Leśniczówka
Ocena
serialu
8,6
Bardzo dobry
Ocen: 1063
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Maria Pakulnis: Wiem, co to znaczy ból i samotność

Maria Pakulnis, którą od paru lat możemy oglądać w serialu "Leśniczówka", otrzymała w poniedziałek statuetkę Orła dla najlepszej aktorki drugoplanowej za rolę w filmie "Johnny". Gwiazda nie kryła wzruszenia. Tym bardziej, że to dla niej pod wieloma względami kreacja bardzo osobista. Odbierając nagrodę wyznała, że życie jej nie oszczędzało.

Maria Pakulnis: Trudne dzieciństwo

"Najwidoczniej nie była mi pisana kariera filmowa. Mam już swoje lata, swoje zagrałam, swoje przeżyłam, dostałam nagrody, pracowałam z naprawdę najwybitniejszymi ludźmi w tym kraju" - mówiła Maria Pakulnis w czerwcu 2022 roku. Zapewne nie spodziewała się, że minie kilka miesięcy i będzie odbierała statuetkę Orła dla najlepszej aktorki drugoplanowej za rolę w filmie "Johnny".

Aktorka nie kryła wzruszenia. Dla Marii Pakulnis ta kreacja pod wieloma względami była bardzo osobista. Grając umierającą pacjentkę hospicjum, aktorka wykorzystała prywatne, bolesne doświadczenia. A tych życie jej nie szczędziło.

Reklama

Aktorka w licznych wywiadach otwarcie mówiła o swoim trudnym dzieciństwie. Schorowanej, pogrążonej w depresji mamie i ojcu, który traumę spowodowaną pobytem w łagrach topił w alkoholu. Przez lata zamkniętą w sobie nastolatkę z Giżycka prześladował "brak".

"Wiem, co to znaczy ból i samotność w dzieciństwie" - przyznała w programie "Orły 2023: rozmowy o kinie". Zapewniła przy tym, że jej doświadczenia, te z lat młodości, jak i późniejsze, nigdy nie sprowokowały jej do postawienia się w roli ofiary.

Przed laty aktorce pomogła polonistka w Liceum Medycznym Pielęgniarstwa w Giżycku. To ona dostrzegła w niej talent sceniczny i zachęciła do odważnej decyzji o aktorstwie.

"To dzięki niej pojechałam na studia, na egzamin, na który mnie zawiozła. Wiozła wówczas także swojego syna, na reżyserię dźwięku. Dla mnie to postać legenda. W życiu nie spodziewałam się, że ktokolwiek zwróci na mnie uwagę. Byłam młodą dziewczyną, wiedziałam, że muszę zdobyć zawód, że muszę zmierzyć się z życiem, bez żadnego wsparcia. Dzięki niej narodziłam się na nowo, raptownie moje życie wywróciło się totalnie" - dodała.

Maria Pakulnis: Krzysztof Zaleski zmienił jej życie

Drugie spotkanie, które zmieniło życie Pakulnis, miało miejsce w 1981 roku w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Początkująca, wciąż niepewna siebie aktorka poznała tam Krzysztofa Zaleskiego, znanego aktora i reżysera. Choć, jak wspomniała w jednym z wywiadów, szybko między nimi zaiskrzyło, nie od razu poddała się temu uczuciu. Zaleski był bowiem wtedy w separacji z Krystyną Wachelko. Na randkę jednak wkrótce się umówili. Co ciekawe, aktor na to spotkanie nieoczekiwanie zabrał kolegę.

Ta nietypowa randka nie zniechęciła jednak Pakulnis. Na kolejnych przekonała się, że spotkała mężczyznę, z którym może rozmawiać godzinami. Dlatego gdy Zaleski dostał rozwód, Pakulnis, nie bacząc na dzielącą ich różnicę wieku, postanowili zostać jego żoną.

"Dzięki niemu poznałam mnóstwo dobrej literatury, rozwijałam się, ale to się odbywało przy okazji. Fajnie się pracowało razem. Ja nie byłam przez niego lepiona, bo byłam osobą dość niezależną. Strasznie pragnęłam domu, którego nigdy nie miałam" - wyznała w rozmowie z magazynem "Pani" Pakulnis.

Może właśnie dlatego aktorka walczyła o to małżeństwo, gdy Krzysztof Zalewski wdał się w romans z Joanną Trzepiecińską. Pakulnis nie tylko mu wybaczyła, ale też namówiła go do powrotu i odbudowania ich związku. Trwała przy nim też, gdy zachorował na raka mózgu. Potworna diagnoza, którą Zaleski usłyszał w 2006 roku, była początkiem dwóch trudnych lat jego powolnego odchodzenia. Pakulnis w tym czasie pracowała, wychowywała syna, opiekowała się mężem i oswajała z tym, że w końcu nadejdzie to, co nieuchronne.

"Warto zrobić wszystko, żeby nie zostać samemu na koniec"

Gdy czytała scenariusz filmu "Johnny", Maria Pakulnis zapewne niejednokrotnie widziała migawki z własnego życia. Udanego, bo ten "brak", który odczuwała w dzieciństwie, udało się jej wypełnić miłością, spełnieniem zawodowym, relacją z synem.

"To ważne mieć kontakt, przekazywać coś, uczyć czegoś, a nie tylko zabezpieczać młodym ludziom tysiące dodatkowych zajęć. Dziś młody człowiek jest zabezpieczony, ale kompletnie samotny. Dzieci pozostawione same sobie, robienie kariery, dziadkowie - niepotrzebni, niewygodni. Wiem, co to znaczy ból i samotność w dzieciństwie" - przyznaa.

"Życie jest kruche, przelatuje tak szybko, warto zrobić wszystko, żeby nie zostać samemu na koniec. Rodzimy się samotni i umieramy samotni, ale jakie to jest ważne, żeby mieć przy sobie kogoś, kto cię będzie trzymał za rękę" - powiedziała aktorka.

swiatseriali/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Maria Pakulnis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy