Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10719
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"W labiryncie": Dlaczego Agnieszka Robótka-Michalska zrezygnowała z kariery?

Zagrała w serialu, który bił rekordy popularności. Zaskakująca decyzja przerwała jej dobrze zapowiadającą się karierę. Aktorka niespodziewanie postanowiła zrezygnować z serialu, który przyniósł jej sławę. Fani nie kryli zaskoczenia. Dlaczego zdecydowała się na ten krok?

Serial "W labiryncie" nazywany jest pierwszą polską telenowelą. Gdy w grudniu 1988 roku trafił na ekrany, spotkał się z niechęcią krytyków. Za to widzowie byli zachwyceni. Przez 2 i pół roku co tydzień przyciągał przed telewizory ponad 10 milionów widzów. W szczytowym momencie serial oglądało aż 16 milionów Polaków!

Produkcja w reżyserii Pawła Karpińskiego miała cechy amerykańskiej opery mydlanej. Łącznie powstało 120 odcinków. Fabuła skupiała się na losach grupy "zwykłych Polaków" z Warszawy. 

Główną bohaterką jest Ewa Glinicka, która po śmierci narzeczonego zaczyna pracę w Pracowni Farmakodynamiki Instytutu Farmakologii Klinicznej.

Reklama

Rolę Ewy powierzono 24-letniej Agnieszce Robótce. Młoda aktorka miała już na swoim koncie role w kilku popularnych serialach. Szkołę teatralną ukończyła w 1986 roku, chociaż początkowo nie marzyła o aktorstwie. Chciała zostać archeologiem. Robótka dzieciństwo spędziła poza granicami Polski. Rodzice aktorki byli dyplomatami i przez kilka lat mieszkali w Brazylii. Po powrocie do Polski lepiej mówiła po francusku i portugalsku, niż po polsku. Jednak bez problemu dostała się na warszawską PWST. Zadebiutowała w kultowych "Zmiennikach". W tym samym czasie podbijała warszawskie teatry.

Nie spodziewała się, że telenowela odniesie taki sukces. Aktorzy z serialu stali się gwiazdami. Robótka będąc u szczytu sławy zdecydowała się odejść z serialu. Jej decyzja zaskoczyła wszystkich. Była pierwszą aktorką w Polsce, która na własne życzenie zrezygnowała z głównej roli i musiała zastąpić ją koleżanka po fachu. - Po 52. odcinku stwierdziłam, że mam dosyć - tłumaczyła po latach. 

- Byłam zmęczona i czułam przesyt. Postać Ewy mnie denerwowała. Grzeczna, niemal bez wad, do tego jeszcze chorowita i z pokorą znosząca wszystkie możliwe ciosy od losu - na dłuższą metę było to dla mnie nie do wytrzymania. Inna rzecz, że nie udźwignęłam wtedy ciężaru tego wszystkiego. Niesłychana popularność, wywiady, autografy, obcy ludzie wypytujący mnie, co dalej z Ewą... Pragnęłam wyzwolić się z tego dość jednostronnego zaszufladkowania. Wydawało mi się, że rok na planie serialu to całe wieki.

Tymczasem dziś produkcje telenowel ciągną się po 500, 600, a nawet 1000 odcinków. Poza tym ja miałam inne plany życiowe. Może faktycznie byłam aktorką niepokorną? Marzyło mi się coś więcej.

"Chciałam grać ambitne role. Gdy jest się młodym, inaczej podejmuje się decyzje. Niczego jednak nie żałuję, widocznie tak miało być" - podsumowała swoją decyzję w "Tele Tygodniu".

Zdradziła również, że wątek jej postaci zaczął ją irytować. Czuła, że się nie rozwija, brakowało jej ambitnych propozycji.

- Serial zrobił mi dużo krzywdy, bo wszyscy oceniali mnie przez pryzmat Ewy, którą grałam. Potem nikomu nie pasowałam już do żadnej roli - podsumowała swoją rolę w serialu "W labiryncie". Nie pomógł również fakt, że wtedy telenowele były traktowane jako produkt drugiej kategorii. Niektórzy artyści rezygnowali z udziału w serialu. Do tej grupy należały m.in. Grażyna Barszczewska oraz Joanna Żółkowska. Robótka-Michalska stwierdziła, że musiała odpokutować swój udział w serialu. 

- Proszę pamiętać, że to były zupełnie inne czasy. Wtedy serial traktowany był jako najniższa kategoria spośród wszelkich form filmowych. To odium automatycznie spadało na aktorów, którzy w tych serialach grali. Jednak mogę stwierdzić z uśmiechem, że najwięksi ówcześni przeciwnicy i krytykanci seriali dziś sami grają główne role w tasiemcach - mówiła aktorka. 

Po zakończeniu pracy na planie serialu praktycznie zapadła się pod ziemię. Wyszła za mąż, a w 1989 roku wyjechała do Anglii. - Po pierwsze, tak mi się ułożyło życie. Miałam okazję wyjechać zagranicę i skorzystałam z tego. A po drugie, czułam, że pomimo popularności i tego, że wszyscy co środę mnie oglądają, grana przeze mnie postać nie rozwijała się. Ona musiała być nieszczęśliwa. Scenarzyści mówili mi, że widzowie kochają, że taka jest. Wiedziałam więc, że w każdym kolejnym odcinku moja postać będzie miała pod górkę. I trochę mnie to znudziło - mówiła w programie "Dzień dobry TVN". 

Nie zrezygnowała jednak całkowicie z aktorstwa. Zagrała w kilku angielskich i francuskich produkcjach. Po kilku latach z powrotem przeprowadziła się do Polski. Nie od razy zdecydowała się powrócić przed kamerę. Pojawiła się w popularnych serialach, ale tym razem w rolach epizodycznych. Widzowie mogli ją zobaczyć m.in. w "Klanie", "Samym życiu", "Na dobre i na złe", "Rodzinie zastępczej" czy "Pensjonacie pod różą". 

- Nie grywam w serialach i filmach, bo proponują mi najgorszy chłam, dlatego zawsze grzecznie odmawiam - przyznała szczerze w jednym z wywiadów, dodając, że nie chce marnować nawet minuty na role, których granie nie sprawia jej żadnej przyjemności i nie daje satysfakcji. Dzisiaj skupia się głównie na podróżach i życiu rodzinnym. - Po prostu żyję! Bardzo zależy mi na życiu, i to na przyjemnym życiu! - mówi.

swiatseriali.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy