robię, ale niezbyt często, bo nie lubię zaprzątać sobie myśli takimi dywagacjami. To tylko teoretyzowanie - może gdybym przed laty nie wygrał castingu do roli w "M jak miłość" byłoby lepiej, a może gorzej. Wolę skupiać się na tym, co mam. Łapię dzień, chwilę, jestem tu i teraz. Gdy patrzę na swoje życie, nie zamieniłbym go na żadne inne.
"M jak miłość" powstaje już dwadzieścia lat! Gratuluję, to wielki sukces.
- Mam poczucie, że bierzemy udział w wyjątkowym przedsięwzięciu. Unikatowym na skalę polską, europejską, a nawet światową. Dwadzieścia lat to bardzo długo. Jest kilka seriali, które również są realizowane przez taki czas, ale nasz się wśród nich wyróżnia, ponieważ ma wciąż najwyższą oglądalność. Losy naszych bohaterów śledzą kolejne pokolenia widzów.
Spodziewałeś się, że serial osiągnie taki sukces?
- Chyba nie było takiej osoby. Nawet największy optymista nie zakładał, że będziemy pracować tyle lat i że serial będzie się cieszył tak ogromną, niezmienną popularnością. Nikt się nie spodziewał, że to będzie tyle trwało. Mijają kolejne lata, które od pewnego momentu przestałem liczyć. Czas biegnie, lubię tę pracę, daje mi dużo satysfakcji, spełnienia, a w takich okolicznościach człowiek nie zwraca aż tak uwagi na upływające dni i miesiące. Przypuszczam, że będziemy zdziwieni, gdy minie trzydzieści lat od pierwszego dnia zdjęciowego (uśmiech).
Na co dzień nie zwracasz uwagi na upływający czas, ale te dwadzieścia lat robi na tobie wrażenie?
- Jasne! Nie czuje tego na co dzień, ale gdy o tym z kimś rozmawiam, choćby teraz z tobą, nachodzą mnie refleksje. Zacząłem pracę na planie, gdy miałem osiemnaście lat. Byłem w klasie maturalnej i nie myślałem o aktorstwie. Nie zakładałem, że to będzie mój zawód. Tymczasem minęło dwadzieścia lat, a ja wciąż jestem na planie.
I wciąż można cię zaskoczyć! Mam na myśli wątek z udziałem twojego bohatera, który widzowie mogą śledzić w obecnie emitowanych odcinkach.
- Sam bym czegoś takiego na pewno nie wymyślił. Mój bohater zauroczył się żoną swojego brata! W prawdziwym życiu nigdy bym do czegoś takiego nie dopuścił, ale pomysłowość scenarzystów nie zna granic. Czasami nas zaskakują, co miało miejsce choćby w przypadku tego wątku. Takie nieoczywiste zwroty akcji są ciekawe dla widzów, jak i dla nas, aktorów, bo mamy interesujące sceny do zagrania.
Na przykład braterskiej bójki (uśmiech)...
- Mamy pod tym względem pewne doświadczenie, więc sobie bez problemu poradziliśmy (śmiech). W młodości kilka razy zdarzyło nam się w ten sposób rozwiązywać konflikty. Zresztą to nie pierwsza bójka między naszymi bohaterami, graliśmy już takie sceny.
Co wydarzy się w kolejnych odcinkach?
- Myślę, że Paweł zagubił się chwilowo w życiu, bo trudno mi inaczej wytłumaczyć jego zachowanie. Po licznych zawodach miłosnych i nieudanych próbach stworzenia rodziny, skierował swoją uwagę na Kingę (Katarzyna Cichopek - przyp. aut.). Na szczęście niedługo się ocknie, w czym pomoże mu znajomość z Franką (Dominika Kachlik - przyp. aut.), która zaabsorbuje jego uwagę. Może to dzięki niej znajdzie szczęście i stabilizację, zobaczymy.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski