"Żar tropików": Rob Stewart wstydził się za Nicka
Wartka akcja, szalone pościgi, piękne kobiety, zapierające dech w piersiach widoki i uwodzicielski Rob Stewart w roli bezczelnego detektywa kobieciarza. Tak krótko możemy opisać gorący hit lat 90. Postanowiliśmy wytropić Nicka Slaughtera z "Żaru tropików" i sprawdzić, jak się mają jego słynne hawajskie koszule.
Pamiętacie obłędne widoki, piaszczyste plaże, palmy, szum oceanu i połyskujące w słońcu półnagie ciała modelek opalających się bez skrępowania? Kojarzycie Nicka Slaughtera (Rob Stewart), wiecznie goniącego jakichś przestępców, opędzającego się od kobiet, któremu towarzyszyła nieustępliwa Sylvie Girard (Carolyn Dunn)? Tak kojarzy nam się "Żar tropików". Marzyliśmy o przygodach Nicka i wakacjach nad oceanem. Kanadyjski serial nie odniósł oszałamiającego sukcesu w Ameryce, ale został bardzo dobrze przyjęty w Europie. Mieliśmy okazję oglądać go w 1994 roku.
Na początku lat 90. Rob Stewart był bezrobotnym scenarzystą i reżyserem z kilkutysięcznym długiem na koncie. Zbliżał się do 30-tki, gdy zaczął chodzić na przesłuchania w nadziei, że uda mu się zarobić na własne projekty filmowe. Stewart wspomina, że w tamtym czasie nie było go stać nawet na fryzjera i nosił długie, zmierzwione włosy. Na casting przyszedł niechlujnie ubrany w t-shirt i wytarte jeansy.
- To było naprawdę bardzo kiepskie przesłuchanie - przyznaje po latach Rob.
- Niefortunnie poprzedniej nocy udałem się na mocno zakrapianą imprezę - dodaje.
Ponoć jego próba była tak nieudana, że producent Peter Locke i współtwórca Sam Egan od razu zaczęli przewijać taśmę z nagraniem. O losach Stewarta zadecydowała żona Locke’a, której przystojny aktor od razu wpadł w oko.
"To jest wasz człowiek" stwierdziła, gdy jego twarz pojawiła się na ekranie i tym sposobem Rob dostał rolę Nicka Slaughtera. Aktor od razu poprosił o uporządkowanie bałaganu, który nosił na głowie, ale ku jego zaskoczeniu Locke stanowczo odmówił. Zamiast tego kazał związać rozwichrzone włosy w kucyk i odziać aktora w wiecznie rozpięte hawajskie koszule.
Wymyślony przez Kanadyjczyków Nick nie należał do grona szablonowych amerykańskich bohaterów.
- Slaughter jest nieudacznikiem. Prawie każdy odcinek zaczyna się od tego, że obrywał od dziewczyny albo jakiegoś typa spod ciemnej gwiazdy. Jest komiczny. Mimo to, na końcu zawsze rozwiązuje sprawę, nad którą pracuje. Zawdzięcza to swojemu uporowi, co przyciąga widzów - mówi Rob.
- Kiedy po raz pierwszy czytałem scenariusz, wydawało mi się, że Nick nienawidzi kobiet. Nie chciałem, by taki był. Scenarzyści stopniowo złagodzili jego wizerunek. Gdy miałem do wypowiedzenia bardziej ostre kwestie, starałem się obracać je w żart. Uśmiechałem się, by nie brzmieć, jak ostatni cham - wyjaśnia aktor.
- Dopiero po kilku odcinkach oswoiłem się z graniem Nicka. Początkowo go nie znosiłem. Zresztą nie do końca wiedziałem, jak go grać. Wydawało mi się, że wystarczy podążać za hasłem "Och, ja tylko próbuję śmiać się z siebie". Mówiłem scenarzystom, że jeśli pozbędziemy się tej jego chamskiej złości, jeśli będzie miał do siebie dystans, to stanie się bardziej sympatyczny. Niebawem poczułem się pewnie, a scenarzyści zaczęli zmieniać Nicka. Nie oglądałem serialu, ale pod koniec to już był inny facet. Tak, jak David Hasselhoff w "Słonecznym patrolu" - też ratował każdą sytuację i to z tym serialem przegraliśmy walkę o przetrwanie na antenie. Koszule wylądowały w szafie, a ja ściąłem kucyk - wspomina Rob.
Stewart chciał zapomnieć o tej roli, ale zmienił zdanie. - Nie ukrywam, że ten serial był po prostu koszmarny. Obciach. Wstydziłem się roli Nicka, ale przynajmniej rzuciłem pracę kelnera. Kiedy po latach dowiedziałem się, że w dawnej Jugosławii (Serbii) Slaughter stał się symbolem walki z reżimem Slobodana Miloševicia, zmieniłem o nim zdanie. Cieszę się, że ten serial wzbudził pozytywne emocje w ludziach. Był dla nich wsparciem w tych trudnych czasach. Bardzo mnie to poruszyło - wyznaje Stewart.
W 2008 roku Rob przypadkiem odkrył, że "Żar tropików" był bardzo popularny w latach 90. w obecnej Serbii. Nick jest prawdziwym bohaterem, a on sam cieszy się ogromną popularnością w tym kraju. Razem z kolegą Markiem Vespim pojechali do Belgradu i spotkali się z wyjątkowo ciepłym przyjęciem. Uwiecznili spotkania Roba Stewarta z fanami. Na tej podstawie powstał film dokumentalny "Nick Slaughter na prezydenta" opowiadający, jak detektyw stał się symbolem walki opozycji z rządami Slobodana Miloševicia. Vespi uważa, że to apolityczność, humor i swoboda, z jaką działał Nick sprawiły, iż "Żar..." odniósł sukces w dawnej Jugosławii. Stał się superherosem, porównywalnym z Batmanem.