M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 393119
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"M jak miłość": Artur wciąż żyje!

Mimo że Artur, którego grał w "M jak miłość", został już pochowany, jego wątek wciąż jest żywy na ekranie! A niedawno Tomasz Ciachorowski dołączył do obsady serialu „Na dobre i na złe”, w którym wciela się w kontrowersyjnego kardiochirurga, Maksa. Aktor swojego bohatera nie nazwałby jednak czarnym charakterem.


Wkrótce twoje 40. urodziny. Jakieś refleksje z tym związane?

- Miałem większe rozterki, gdy przekraczałem magiczną granicę 30 lat. Wtedy czułem pewien niepokój. Teraz się nie przejmuję, bo po raz pierwszy od dawna dobrze mi we własnej skórze. Z tym co mam w głowie, doświadczeniem i równowagą emocjonalną. Z wieloma rzeczami się pogodziłem, przestałem zaciekle walczyć ze swoimi wadami i słabościami, bo uznałem, że jest dobrze, jak jest.

Co nie znaczy, że nie zamierzasz się rozwijać...

Reklama

- Wciąż wytyczam sobie nowe cele zawodowe i osobiste. Od czterech miesięcy nie jem mięsa i bardzo dobrze się z tym czuję. Nosiłem się z tym zamiarem od dłuższego czasu. I w końcu poczułem, że przyszedł dobry moment, żeby przejść na dietę wegetariańską. Zrobiłem to z wielu powodów, m.in. etycznych i zdrowotnych. Zacząłem też podchodzić z większym dystansem do mediów społecznościowych. Odkleiłem się trochę od smartfona. Dobrze mi to zrobiło, bo mam więcej czasu dla przyjaciół, na hobby, naukę angielskiego, włoskiego i uprawianie sportu.

A miałeś czas na oglądanie ostatnich odcinków "M jak miłość" ze swoim udziałem?

- Spotkałem w Falenicy, gdzie powstają zdjęcia do "M jak Miłość", Adę Kalską (serialowa Iza - przyp. red.). Teraz pracujemy po sąsiedzku, bo kilka kroków dalej znajduje się szpital w Leśnej Górze. Ada mówiła mi, że wątek związany z Arturem ma ciąg dalszy! Podobno ostatnio była msza za mojego bohatera i znaleziono jego ciało. Miło, że choć skończyłem pracę na planie tego serialu w maju, wciąż jestem jego częścią.

Dalsza część wywiadu na kolejnej stronie -->

Artur, delikatnie mówiąc, był dość specyficzną postacią.

- Na początku nic nie zapowiadało, że jego losy będą zmierzały w takim kierunku. Dopiero po jakimś czasie scenarzyści dostrzegli w nim rys, który postanowili rozwijać. Negatywne postaci są potrzebne w serialach. W każdej wciągającej historii jest jakiś czarny charakter, który stanowi koło zamachowe niecodziennych wydarzeń związanych z bohaterami. Taką rolę w "M jak miłość" odgrywał Artur.

Jesteś sympatycznym, kulturalnym człowiekiem, a dość często wcielasz się w czarne charaktery. Może na zasadzie kontrastu?

- Przypuszczam, że tak właśnie jest. Osoba, która nie ma wyglądu zakapiora, a jest psychopatą, wzbudza niepokój.

W "Na dobre i na złe" też wcielasz się w czarny charakter?

- Nadal poznaję mojego bohatera. Maksymilian jest niejednoznaczny i ma swoje za uszami. Na pewno to nie aniołek i niektóre jego zachowania mogą zostać odebrane negatywnie, ale nazywanie go czarnym charakterem byłoby zbyt dużym uproszczeniem. Z jednej strony, to świetny kardiochirurg, który dba o pacjentów. Z drugiej, nie zawsze będzie w porządku wobec kolegów. Idzie po swoje, a po drodze nie zważa, czy był dla kogoś miły, czy nie. Jest przyjazny dla dzieci, ale ma kontrowersyjny stosunek do kobiet. Ogląda się za spódniczkami i - nie waham się użyć tego sformułowania - jest seksistą. A przy tym nie zraża go, gdy kobiety odrzucają jego umizgi, a zazwyczaj tak się to kończy.

Wygląda na to, że Maks został w szpitalu w Leśnej Górze, żeby zemścić się na Barcie, którego gra Piotr Głowacki?

- Przed laty brat mojego bohatera popełnił samobójstwo po nieudanej operacji wykonanej przez Barta. Maks do dzisiaj obwinia profesora za to, co się stało. Ta tragedia spowodowała, że wybrał ten zawód. Robi wszystko, żeby uratować życie każdego pacjenta. Jest przy tym niezwykle zdeterminowany. Ma pewne rachunki do wyrównania i zamierza skonfrontować Barta z tym, co wydarzyło się w przeszłości. Wydaje mi się jednak, że nie chodzi o zemstę. On chce coś Bartowi udowodnić, zmierzyć się z nim i jego metodą leczenia. Dodatkowego smaczku temu wątkowi dodaje fakt, że Maks zasiada w komisji bioetycznej, która zatwierdza projekty Barta.

Rozmawiał Kuba Zajkowski

Kurier TV
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy