Licencja na wychowanie
Ocena
serialu
7,2
Dobry
Ocen: 378
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Nagrodzona za charakter!

Anna Dymna, aktorka od lat wierna Krakowowi i gwiazda, która poświęciła swoje życie pomaganiu najbardziej potrzebującym, została w środę laureatką plebiscytu Kobieta z charakterem 2011.



Znana ze wspaniałych ról Anna Dymna, którą ostatnio oglądaliśmy jako matkę Pawła w "Licencji na wychowanie" i zielarkę Ożogową w "Blondynce", to kobieta od lat ciesząca się niesłabnącą miłością i wielkim szacunkiem niemal wszystkich Polaków.

Gwiazda nigdy nie była i nie jest zachłanna na sukcesy. Najważniejszym jej celem jest niesienie pomocy potrzebującym, a prowadzona przez nią Fundacja "Mimo wszystko" należy do najprężniej działających organizacji tego typu w Polsce. Skromność, bezinteresowność, pogoda ducha, działalność dobroczynna i determinacja w walce o ludzi skrzywdzonych przez los - oto, dlaczego właśnie Annie Dymnej czytelnicy jednego z dwutygodników przyznali tytuł "Kobieta z charakterem 2011".

Reklama


Trudno uwierzyć, że Anna Dymna grywa już babcie i dojrzałe, zniszczone życiem kobiety. Nowe role aktorki nie pasują do wizerunku ślicznej panny o anielskim charakterze, jaki pamiętamy z jej młodzieńczych filmów.
- To macierzyństwo mnie odmieniło - wyznała Dymna w jednym z wywiadów.


- Przytyłam, zbrzydłam i początkowo sądziłam, że z aktorstwem trzeba się będzie pożegnać. Ale otworzyły się przede mną nowe możliwości. Zobaczono we mnie doświadczoną, dojrzałą kobietę potrafiącą ryzykować i walczyć - opowiadała.
Anna Dymna zaczęła występować w filmach jeszcze jako studentka. Reżyserzy szybko zorientowali się, że młoda dziewczyna bezkrytycznie przyjmuje to, co mówią i... wepchnęli naiwną i nieśmiałą aktorkę w schemat - stereotyp, który przylgnął do niej na wiele lat.
- Ja się tamtej Ani Dymnej nie wstydzę i nie wypieram. Na te pierwsze role patrzę nawet z pewnym rozczuleniem. Jakbym oglądała własną córkę - śmieje się aktorka.


Jako Marysia Wilczur w "Znachorze", Barbara Radziwiłłówna, Ania w trylogii o Pawlakach i Kargulach zachwycała urodą i wdziękiem. Pisano o niej: "Ma coś w oczach, coś w uśmiechu, coś w głosie. Na dobrą sprawę trudno stwierdzić, czy zachwyty recenzentów są oceną jej pracy, czy przejawem ich zauroczenia".


I nagle, zupełnie niespodziewanie Anna Dymna na długo zniknęła z ekranu. Jej cudowne życie z dnia na dzień zmieniło się w koszmar. Pierwszym ciosem od losu była przedwczesna śmierć męża aktorki, Wiesława Dymnego.
Na szczęście Anna wróciła do zawodu. Odmieniona, dojrzała, świadoma swojego warsztatu i możliwości aktorskich.


Kompleksy związane ze zmianami fizycznymi po urodzeniu dziecka pomógł jej przełamać Kazimierz Kutz - pierwszy reżyser, który zaangażował "inną" Dymną. "Nareszcie prawdziwa baba!" - wykrzyknął, gdy ją wtedy zobaczył.


Nowe oblicze Anny Dymnej zauważyła też Barbara Sass. Aktorka odniosła wielki sukces grając alkoholiczkę w jej filmie "Tylko strach". Otrzymała za tę kreację Złote Lwy Gdańskie na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w 1993 roku.


Od momentu, gdy Anna Dymna poświęciła się pracy w założonej przez siebie Fundacji "Mimo wszystko", rzadko możemy oglądać ją na ekranie. Starannie wybiera role, bo - jak mówi - nie chce marnować czasu, który może poświęcić tym, którzy najbardziej potrzebują pomocy - skrzywdzonym przez los, chorym dzieciom.


Przy okazji przyznania Annie Dymnej tytułu "Kobieta z charakterem 2011" na uroczystej gali padały pytania, jaka naprawdę jest aktorka. Jej konkurentki do nagrody stwierdziły, że Ania to wrażliwa, ciepła i serdeczna kobieta, w której nie ma nic z egzaltowanej, kokieteryjnej gwiazdy. Ona sama powiedziała, że ciągle czuje się młoda i pełna zapału do niesienia pomocy innym.


- Wybrałam zawód, który pozwala zachować wewnętrzną młodość i zdolność do marzeń - stwierdziła.


W naszej galerii znajdziecie zdjęcia w środowej uroczystości wręczenia Annie Dymnej lauru "Kobieta z charakterem 2011"

Agencja W. Impact
Dowiedz się więcej na temat: Anna Dymna | Licencja na wychowanie | Blondynka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy