Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10719
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Tulipan": Polski Casanova? Zniszczył legendę Jerzego Kalibabki

Gdy w czasie pracy nad książką o Jerzym Kalibabce namawiał do rozmowy ludzi, którzy go znali, często spotykał się z odmową. To go jednak nie zniechęciło. Nie zraził się także tym, że dwaj dziennikarze, którzy wcześniej pracowali nad biografią "Tulipana", zmarli przed napisaniem swoich książek. Gdy Wiktor Krajewski zgromadził już dużo materiałów do swojej publikacji, zrozumiał, że nie będzie to rozrywkowa opowieść o "polskim Casanovie", ale historia o groźnym psychopacie. Jego książka "Kalibabka. Historia największego uwodziciela PRL" to wstrząsająca rozprawa z mitem.

Podobno nad dziennikarzami, którzy wcześniej pracowali nad biografią Jerzego Kalibabki, ciążyło fatum...

Wiktor Krajewski: - Gdy zrodził się pomysł napisania książki o Jerzym Julianie Kalibabce, dowiedziałem się, że było już dwóch dziennikarzy, którzy próbowali to zrobić wcześniej. Żaden z nich nie ukończył jednak swojej książki. Obaj zmarli w trakcie pracy.

A co ciebie skłoniło do tego, by zająć się biografią Kalibabki. Wydawać by się mogło, że o człowieku, którego biografia była inspiracją do powstania popularnego serialu "Tulipan", nie da się powiedzieć niczego nowego...

Reklama

- Wpadłem na ten pomysł, bo w dzisiejszych czasach ludzie bardzo interesują się antybohaterami. Poza tym Kalibabka idealnie nadawał się do tego, by poświęcić mu publikację, bo to, jak do tej pory był przedstawiany, choćby we wspomnianym serialu, nijak ma się do rzeczywistości.

Czyli w serialu "Tulipan", który miliony Polaków z zapartym tchem oglądało w drugiej połowie lat 80., nie ma dużo prawdy o Kalibabce?

- Scenarzysta Andrzej Swat i reżyser Janusz Dymek mówią, że Kalibabka był dla nich tylko inspiracją i główny bohater ich serialu nie ma w sobie nic z prawdziwego oszusta. Sam Kalibabka chętnie przyjął tożsamość serialowego bohatera, ponieważ była ona ciekawsza niż jego prawdziwe życie. Dlatego dziś myślimy o nim jako o podrywaczu i nie pamiętamy o przestępstwach, jakich się dopuścił. One nie nadawałyby się w tamtych latach do pokazania widzom.

Czy nie boisz się zarzutów, że poświęcając Kalibabce książkę, niejako stawiasz mu pomnik, romantyzujesz jego postać?

- Wręcz przeciwnie. Pisarka Agnieszka Szpila, która jest feministką z krwi i kości, powiedziała mi, że moja książka niszczy pomnik, który popkultura wystawiła Kalibabce. Oczywiście pojawiają się też sugestie, że takim osobom nie należy poświęcać miejsca w literaturze. Ja się jednak z tym nie zgadzam.

Czy mogłeś liczyć na pomoc rodziny Kalibabków przy pracy nad książką?

- Niestety, rodzina Jerzego Kalibabki kategorycznie odmówiła rozmowy ze mną, stwierdzając, że sami planują napisanie jego biografii. Zastanawiam się, co chcą w niej przedstawić, o ile ich książkę ma cechować obiektywizm.

A kto spośród osób, do których dotarłeś, kto był najbardziej pomocny?

- Najbardziej pomocny okazał się pan Leszek Konarski, dziennikarz, który jako pierwszy odkrył historię Kalibabki i poświęcił mu całą serię artykułów w "Przeglądzie Tygodniowym". On jest skarbnicą wiedzy na ten temat. Przyznał, że sam nosił się z zamiarem napisania o nim książki, ale w końcu uznał, że już wystarczająco dużo czasu poświęcił na pisanie o "Tulipanie".

Co było dla ciebie najtrudniejsze podczas pracy nad książką?

- Niechęć, z jaką spotkałem się w trakcie poszukiwania rozmówców. Myślałem, że wiele osób będzie skorych do podzielenia się wspomnieniami o "polskim Casanovie", a było odwrotnie - spotkałem się ze ścianą. A gdy już ktoś chciał o nim opowiedzieć, to zaznaczał, że będzie się wypowiadać jedynie negatywnie. To był to dla mnie szok, bo byłem przekonany, że ludzie będą opowiadać o nim barwne anegdoty. Okazało się jednak, że więcej jest strasznych historii z udziałem Kalibabki niż zabawnych sytuacji.

Historia której ofiary "Tulipana" najbardziej cię poruszyła?

- Najbardziej poruszyły mnie historie dziewcząt, które Kalibabka wywoził do lasu i tam robił im upokarzające zdjęcia. Kazał im się na nich uśmiechać. Dlaczego? Bo ich uśmiech miał być alibi, miał być dowodem, że same chciały stanąć przed nim nago i zapozować do fotografii. On działał perfidnie, z zimną krwią. Wszystko miał obmyślone. I nie miał skrupułów.

Jaką diagnozę w sprawę Kalibabki postawili specjaliści, z którymi rozmawiałeś, czyli psycholożka Anna Mochaczewska i seksuolog Robert Kowalczyk? Jak ocenili jego osobowość?

- Oboje zgodnie stwierdzili, że Kalibabka miał w sobie rys psychopaty, socjopaty oraz narcyza. Co ciekawe, w książce przytaczam też wypowiedzi z debaty medialnej zatytułowanej "Syndrom Kalibabki", która odbyła się na początku lat 80. W gronie ekspertów byli wtedy m.in. Michalina Wisłocka i Zbigniew Lew-Starowicz. Wszyscy uczestnicy tej dyskusji stwierdzili, że to kobiety, ofiary Kalibabki, były winne, że dały się omotać i okraść. Dostało się też ich matkom, że nie dopilnowały swoich pociech. Kontrast między diagnozą ekspertów, z którymi ja rozmawiałem, a wypowiedziami tych, którzy dyskutowali o Kalibabce na początku lat 80., jest ogromny.

W swojej książce prześledziłeś też to, co działo się z Kalibabką po tym, jak w 1993 roku dzięki amnestii wyszedł na wolność po dziewięciu latach odsiadki. W nowych czasach już takiej kariery nie zrobił...

- Gdy wyszedł na wolność, w Polsce rodził się kapitalizm. Tworzyły się nowe biznesy, a ludzie dorabiali się fortun. A Kalibabce jakoś nie szło, albo on nie chciał, aby szło. W rodzinnym Dziwnowie założył bar, potem stragan z warzywami, ale wolał udzielać wywiadów za drobne kwoty. Wtedy już też nie wzbudzał aż takich zachwytów u kobiet. Ale i tak znalazło się kilka, które udało mu się uwieść i okraść.

Rozmawiał Andrzej Grabarczuk (PAP Life)

Wiktor Krajewski - dziennikarz i pisarz. Autor bestsellerowej książki "Łączniczki. Wspomnienia z Powstania Warszawskiego", wywiadu-rzeki z Niną Novak, primabaleriną, która podbiła Amerykę - "Taniec na gruzach" i powieści "Chciałbym nigdy cię nie poznać". Jego najnowsza publikacja "Kalibabka. Historia największego uwodziciela PRL" ukazała się 22 marca nakładem wydawnictwa Znak Literanova.

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy