Wiesław Gołas przeżył koszmar, grając swą popisową rolę...
Wiesław Gołas, czyli Marianek Szyguła z niezapomnianej „Drogi”, z ogromnym sentymentem – ale również ze zgrozą - wspomina pracę na planie serialu Sylwestra Chęcińskiego. Aktor dopiero kilka lat temu zdradził, że gdy po raz pierwszy usiadł za kierownicą ośmiotonowego jelcza, nie miał prawa jazdy! - Po każdym ujęciu byłem mokry ze strachu – wyznał.
Wiesław Gołas to jeden z najbardziej lubianych polskich aktorów wszech czasów.
Debiutował ponad 65 lat temu w filmie "Pokolenie" Andrzeja Wajdy, później zagrał w wielu wybitnych filmach (m.in. w "Ogniomistrzu Kaleniu", "Jak być kochaną" i "Rękopisie znalezionym w Saragossie").
Jednak największą popularność przyniosły mu role serialowe: kapitan Sowa w kultowym "Kapitanie Sowie na tropie", Tomasz Czereśniak w "Czterech pancernych i psie" i przede wszystkim kierowca Marianek Szyguła w "Drodze". To właśnie swą rolę w "Drodze" 90-letni aktor uważa za najciekawszą w karierze.
- Rolę Marianka Andrzej Mularczyk napisał specjalnie dla mnie - powiedział wiele lat po premierze.
Gdy Wiesław Gołas dowiedział się, że ma zagrać kierowcę ciężarówki, był przerażony, bo wcześniej kierował jedynie... czołgiem na planie "Czterech pancernych i psie", co zresztą wcale nie szło mu jak z płatka.
- Na planie "Pancernych" wszyscy próbowaliśmy kierować czołgiem i, wstyd się przyznać, nawet ścinaliśmy Rudym 102 drzewa - wyznał na łamach książki "Gołas". Do tego, że prowadził jelcza nie mając prawa jazdy, aktor przyznał się dopiero, gdy przeszedł na emeryturę.
- Odebrałem parę lekcji jazdy od instruktora, z którym jechaliśmy na trasę Wrocław-Berlin, żeby poćwiczyć. Kiedy wyjeżdżaliśmy jelczem na zdjęcia, zawsze towarzyszył nam milicjant na motorze, bo potrzebny był ktoś, kto zatrzymywałby ruch - wspomina aktor.
- Gdy siadałem za kierownicą, od razu miałem ręce mokre ze strachu. To był koszmar - dodaje.
Wiesław Gołas nie kryje, że po premierze "Drogi" stał się idolem... kierowców, a szefowie oddziałów PKS w całej Polsce zapraszali go na spotkania z załogami, na które zawsze jeździł z duszą na ramieniu.
- Bałem się tych spotkań z kierowcami z PKS, bo wiedziałem, że wcześniej czy później zorientują się, że nie mam zielonego pojęcia o prowadzeniu samochodu. Sylwester Chęciński przedstawiał mnie zawsze jako kierowcę z wrodzonym talentem ale bez prawa jazdy - wyznał, wspominając swą popisową rolę.