M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 393028
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

“M jak miłość": Ani słowa na Stefano!

Małgorzata Pieńkowska, czyli serialowa Marysia Rogowska z “M jak miłość", twierdzi, że za sprawą udziału w show “Taniec z gwiazdami" musiała przyznać się sama przed sobą do wielu własnych ograniczeń i słabości. A zawdzięcza to Stefano Terrazzino!



W 2. odcinku “Tańca z gwiazdami" Iwona Pavlović zaatakowała Stefano Terrazzino, który jest trenerem tanecznym Małgorzaty Pieńkowskiej. Czarna Mamba powiedziała na oczach całej Polski, że nie lubi tańców standardowych w wykonaniu Włocha. Na te słowa serialowa Marysia Rogowska zareagowała bardzo emocjonalnie i od razu stanęła w obronie kolegi.

Marzyła o walcu z Włochem

- Gdy znałam “Taniec z gwiazdami" z perspektywy kanapy, wręcz marzyłam o tym, by zatańczyć walca ze Stefano Terrazzino! - wyznała na gorąco.

W kuluarach aktorka mówiła potem dziennikarzom, że nie pozwoli powiedzieć na temat Stefano Terrazzino złego słowa.

Reklama

- Bardzo wiele mu zawdzięczam! - wyjawiła. - Każdego dnia uczę się od niego czegoś nowego. Mam nadzieję, że i Stefano uczy się czegoś ode mnie. Tak czy inaczej jest zdecydowanie trudniej, niż przypuszczałam! Musiałam przyznać się sama przed sobą do wielu własnych ograniczeń i słabości. I to właśnie Stefano mnie do tego skłonił. To było chyba najtrudniejsze i kosztowało mnie więcej, aniżeli ból stóp i mięśni.

Ta pani w lustrze to ja?

- Przed programem wydawało mi się, że jestem na tyle wysportowana, że spokojnie podołam - wyznała popularna aktorka w wywiadzie dla dwutygodnika “Show".

-  Ale już na pierwszym treningu, kiedy stanęłam na sali wyłożonej lustrami, przeżyłam szok. Nie wierzyłam, że ta osoba w odbiciu to ja! Wtedy zdałam sobie sprawę, że nigdy w życiu nie stałam przed lustrem aż tylu godzin! Zazwyczaj widziałam w nim odbicie postaci, które gram czy grałam. Ale sama sobie nie przyglądałam się tak dokładnie. Większość pań doskonale wie, o czym mówię. Pochłania nas codzienność, dom, dzieci, praca... W tym pośpiechu zupełnie zapominamy o sobie. W pierwszym tygodniu strasznie na siebie wewnętrznie krzyczałam: Jak mogłaś się tak zaniedbać! Bo przecież trzeba być zawsze fit, happy, mieć zawsze 18 lat... W końcu zrozumiałam, że muszę wyluzować i nie być taka sroga dla siebie. Powoli uczę się tego.

Robię coś tylko dla siebie!

- Ja tutaj nie walczę o pierwsze miejsce, ale o własne zwycięstwa - dodała. - Zresztą mam poczucie, że parę ich już w tym programie odniosłam. Samą decyzję, by wziąć w nim udział, uznaję za pierwszy sukces. To, że nie odpadłam w pierwszym odcinku, to moje kolejne zwycięstwo. Choć generalnie uważam, że metryka nie ma żadnego znaczenia, to jednak trudno nie zauważyć, że w tym show tańczą dziewczyny młodsze od mojej córki! Proszę mi wierzyć, że stanąć obok dwudziestolatki ważącej 43 kilo to naprawdę jest nie lada odwaga. Najważniejsze, że robię coś tylko dla siebie! Chciałabym też zatańczyć tak lekko, jakbym leciała!

Ja i Marysia to dwie inne bajki

Jedno jest pewne: w "Tańcu z gwiazdami" aktorka kwitnie jak nigdy przedtem. Udało jej udowodnić, że ona i Marysia Rogowska z "Emki" to zupełnie dwie inne bajki. Mają całkiem inną energię, a nawet różnią się wyglądem!

- Od fanów z mojego fan page'a słyszę same miłe słowa - mówi Małgorzata Pieńkowska. - Zwrócili mi uwagę na to, że w show uśmiecham się promiennie, a w serialu podobno nie robię tego wcale. Muszę się temu przyjrzeć!

Wierzę w makrobiotykę

Podczas trwania "Tańca z gwiazdami" aktorka wyraźnie zeszczuplała, ale śmieje się, że to, ile schudła, to jej słodki sekret.

- Taniec pięknie rzeźbi sylwetkę, ale bez zdrowego żywienia i właściwej diety ani rusz - podkreśla. - Muszę przyznać, że ja przywiązuję do tego ogromną wagę. Przecież jesteśmy tym, co jemy! Wierzę w makrobiotykę. Nie wolno się głodzić, trzeba spożywać pełnowartościowe posiłki - w miarę możliwości pozbawione chemii i przywracające równowagę na poziomie ciała i umysłu. Zdrowego stylu żywienia uczę się od Kornelii Westergaard, dla której kuchnia makrobiotyczna stała się życiową pasją. Od kiedy korzystam z dobrodziejstw Macrobiosbar, czuję, że mój organizm dostaje wszystko to, czego potrzebuje, a ja sama gubię zbędne warstwy tłuszczyku. Zainteresujcie się makrobiotyką! Naprawdę warto!

 

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy