Żona jak ubezpieczenie
To, co łączy mnie z Teresą z "Linii życia", to pasja gotowania - mówi nam Małgorzata Potocka.
Lubi Pani grać pozytywne bohaterki, takie jak Teresa w "Linii życia"?
- Tak, chociaż łatwiej jest popisać się umiejętnościami aktorskimi, grając postać negatywną. Teresa to stateczna kobieta, przykładna żona i matka. Taka wręcz "ubezpieczalnia", zapewniająca spokój domowego ogniska.
Ile siebie wkłada Pani w postać matki-artystki?
- Mam dwie córki, które bardzo kocham i wspieram, więc wcielenie się w matkę nie było trudne. Do osobowości Teresy dodałam swoją ciekawość świata i pasję gotowania.
Zarówno na planie, jak i poza nim wygląda Pani perfekcyjnie. Dużą wagę przykłada Pani do makijażu?
- Nie. Wstyd się przyznać, ale czasami robię go w samochodzie, czekając na zielone światło. Jednak uwielbiam piękne opakowania, dlatego mam całe mnóstwo kosmetyków. Moi goście zawsze żartują, że nasz dom to sklep kosmetyczny.
Dużo czasu poświęca Pani na utrzymanie zgrabnej sylwetki?
- Mam skłonności do tycia, więc nad figurą muszę się trochę napracować. Dokucza mi też kręgosłup, więc za radą lekarza każdy weekend spędzam na sportowo, ćwicząc m.in. jogę.
Stosuje Pani specjalną dietę?
- Niedawno zrobiłam badanie kodu metabolicznego krwi i sprawdziłam, czego nie powinnam jeść. Gdybym miała tę wiedzę jako dwudziestolatka, pewnie byłabym jak Lenin - wiecznie żywa i młoda!
Rozmawiała: Edyta Madej.