"Lekarze": Piotr Polk szczerze o sobie
Piotr Polk, czyli Krzysztof Florczyk z "Lekarzy", udzielił szczerego wywiadu magazynowi "Grazia". Opowiedział między innymi o tym, że o mały włos zamiast aktorem, zostałby... elektrykiem. Po śmierci ojca, w wieku 19 lat, musiał zadecydować, czy zająć miejsce ojca w rodzinnych Kaletach i zaopiekować się mamą, czy podążać za marzeniem. Zdradził, że nie wierzył w siebie.
- Pamiętam jeden dzień. Depresyjny, pełen zwątpienia, jakiejś rezygnacji. Doszedłem do wniosku, że aktorstwo chyba nie ma sensu. Może nawet byłoby fajnie, gdybym się dostał. Ale przecież ja się na pewno nie dostanę, więc po co mam to wszystko rzucać: dom, mamę, Kalety, moją pierwszą miłość. I wtedy powiedziałem mamie, że to nie jest najlepszy pomysł, że chyba muszę wszystko poukładać sobie na nowo.
Jednak dzięki wsparciu matki i nauczycielki polskiego, zdecydował, że będzie zdawał do szkoły aktorskiej.
- [Mama - przyp.red.] prosiła, żebym pojechał, bo całe życie będę sobie wypominał, że się poddałem. Przy każdym filmie, każdym teatrze telewizji, będę się dręczył: że mogłem tam być, mogłem spróbować, więc dlaczego zabrakło mi odwagi? Bardzo mnie wsparła moja polonistka z technikum, Magdalena Mokrzyc.
Dostał się do Szkoły Filmowej w Łodzi. Jego profesorami byli m.in. Jan Machulski, Marian Opania, Daniel Olbrychski.
- Chyba po 20 latach zapytałem Jana, dlaczego oni mnie wtedy przyjęli do tej szkoły, skoro na jakiejś konsultacji przed egzaminami jeden z profesorów westchnął: "Może i coś w nim jest, ale chyba nie warto rozpalać tej iskierki". [...]Powiedział tak: "Największą twoją zaletą było to, że byłeś kompletnie inny. Mówiłeś inaczej, inaczej wyglądałeś, miałeś w sobie inne cechy, inną naturę, charakter, czuć było, że jesteś prawdziwym Ślązakiem. Poza tym było w tobie całe mnóstwo dziwnych sprzeczności: byłeś bardzo przystojny, ale jak się odezwałeś, byłeś Ślązakiem ze wsi spod Bytomia (śmiech). Chciałeś być aktorem, a jednocześnie byłeś bardzo skryty i zamknięty. Jak powiedziałeś Wielką Improwizację ze śląskim akcentem, to po prostu było piękne!" (śmiech) Pamiętam też, jak mnie kiedyś w szkole zapytał: "Co z tego, że czegoś nie umiesz? Super, że nie umiesz, bo się nauczysz. Masz wyobraźnię, chce ci się, jesteś głodny nowego. Po co nam w szkole taki, co już wszystko wie?.
Aktor opowiedział także o przygotowaniach do roli Krzysztofa w "Lekarzach", podczas których uczestniczył w paru prawdziwych operacjach.
- Parę razy spędziłem na oddziale pół dnia. Umyli mnie, ubrali na zielono i tak sobie stałem przy tym stole operacyjnym, przyglądałem się, słuchałem. Byłem świadkiem wycięcia płata wątroby, guza policzka, laparoskopijnego usunięcia przepukliny, zabiegu laryngologicznego... Na początku byłem totalnie zaskoczony, że to tak wygląda... [...] To, w jaki sposób rozmawiają ze sobą chirurdzy. Na pewno nie tak jak my w serialu. [...] Myślę, że wielu widzom mogłoby to wydawać się dziwne, nieprawdziwe, niewłaściwe, obraźliwe, szokujące. Oczywiście nie mówię o stricte technicznym języku, dotyczącym samej operacji, ale o tym, o czym normalni ludzie rozmawiają w pracy. Nie zawsze księgowy z księgowym rozmawia o liczbach.
Powiedział także, że zaakceptował siebie takiego, jakim jest. Sam podejmował własne decyzje i nie żałuje ich: -Nie będę prał Polka po łbie, bo po co? Zaprzyjaźniłem się z nim. Jest fajnym facetem.
Czego brakowało mu najbardziej, gdy stracił ojca? Ile znaczyło dla niego marzenie o byciu aktorem? Czy potrzebna jest mu męska przyjaźń? Odpowiedzi na te (i nie tylko) pytania znajdziecie w 8. numerze "Grazii".