Tańcząc walczy o powrót
Dariusz Kordek był wielką gwiazdą, uwielbianą przez fanów serii "W labiryncie", śpiewał w musicalu "Metro", grał u boku Cezarego Pazury. A potem znikł. Teraz walczy o powrót. Tańcząc.
"Telemax": Widzowie nadal pana pamiętają, choć od emisji telenoweli "W labiryncie", w której grał pan rolę Marka, minęło ponad 20 lat.
Dariusz Kordek: - To niesamowite! Ciągle spotykam się z wyrazami uznania. Ludzie mnie pamiętają! Jestem tym mile zaskoczony. Role aktorskie są tak ulotne, ale czasem zostają w świadomości ludzi...
Co pan robił ostatnio?
- Od maja pojawiam się w serialu 'Linia życia' jako piosenkarz Leon. Brałem udział w realizacji filmu Jerzego Hoffmana '1920 Bitwa Warszawska' - zagrałem gen. Sikorskiego. To epizod, ale zacniejsi aktorzy ode mnie kreowali małe role. Nie mam nowych propozycji filmowych, ale może telefon zadzwoni.
W "Tańcu z gwiazdami", poza dawnymi fanami, kibicuje panu żona.
- Oczywiście. Zawsze siedzi na widowni. Syn jest za mały - nie wytrzymałby. Ale na próbie wszystko bardzo przeżywał. Ma dwa lata i dwa miesiące.
Późno pan został ojcem.
- Za późno.
Czy późne ojcostwo jest trudne?
- Jest wspaniałe! W tym wieku nie mam problemu ze znalezieniem czasu dla syna. Bez zastanowienia poświęcam Maksiowi każdą chwilę. Syn daje mi siłę i ogromny zastrzyk energii. Czuję, że odmłodniałem!
W czym jest pan najlepszy?
- Kiedyś wielki aktor Tadeusz Łomnicki spojrzał na mnie i powiedział: 'Jakiś taki amant'. Ten 'amant' do mnie przylgnął i właściwie dobrze czuję się w eleganckich strojach, w choreografiach, które niosą ze sobą dystyngowany styl. Ale mam też nadzieję, że pokażę się od dynamicznej strony!
Z Dariuszem Kordkiem rozmawiała Beata Modrzejewska.