Zbyt duże ryzyko
Dzięki Danielowi Ordzie, którego gra w serialu "Lekarze", Wojciech Zieliński wiele się dowiedział o sobie samym. Przede wszystkim tego, że za nic w świecie nie chciałby być chirurgiem!
Koledzy z planu mówią, że stół chirurgiczny stał się Pana pasją, żeby nie powiedzieć obsesją?
- Tak, to prawda. Nawet kiedy kroję w domu mięso na obiad, robię to w masce i rękawiczkach chirurgicznych.
Był pan przy narodzinach córki?
- Owszem. Mało tego! Asystowałem pani Ani, położnej, i osobiście przeciąłem pępowinę.
Jeszcze kilka lat temu, po wypadku w teatrze, sam walczył pan o życie i powrót do zawodu. Korzysta pan w serialu z tamtych doświadczeń?
- Akurat przy budowaniu postaci Daniela Ordy nie wykorzystywałem doświadczeń życiowych, poza obserwacją chirurgów w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSW w Warszawie. Tutaj kieruję specjalne podziękowania dla doktora Bojakowskiego, który był moim konsultantem. Miałem to szczęście, że właśnie tacy lekarze opiekowali się mną podczas moich licznych wypadków i uszkodzeń ciała.
W czym pana zdaniem tkwi tajemnica sukcesu seriali medycznych, także "Lekarzy", którzy utrzymują znakomitą oglądalność?
- Wydaje mi się, że widza oglądającego seriale medyczne napawa optymizm, że współczesna medycyna potrafi okiełznać niemal każdy problem ludzkiego ciała. Do tego te atrakcyjne lekarki i pielęgniarki...
Elegancki garnitur, idealnie ułożone włosy i wypucowane na glanc buty. Jednym zdaniem - facet pedant. Jak odnajduje się pan w jego skórze?
- Daniel Orda to postać zbudowana w większości na przeciwstawnych cechach mojego charakteru. Co nie znaczy, że jestem brudasem - bałaganiarzem. A może jestem?
Spędził pan trochę godzin sam na sam z Danielem. Dowiedział się pan dzięki niemu czegoś o sobie?
- Dowiedziałem się, że Wojciech Zieliński nigdy nie mógłby być chirurgiem. Błędna diagnoza, jeden zbyt nerwowy ruch skalpelem i lodówka w szpitalnej kostnicy wita nowego gościa. Taka ogromna odpowiedzialność albo poprawiłaby koniunkturę w przemyśle spirytusowym, albo sam szybko bym skończył jako pacjent na oddziale psychiatrycznym.
Gdyby miał pan przeprowadzić Danielowi operację na otwartym sercu to... co by mu pan dał, a czego pozbawił?
- Dałbym mu trochę więcej luzu, odwagi i spontaniczności. A pozbawił - zresztą nie tylko Daniela - myśli, że życie to tylko praca.
Chciałabym zobaczyć Daniela w sytuacji intymnej, damsko-męskiej. To mogłoby być zabawne. Czy już do takiej doszło na planie i kim była ta dziewczyna?
- Dziewczyna była na pewno szczęściarą, o okolicznościach mówić nie mogę, bo siedmiolatki potrafią już czytać... Odpowiedź jest zawarta w kolejnych odcinkach 'Lekarzy'.
Rozmawiała Beata Banasiewicz