Ilona Janyst: Ma dwóch mężów w najpopularniejszym polskim serialu
Ilona Janyst, czyli serialowa Aneta Chodakowska w sadze rodu Mostowiaków, czuje się szczęściarą. Powód? Jej życie prywatne wygląda tak, jak sobie wymarzyła: mąż, dwoje dzieci - córka i syn, a wszystko to przed 30. Na dodatek jej druga połowa - Paweł Janyst - dołączył niedawno do obsady "Emki".
Trwa letnia przerwa w emisji premierowych odcinków "M jak miłość", ale na planie praca wre. Co nowego wydarzy się w nowym sezonie u pani bohaterki, Anety Chodakowskiej?
Ilona Janyst: - Dużo się będzie działo, szczególnie pod względem zawodowym, tak że jest co grać. W sprawach osobistych również szykuje się sporo zawirowań, może nie tyle dotyczących Anety, ile jej bliskich, w co, chcąc nie chcąc, będzie musiała się zaangażować.
- Na szczęście w domu ma spokój, wraz z Olkiem (Maurycy Popiel) niezmiennie tworzą zgodne, kochające się małżeństwo - i przyznam, że ta opcja bardzo mi odpowiada (uśmiech).
Można powiedzieć, że obecnie w "Emce" ma pani dwóch mężów - tego serialowego i prawdziwego. Bowiem do obsady dołączył Paweł Janyst, czyli pani ślubny, w roli... kleryka!
- To był pomysł, który zaczął się od żartu w moją stronę ze strony produkcji, by mnie zaskoczyć widokiem męża w sutannie. Zaplanowany jako epizod. Ale tak się spodobał - co zresztą mnie nie dziwi, że wszystko wskazuje na to, że Paweł, już nie jako kleryk, ale ksiądz Grzegorz, zostanie w serialu na dłużej, bo jego wątek się rozbudowuje. Zagraliśmy razem kilka scen, dalej nasze historie nie za bardzo będą się splatały, ale cieszę się, że gramy w jednym serialu.
Z mężem w domu, z mężem w pracy - nie za dużo tego dobrego?
- A skądże! Lubimy razem grać, poznaliśmy się zresztą na studiach i mamy różne wspólne doświadczenia - spektakle czy mniejsze projekty. Poza tym my po prostu bardzo lubimy przebywać ze sobą w każdych okolicznościach i uważamy się - powiem nieskromnie - za parę całkiem zdolnych aktorów, która potrafi oddzielić sprawy zawodowe od prywatnych. Tak że dajemy radę (uśmiech).
Chodzą pogłoski, że reprezentacja waszej rodziny na planie "Emki" jest jeszcze silniejsza, bo serialowego synka Anety, Boryska, gra podobno państwa syn...
- No nie, aż tak dobrze to nie jest. Boryska gra Tymek Szkopek, kochane dziecko, młodsze o miesiąc od mojego rodzonego syna. Kiedy wróciłam na plan po porodzie i poznałam Tymka, miał on zaledwie dwa tygodnie. Często bywało, że w moim pokoju aktorskim, który udostępniła mi produkcja, bym w przerwie między zdjęciami mogła spokojnie zajmować się dzieckiem, miałam ze sobą dwóch noworodków - mojego syna i Tymka. Oczywiście z nim była jego mama.
Macie państwo z mężem dwoje dzieci, wspomnianego, 1,5-rocznego dziś synka i starszą, 4,5-letnią córeczkę. Ciężko pogodzić opiekę nad nimi z pracą w serialu?
- Różnie z tym bywa, czasem jest chaos i zamieszanie, czasem wszystko układa się bez problemu. Poza "Emką" gram też we Wrocławskim Teatrze Komedia, w dwóch tytułach. Kiedy wyjeżdżam, Paweł przejmuje stery w domu. Generalnie staramy się pracować na zmianę, na szczęście nasz zawód umożliwia kreatywne ustawianie grafików. Czasem pomagają nam przyjaciele, a w sytuacjach kryzysowych dojeżdża do nas mama Pawła - niezawodne koło ratunkowe naszej rodziny (uśmiech).
Wyjeżdżacie państwo na wakacje?
- Tak, w sierpniu zaplanowana jest przerwa zdjęciowa w serialu i ten czas chcemy przeznaczyć na odwiedziny najbliższych. Pochodzimy z Pawłem z różnych stron Polski, ja z zachodniopomorskiego, on z Kielc. Odległość jest tak znaczna, że autobus z gośćmi weselnymi jechał 13 godzin, jak braliśmy ślub! (śmiech) Na pewno pojedziemy do Drawska Pomorskiego, gdzie mieszkają moi rodzice, przy okazji pewnie zajrzymy też nad morze. A że dziadkowie są zawsze stęsknieni za wnukami, z pewnością zajmą się z ochotą naszymi pociechami, a my z mężem będziemy mieli trochę wolnego dla siebie.
Czuje się pani szczęśliwa?
- Bardzo! Miałam niedawno taką refleksję, że moje życie wygląda dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam. Zawód, który kocham, mąż, dwoje dzieci - córka i syn - a wszystko to przed trzydziestką. Zatem sprawy osobiste mam poukładane. A teraz pora na nowe cele, tym razem zawodowe.
- Bardzo lubię swoją obecną pracę, ale wciąż szukam nowych wyzwań. Jak wszyscy młodzi aktorzy, biorę udział w castingach - co prawda ostatnio dwa z nich przegrałam, nie załamuję się jednak tym, wychodząc z założenia, że porażka jest częścią tego zawodu, uczy pokory, cierpliwości. Wierzę, że co, ma przyjść, to przyjdzie w swoim czasie, a największe role jeszcze przede mną...
Rozmawiała: Jolanta Majewska-Machaj