Uciekła ze szkoły teatralnej
Aleksandra Woźniak, czyli Monika Pruska z "Linii życia", kilka pierwszych lat swojego życia spędziła w... Berlinie, gdzie mieszkała z rodzicami, którzy pracowali jako dyplomaci w polskim konsulacie.
Ola doskonale mówi po niemiecku. Chociaż od dziecka chciała być aktorką, gdy w jej życiu przyszła pora na wybór zawodu, zdecydowała się zostać... germanistką. Dostała się do Nauczycielskiego Kolegium Języka Niemieckiego, ale po roku studiów okazało się, że chęć występowania na scenie i przed kamerą jest silniejsza niż marzenia o uczeniu dzieci w szkole!
Po ukończeniu pierwszego roku studiów językowych Aleksandra Woźniak postanowiła zdawać egzaminy do szkoły teatralnej. Nie liczyła na sukces, więc zaniemówiła, gdy znalazła swoje nazwisko na liście przyjętych do warszawskiej PWST. Wszystko wskazywało na to, że Ola zostanie dyplomowaną aktorką, gdy tymczasem...
- Nie wytrzymałam nieprzyjemnej atmosfery i rywalizacji panującej ciągle na uczelni. Nie było tam mowy o przyjaźni, koleżeństwie. Bardzo szybko zorientowałam się, że nie jest to miejsce dla mnie i postanowiłam sama się wycofać, zanim zostanę wyrzucona. Uciekłam z tej szkoły! - opowiada Aleksandra.
W kolegium językowym przyjęto Olę z powrotem z otwartymi ramionami. Była przecież jedną z najlepszych studentek, a do tego miłą i ciągle uśmiechniętą dziewczyną.
Aktorskie szlify Aleksandra Woźniak zdobywała już jako uczennica liceum. Chodziła wtedy na czteromiesięczny kurs do szkoły Workshop, w której wykładowcami byli m.in. Zdzisław Wardejn i Krzysztof Majchrzak.
- Profesor Majchrzak pewnego dnia zaprowadził wszystkie dziewczyny z kursu na zdjęcia próbne do spektaklu Teatru Telewizji "Moje drzewko pomarańczowe", który reżyserowała Dorota Kędzierzawska. I ja dostałam rolę! Gdybym nie trafiła na kurs, pewnie nie zostałabym aktorką - wspomina Ola.