"W labiryncie": Klucz do sukcesu
Serial "W labiryncie" pojawił się na antenie w 1988 roku i był pierwszą operą mydlaną w Polsce! Już od pierwszych odcinków zaskarbił sobie sympatię widzów i bił rekordy popularności. Choć wielu patrzyło sceptycznie na tego typu produkcje, serial miło zaskoczył i poruszył miliony Polaków!
"W labiryncie" był całkowicie nowym formatem w polskiej telewizji, jednak serialowi udało się zyskać duże grono odbiorców.
To z pewnością za sprawą tego, że przedstawiał losy lekarzy, farmaceutów, naukowców i biznesmenów na przełomie lat 80. i 90., czyli w czasie przeobrażeń gospodarczych i ustrojowych.
Oglądalność serialu sięgała 16 milionów widzów, na co miała wpływ nie tylko podjęta tematyka, ale również dobór obsady.
Prace na planie odbywały się bardzo sprawnie. Po trwających pół roku przygotowaniach, w październiku 1988 ekipa trafiła na plan. Już 30 grudnia tego roku widzowie mogli obejrzeć pierwszy odcinek "W labiryncie".
Pomysł stworzenia opery mydlanej w Polsce był nieco ryzykowny i obawiano się, że taka forma w ówczesnych czasach, kiedy aktorstwo było uznawane za sztukę wyższą, zwyczajnie się nie przyjmie.
Nikogo nie zdziwił więc fakt, że wielu aktorów zrezygnowało z przyjęcia roli w tym serialu.
Ci, którzy zdecydowali się zaufać produkcji i uwierzyć w jej sukces, zostali nagrodzeni ogromną popularnością i uznaniem. Byli to m.in. Marek Kondrat, Piotr Skarga, Sławomira Łozińska, czy Renata Pękul i Agnieszka Robótka-Michalska.
Agnieszka Robótka-Michalska wcieliła się w pierwszoplanową postać Ewy Glinickiej, która po tragicznej śmierci swojego narzeczonego decyduje się na rozpoczęcie pracy w Pracowni Farmakodynamiki Instytutu Farmakologii Klinicznej. Aktorka miała wówczas 24 lata i rozpoczynała swoją przygodę z aktorstwem.
Przyjęcie głównej roli zapewniło jej dużą rozpoznawalność, którą jednak sama zaprzepaściła. Po 52. odcinku zdecydowała się odejść z serialu, co było prawdziwym szokiem, była wtedy bowiem u szczytu kariery.
"Byłam zmęczona i czułam przesyt. Postać Ewy mnie denerwowała. Grzeczna, niemal bez wad, do tego jeszcze chorowita i z pokorą znosząca wszystkie możliwe ciosy od losu - na dłuższą metę było to dla mnie nie do wytrzymania - wytłumaczyła swoją decyzję aktorka. - Chciałam grać ambitne role. Gdy jest się młodym, inaczej podejmuje się decyzje. Niczego jednak nie żałuję, widocznie tak miało być".
Robótka-Michalska spodziewała się, że będzie zasypywana propozycjami. Niestety, rzeczywistość okazała się bolesna. Aktorka grała jeszcze drugo- i dalszoplanowe role w serialach telewizyjnych (m.in. w "Klanie", "Samym życiu", "40-latku. 20 lat później" czy "Rodzinie zastępczej". Niestety, już nigdy nie została główną bohaterką. W 2009 roku zupełnie wycofała się z branży.
Dzisiaj spełnia się w roli żony i matki i nie tęskni za telewizją.
Serial "W labiryncie" był pierwszą w Polsce operą mydlaną. Gatunek ten był wówczas uznawany za jedną z najbardziej niszowych produkcji.
Otwartość producentów, aktorów i wiara w powodzenie pozwoliły serialowi na uzyskanie dużej oglądalności.
Nowością okazało się też kręcenie poszczególnych scen w prawdziwych wnętrzach, a nie tylko w specjalnie przygotowanych halach produkcyjnych.
Ponadto zdjęcia często odbywały się też w plenerze, a aktorzy musieli sami zadbać o kostiumy dla swoich postaci.