Wystąpił w niemal każdym hicie TVP. Wciąż nikt nie pamięta, jak się nazywa
Choć jego twarz zna każdy fan polskich seriali, nazwisko wciąż pozostaje zagadką. Arkadiusz Nader to jeden z najbardziej zapracowanych aktorów w kraju, który od lat pojawia się w kultowych produkcjach, nie szukając blasku fleszy.
Arkadiusz Nader to jeden z tych aktorów, których kojarzy każdy widz polskich seriali - choć mało kto potrafi powiedzieć, jak właściwie się nazywa. Od dekad pojawia się w najgłośniejszych produkcjach telewizyjnych, wcielając się w postacie, które doskonale pasują do ekranowej codzienności. A jednak - wciąż pozostaje w cieniu głównych gwiazd.
Wystarczy spojrzeć na jego dorobek, by zrozumieć, że trudno o bardziej zapracowanego aktora. "Na Wspólnej", "Ojciec Mateusz", "Na dobre i na złe", "Barwy szczęścia", "Leśniczówka", "Na sygnale" - to tylko część tytułów, w których można było go oglądać. Nader często wciela się w role funkcjonariuszy policji, lekarzy czy sąsiadów - postacie drugoplanowe, ale wyraziste i zapadające w pamięć.
Nie wszyscy wiedzą, że w kultowych "Miodowych latach" zagrał aż dwie różne role. Pojawiał się też w "Rodzinie zastępczej", "Ranczu" i wielu spektaklach Teatru Telewizji. W "Ranczu" fani mogą go pamiętać jako aspiranta Stanisława Koteckiego - męża Wioletki i bywalca ławeczki, jednej z ikon serialu.
Arkadiusz Nader urodził się w 1962 roku. Aktorstwa uczył się w warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej, którą ukończył w 1987 roku. Już wtedy było wiadomo, że ma niezwykłą łatwość wcielania się w postaci "z ludu" - bliskie widzowi, prawdziwe i bez cienia sztuczności.
Zadebiutował w serialu "Pole niczyje", gdzie grał Edwarda Fidzińskiego. Od tego momentu jego nazwisko - choć niekoniecznie rozpoznawane - zaczęło pojawiać się coraz częściej w czołówkach polskich produkcji.
Choć jego twarz gościła na ekranie niezliczoną ilość razy, przeciętny widz często nie potrafi wskazać, kim właściwie jest aktor, którego widzi. To paradoks wielu drugoplanowych gwiazd polskiego ekranu - obecni są niemal wszędzie, ale rzadko występują w medialnych wywiadach czy na okładkach.
Arkadiusz Nader nie buduje kariery na kontrowersjach czy sensacjach. To artysta skupiony na pracy i swojej profesji - bez medialnych fajerwerków. Może właśnie dlatego wciąż tak często zapraszany jest do kolejnych produkcji - reżyserzy wiedzą, że mogą liczyć na jego doświadczenie i niezawodność.
Choć to seriale przyniosły mu największą rozpoznawalność, Nader ma także solidne doświadczenie teatralne. Grał w spektaklach reżyserowanych m.in. przez Roberta Glińskiego i Zbigniewa Lesienia. W jednym z nich wcielał się w Leopolda Himmmlischsta, a w klasycznym "Panu Damazym" grał Antoniego.
Występował również w filmach - m.in. w "Pętli" Patryka Vegi. Mimo że rzadko dostaje główne role, jego obecność zawsze dodaje produkcjom realizmu i wiarygodności.
Arkadiusz Nader to przykład aktora, który nie potrzebuje pierwszego planu, by zostać zapamiętanym. Gra z zaangażowaniem, autentycznie i z ogromnym doświadczeniem. W czasach, gdy świat show-biznesu stawia często na błysk, on wciąż reprezentuje klasyczną, warsztatową szkołę aktorstwa.
Widzowie, którzy pokochali "Ranczo", "Na dobre i na złe" czy "Barwy szczęścia", znają go doskonale - choćby z widzenia. Warto więc przy najbliższej okazji, widząc znajomą twarz na ekranie, powiedzieć: "To Arkadiusz Nader" - bo jego dorobek naprawdę na to zasługuje.
Zobacz też:
Był na szczycie i porzucił aktorstwo. Wszystko przez kultową rolę
Wojciech Medyński był najprzystojniejszym polskim aktorem. Wyjechał z kraju i przepadł
Wybitny polski aktor znowu na dużym ekranie! "Mądrość i siła nie zależą od wieku"