Słowiańska dusza
Stefano Terrazzino pokochał Polskę i Polaków. Żartuje nawet, że jest naszym ambasadorem na świecie!
Dołączył Pan do serialu "Linia życia". Kogo Pan zagra?
- Mój bohater to guru w świecie PR i reklamy, profesjonalny i wymagający, ale przy tym też czarujący. Dodam, że jest Polakiem, który przez wiele lat mieszkał za granicą.
A co z Pana akcentem?
- Zdecydowałem się zgłosić się do logopedy, który uczy mnie prawidłowej wymowy w języku polskim. Słów i gramatyki mogę się sam nauczyć, znacznie gorzej jest z wypowiadaniem niektórych dźwięków, jak "ż", "sz", "cz". Tego się uczę.
W serialu "Samo życie", w którym też Pan grał, zdjęcia były kręcone m.in. na Sycylii, z której pochodzą Pana rodzice. Może i tym razem ekipa filmowa odwiedzi Włochy?
- Już proponowałem, dla żartu, lecz nic z tego nie wyszło. Chętnie powtórzyłbym taką wycieczkę. To były cudowne dwa tygodnie. Mnóstwo zabawy i przyjemnej pracy. Moja rodzina była bardzo szczęśliwa z powodu tej wizyty. Występowali jako statyści i też traktowali to jako niezapomnianą przygodę.
Czym jest dla Pana aktorstwo? Drugim zawodem, zabawą?
- Raczej pasją, a także dopełnieniem tańca. Bo taniec jest jak aktorstwo, też trzeba odegrać na parkiecie jakąś rolę. Poza tym bardzo to lubię i oczywiście dzięki temu zarabiam. To dla mnie jak bonus od życia. Podobno weźmie Pan udział w jesiennej edycji "Tańca z gwiazdami".
Czy to pewne?
- Mogę tylko powiedzieć, że bardzo chciałbym wystąpić.
W tym roku pojawił się Pan w niemieckiej wersji tego programu. Czy miał Pan taką propozycję także z Włoch?
- Miałem, ale nie mogłem wystąpić z braku czasu. Nie wykluczam, że jeszcze to zrobię. Serial, lekcje tańca, możliwe, że również "Taniec z gwiazdami". Czy to znaczy, że osiadł Pan już u nas na stałe? Nigdy nie mówię nigdy, ale przyznam, że coraz bardziej jestem związany z tym krajem. Zrozumiałem to niedawno, kiedy przez pół roku pracowałem w Niemczech. Szybko stęskniłem się za Polską i ciągle o niej opowiadałem. Znajomi żartują sobie ze mnie, mówiąc, że mam "słowiańską duszę". Coś w tym chyba jest.
Rozmawiała: Marzena Juraczko.