M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 392119
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Kariera czy dzieci?

Inteligentna i waleczna - taka jest Paulina w "Nowej". To inny typ niż Hanka z "M jak miłość". Niestety, rozstajemy się z oboma. Choć z tą drugą tylko na czas wakacji.

Niezależnie od tego, czy wciela się w postać nowoczesnej komisarz tropiącej przestępców, czy żonę sołtysa z Grabiny, zawsze będzie wiarygodna. I pewnie dlatego jest jedną z najbardziej rozchwytywanych polskich aktorek.

Gra w kilku serialach, pokazuje się na dużym ekranie, jest aktorką Teatru Narodowego.

Zapytana kiedyś, czy nie zamierza po 10 latach zrezygnować z "M jak miłość", odpowiedziała, że z rolą Hanki jest bardzo zżyta i w ogóle nie bierze tego pod uwagę. Że ma szacunek do widzów, którzy ją pokochali.

Ci, którzy śledzą serial, widzą, jak bardzo zmieniła się jej postać. Z nieopierzonej intrygantki Hanka stała się dojrzałą, świadomą siebie kobietą, która nie godzi się na wszystko co daje los. Potrafi o siebie zadbać, ale nie kosztem innych.

Reklama

W "Nowej", kryminalnym serialu TVP 2, była bezwzględną, ale sprawiedliwą panią komisarz, oddaną pracy i pozbawioną własnego życia.

W "Tylko miłość" Polsatu zagrała skromną nauczycielkę, zmagającą się z alkoholizmem ojca. W "Teraz albo nigdy" przebiegłą bizneswoman. A jaka prywatnie jest Małgorzata Kożuchowska?

Sama o sobie mówi, że uparta, konsekwentna, czasem despotyczna. I musi taka być, żeby robić tyle rzeczy jednocześnie.

Nie zaniedbuje też życia osobistego. Mimo zapracowania, wie, że trzeba zachować proporcje.

- Są rzeczy, które trzeba zrobić poza planem. I właśnie to, a nie kariera, świadczy o tym, jakimi jesteśmy ludźmi - powiedziała w jednym z wywiadów.

Od dwóch lat jest żoną dziennikarza "Wiadomości" - Bartka Wróblewskiego. Od czasu ślubu coraz częściej padają pytania o dzieci. Kożuchowska odpowiada na nie spokojnie: - Na pewno wiele rzeczy mogłam zrobić dlatego, że nie mam rodziny. Widocznie tak miało być. Oczywiście, że miałam momenty zwątpienia.

W przyszłym roku aktorka skończy 40 lat. Jest zawodowo spełniona i szczęśliwie zakochana. Ale czy uda jej się mieć wszystko o czym marzy?

Zanim stanęła na ślubnym kobiercu powiedziała: - Marzę o rodzinie. Może dlatego, że się starzeję? Ile dzieci? Zawsze myślałam o dwójce: chłopiec i dziewczynka. Chciałabym tak to rozłożyć w czasie, żeby jedno dziecko było starsze i mogło pomóc mi przy młodszym. Pierwszy mógłby być chłopak. Zawsze chciałam mieć starszego brata, a mam tylko dwie młodsze siostry.

Dla współczesnych kobiet czterdziestka to nadal czas młodości. Wciąż są piękne, niezależne. I nadal wszystko jest możliwe.

JC

Kurier TV
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy