"Serial czas zacząć"
Serial rządzi się innymi prawami niż produkcja kinowa. Tę różnicę można dosłownie zobaczyć już na samym początku: film ma swoje trailery, które przyciągają tłumy do kinowych sal, natomiast w serialu cała odpowiedzialność za frekwencję spada na czołówkę.
Tak zwane "openings" z czasem stały się równie kultowe co same tytuły, które zapowiadały. Poniżej przedstawiamy subiektywny, jak i ciut sentymentalny, przegląd najlepszych "introsów" w historii telewizji. Dziś przedstawiamy czołówki seriali, w których bohaterami są krótko mówiąc: "samce alfa".
Ideał mężczyzny sprzed trzech dekad mógłby wprawić w zakłopotanie niejednego metroseksualnego gogusia. Poznaj panteon serialowych playboyów.
Seriali będących peanami na cześć "męskiej kreatywności" powstało masę. Tytuły spod tego szyldu przedstawiały z reguły dwa typy bohaterów: "fizyczny" lub "inteligentny".
Ci pierwsi epatowali głównie swoją urodą, tudzież urodą swych mięśni. Wyznawali przeważnie argument siły.
Samochodowe pościgi i bójki w ulicznej scenerii to chleb powszedni detektywistycznego duetu: Starsky i Hutch. Nie straszny im deszcz, gonitwa po schodach, a nawet przedzieranie się przez gąszcz… saunowej pary:
Bohater Toma Sellecka to uosobienie "detektywistycznego dandysa". Znak rozpoznawczy: strój adekwatny do akcji - hawajskie koszule na co dzień, nagi tors na plażę, Magnum nie stroni ponadto od klimatu moro czy marines. Mimikra pierwsza klasa:
W każdym kamuflażu mu do twarzy, no i ten wąs:
Można wyodrębnić podgrupę gatunku samców, której nazwa kolokwialnie brzmiałaby "aparycja tip-top". Znajdujący się w niej panowie polegali bardziej na estetycznej, niźli praktycznej, funkcji własnego ciała. Pamiętacie tę klatkę, kaloryfer i modę na czerwone spodenki Davida Hasselhoffa i jego sylwetkę Adonisa?
Swego charmu i gracji, używali także panowie z "Miami Vice". Marynarki od Armaniego, auta jedynie klasy Ferrari, okulary od Ray Bana, błyszczące nocą wieżowce, piaszczyste plaże i fale oceanu ujarzmiane kadłubem luksusowej łodzi. To są realia gliniarzy "Sonny" i "Ricco" - wszak tytułowe "vice" oznacza (także) "rozpustę".
Byli też tacy, którzy zdawali sobie sprawę, że najseksowniejszą częścią ich ciała jest… mózg. Porucznik rzeczywiście miał głowę "nie od parady", do dziś Telly Savalas kojarzy nam się z "łamaną" czołówką, prototypem lizaków chupa-chups czy fryzurą "na kojaka".
Z innymi bohaterami łączył go jeden cel - "ratowanie świata", choć MacGyver używał zdecydowanie innych metod.
Pan "złota rączka" miał rewelacyjny dar zrobienia "czegoś z niczego". Był pacyfistą i wegetarianinem, więc nigdy nie używał rewolweru, ale i tak "mcgyveryzm" opanował cały świat, a nawet angielską gramatykę - powstał czasownik "to MacGyver" oznaczający "naprawiać/wymyślać".
W przeciwieństwie do pana "złota rączka" bohater "Nieustraszonego" dysponował wachlarzem technicznych ingrediencji jak chociażby KITT - wypasione auto ze sztuczną inteligencją w standardzie. Ba! Mr. Knight miał nawet zrekonstruowaną twarz, po tym jak kryminalista strzelił mu "en face'.
Mieliśmy także "mixy bohaterów", jak w przypadku "Drużyny A", gdzie męski kwartet był syntezą wyżej przedstawionej typologii:
- typ "samsoniczny": Sierżant Bosco Albert 'B.A.'Baracus
- mózg każdej operacji: Pułkownik John 'Hannibal' Smith
- "piękniś": Porucznik Templeton 'Buźka' Peck
A na koniec niczym wisienka na torcie - "lekka nutka dekadencji": zwariowany Kapitan H.M.Murdock.
Oczywiście nie możemy zapomnieć o "krainie testosteronu" czyli Dzikim Zachodzie. Któż z nas oglądając w niedzielne popołudnia w rodzinnym gronie "Bonanzę" nie marzył, żeby mieć brata, a najlepiej trójkę przyrodnich i razem na swych dzielnych rumakach podążać aż po horyzont, by stawić czoło złu.