"Lekarze": Jak grom z jasnego nieba!
Przed nami wyjątkowo silne emocje. Będziemy świadkami desperackiej walki o życie Olgi i jej nienarodzonego dziecka. Lekarze toruńskiego szpitala zrobią wszystko, żeby ich ocalić...
Początek dramatu będzie zupełnie przypadkowy. Nieostrożny lub roztargniony kierowca wjedzie na stacje benzynową. Źle obliczy odległość, uszkodzi fragment konstrukcji. Po chwili rozpęta się piekło. Wybuch odrzuci Olgę (Magdalena Boczarska) o kilkanaście metrów.
Stacja stanie w płomieniach. Ratownicy na miejscu katastrofy odnajdą oszołomioną, ale przytomną Olgę. Pierwsze badanie wykaże, że jej oparzenia to najmniejszy problem. Prawdziwym zagrożeniem dla życia będą obrażenia wewnętrzne ciężarnej kobiety.
Lekarzom uda się także odnaleźć Kellera (Paweł Małaszyński). W pierwszej chwili odniosą wrażenie, że jego stan jest znacznie lepszy. Będzie tylko podejrzenie wstrząśnienia mózgu.
Czy to prawda, trudno powiedzieć, bo już w szpitalu Maks zdejmie kołnierz ortopedyczny, wstanie z łóżka i zamiast na badania, pójdzie dowiedzieć się o stan Olgi.
Spędzi przy jej łóżku wiele godzin. Przez chwilę będzie się wydawało, że sytuacja jest opanowana.
Kobieta odzyska przytomność i dowie się, że jej dziecku nic nie zagraża. Nagle jednak zacznie słabnąć tętno płodu. Konieczne okaże się cesarskie cięcie, niezwykle ryzykowne z powodu obrażeń Olgi.
Maks będzie przez szybę obserwował operację. W końcu zobaczy swojego syna. Ponieważ do terminu porodu zabraknie tylko dwóch tygodni, noworodek będzie na tyle silny, że ojciec weźmie go w ramiona. Pokaże Oldze synka i da jej znać, że z dzieckiem wszystko w porządku.
Ale to już koniec dobrych wiadomości. Młoda matka, wyczerpana obrażeniami i operacją straci odporność.
Kiedy Keller dowie się o podejrzeniu sepsy, będzie przerażony. Jego koledzy rozpoczną rozpaczliwą walkę o życie chorej, ale przegrają. Olga umrze.
IP