"Stawka większa niż życie": Emil Karewicz walczy z niebezpieczną dolegliwością
94-letni Emil Karewicz, czyli Hermann Brunner z niezapomnianej "Stawki większej niż życie", jest poważnie chory. - Od kilku lat zmagam się z zespołem Meniere'a, mam niedotlenienie zmysłu równowagi, nie mogę chodzić i w dodatku tracę słuch - mówi.
Emil Karewicz od wielu miesięcy walczy z niebezpieczną dolegliwością, która bardzo ogranicza jego swobodę.
- Mam zawroty głowy i w każdej chwili mogę stracić równowagę, przewrócić się... Ale pomaga mi córka, która ze mną mieszka - wyznał aktor w rozmowie z jednym z dzienników.
Odtwórca roli Brunnera w kultowej "Stawce większej niż życie" całe dnie spędza na czytaniu książek i oglądaniu seriali. Bardzo często myśli też o swej zmarłej ponad cztery lata temu żonie Teresie i zastanawia się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby nadal żyła.
- Była moją największą miłością - mówi i nie kryje, że bardzo za nią tęskni.
Emil Karewicz poznał swą przyszłą żonę na początku lat pięćdziesiątych podczas pochodu 1-majowego w Łodzi. Szedł obok ślicznej pracownicy administracji Teatru im. Jaracza, na scenie którego on stawiał swe pierwsze kroki jako aktor. W pewnej chwili wziął ją pod rękę.
- Wydawało mi się, że zaraz zemdleje, więc chciałem ją podtrzymać - opowiadał niedawno.
- Od tamtej pory szliśmy przez życie razem, ciągle trzymając się za ręce - mówił.
Emil Karewicz wspomina, że nie chciał zbyt długo zwlekać ze ślubem, więc po zaledwie kilku tygodniach znajomości, poprosił Teresę, by została jego żoną. Wkrótce na świecie pojawiły się ich dzieci - syn Krzysztof i córka Małgosia. Wychowywali je w domu stojącym przy jednej w wąskich uliczek Anina i ukrytym w samym środku dużego, otoczonego wysokim płotem ogrodu. To właśnie tu - co aktor często podkreśla w wywiadach - przeżyli najszczęśliwsze chwile swojego życia. Teresa Karewicz zajmowała się domem, a on uwielbiał zasiadać przy pianinie i grać dla niej... Komponował też muzykę do tekstów, jakie sam wcześniej napisał.
Emil Karewicz doskonale pamięta moment, kiedy 30 lat temu po jednej z rozmów z żoną zdecydował się przejść na emeryturę.
- Uznałem, że po czterdziestu latach pracy należy mi się odpoczynek, poza tym chciałem poświęcić trochę czasu rodzinie, a przede wszystkim pięciorgu wnuczętom - mówi.
- Szybko się znudziłem tą moją emeryturą - żartował kilka lat później, dodając, że bardzo żałuje, iż nikt już do niego nie dzwoni z propozycjami nowych ról.
- Aktorstwo to nie tylko zawód, ale też pasja, druga - po Teresie - największa miłość mojego życia - powiedział na premierze swych wspomnień zapisanych na kartach książki "Moje trzy po trzy".
- Jestem emerytowanym aktorem, ale nie jestem życiowym emerytem! - lubi powtarzać, choć przyznaje, że po śmierci żony zauważył, że starzeje się znacznie szybciej niż wtedy, gdy miał u swego boku ukochaną kobietę.