Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10123
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Zachwycała w "Samych swoich". Co stało się z Iloną Kuśmierską?

"Filigranowe blond bóstwo w trykotach, z wcięciem jak osa" - tak opisywał ją jej mąż, Ireneusz Kocyłak. Śliczna aktorka miała talent, urodę i charyzmę, które mogły zrobić z niej prawdziwą gwiazdę. Po występach w "Nocach i dniach" oraz "Samych swoich" pokochała ją cała Polska. Dlaczego Ilona Kuśmierska zrezygnowała z kariery?

Po raz pierwszy na planie filmowym stanęła w wieku 16 lat. Sergiusz Jutkiewicz do swojego filmu "Lenin w Polsce" poszukiwał młodej dziewczyny, która wcieliłaby się w rolę góralki Ulki. "Poszukiwał dziewcząt w całej Polsce. Spośród sześciuset kandydatek wybór padł na mnie. Byłam w kółku dramatycznym, tam fotoreporter ‘Panoramy’ zrobił mi kiedyś zdjęcie, które czasopismo opublikowało potem na okładce. Stałam w sweterku góralskim, z nartami... Tak mnie zobaczył Jutkiewicz" - wspominała po latach aktorka w "Kurierze Lubelskim". 

Reklama

Nastolatka była początkowo onieśmielona pracą nad filmem. Na szczęście szybko udało jej się pokonać tremę i na poważnie zainteresowała się aktorstwem. Po maturze zdała do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Aktor Kazimierz Rudzki, którego poznała podczas pracy nad swoim debiutem, doradził jej, by nie wspominała, że grała już w filmie. "To był czas, kiedy teatr to było sacrum, w dodatku okrutnie zazdrosne, więc nie wolno było aktorom teatralnym grać w filmach. Olbrychskiego wyrzucono za ‘Popioły’, Braunek za ‘Polowanie na muchy’, Brylską... Żadnego rozpraszania na bok". 

Dla szkoły aktorskiej odrzuciła zagraniczne propozycje. Film "Lenin w Polsce" został doceniony poza granicami kraju. Kuśmierska w 1964 roku razem z ekipą filmu pojechała na festiwal w Cannes. Tam została zauważona przez widzów oraz krytyków. Otrzymała nawet zaproszenie do zagrania u boku  Annie Girardot. Nie skorzystała jednak z tej szansy i potulnie wróciła do nauki. Studia w Warszawie odmieniły jej życie. To tam poznała swoją wielką miłość.

DAWNO NIEWIDZIANA GWIAZDA NA NOWYCH FOTOGRAFIACH! POKAZAŁA ZA DUŻO?

"Irka Kocyłaka- mojego przyszłego męża poznałam, gdy był  na III roku w PWST, a ja zaczynałam  akurat studia.. Wrócił do szkoły spóźniony o dobry miesiąc, bo w czasie wakacji zachorował. Oczywiście był ciekawy dziewcząt z pierwszego roku, kogo przyjęli... Na  I piętrze, obok sal wykładowych, w tzw. herbaciarni  urzędowała szkolna ‘Matka’, która robiła herbatę. Ja właśnie, w trykocie wyciągałam rękę po swoją robiąc mu miejsce przy bufecie. A on tak stał i z urokliwym dla siebie  uśmiechem, bez słowa, jakby zapomniał języka w gębie stał i gapił się na mnie.... Wydaje mi się, że zanim sami zorientowaliśmy się, że jesteśmy w sobie zakochani, nasze koleżanki i koledzy już  byli przekonani , że jesteśmy dla siebie stworzeni. Budzę się kiedyś, nade mną stoi przyjaciółka  i mówi ‘Perełko, rzucasz się i krzyczysz przez sen Irek, Irek’. Irka wtedy jeszcze nie znałam, ale dość szybko okazało się, że to jest właśnie ten, z którym chcę spędzić całe życie..." - mówiła w rozmowie z Teresą Gałczyńską. 

Młodzi aktorzy dość szybko zostali rodzicami. Ilona Kuśmierska miała jeszcze przed sobą dwa lata studiów. Była pierwszą studentką warszawskiej PWST, która zdecydowała się tak wcześnie urodzić dziecko. Wkrótce okazało się, że spodziewa się bliźniąt. Szczęśliwie mogli liczyć na pomoc najbliższych. Łączenie wychowania dzieci i pracy na planach filmowych nie zawsze było łatwe. Często musieli iść na kompromisy: "Zdarzało się, że w tym samym czasie oboje mieliśmy jakieś niezłe propozycje grania i trzeba było wybierać: któreś, dla dobra dzieci, rezygnowało. Na szczęście, nigdy nie było między nami zawodowej rywalizacji, dogadywaliśmy się". 

Aktorka nigdy nie żałowała, że tak wcześnie została matką. Czuła, że jest dostatecznie dojrzała i nie obawiała się macierzyństwa. Wychowanie dzieci nie przeszkodziło jej w zrobieniu kariery. W drugiej połowie lat 60. wzięła udział w castingu do "Samych swoich" (zwanych pierwotnie jako "I było święto"). Po zdjęciach próbnych pojechała z rodziną na Węgry. Wakacje musiała jednak przerwać, by stawić się na planie filmu. "Zaplanowali wypoczynek nad Balatonem, ale po drodze wpadli na kilka dni do Budapesztu. I tam, na jednym z mostów, spotkała znajomego, który właśnie przyjechał z Polski. Od niego dowiedziała się, że wrocławska wytwórnia poszukuje ją przez radio i prosi o kontakt. Z najbliższej poczty zadzwoniła do Wrocławia, dowiedziała się, że musi wracać, bo dostała rolę i lada dzień zaczną się zdjęcia. Rodzice zostali w Budapeszcie, ona wsiadła w pociąg i wróciła" - napisał w książce "Sami swoi. Na planie i za kulisami komedii wszech czasów" Dariusz Koźlenko. 

Sylwester Chęciński, reżyser kultowej trylogii, był nią wręcz zachwycony. Chociaż była jego wymarzoną Jadźką Kargulówną, to musiała przejść metamorfozę. Charakteryzacja sprawiła, że filigranowa Kuśmierska wyglądała na postawniejszą niż była w rzeczywistości. "Alicja Wasilewska ubierała ją w przyciasne bluzki i wełniane sweterki w poprzeczne pasy, które ją poszerzały i eksponowały biust. Podwójne, fałdowane spódnice powiększały jej biodra. Specjalnie dobrane ubranie zmieniło proporcje ciała Kuśmierskiej tak, że w filmie wydaje się dużo wyższa i masywniejsza" - opisywał jej przemianę Koźlenko. Filmowy wygląd aktorki zmylił nie tylko widzów, ale również innych twórców. Charakteryzacja sprawiła, że inna rola prawie przeszła jej koło nosa. Pół roku po premierze filmu została polecona do roli trzynastoletniej Myszki w sztuce "W czepku urodzona". Stefania Domańska, reżyserka sztuki, od razu odrzuciła jej propozycję. Szukała bowiem aktorki o drobnej budowie ciała i delikatnej urodzie. "I taką właśnie pani proponuję" - miał jej odpowiedzieć dyrektor olsztyńskiego teatru, Aleksander Sewruk.

Młodzieńcza uroda Ilony Kuśmierskiej zapewniła jej angaż do kolejnej kultowej produkcji. W 1975 roku zagrała w filmowej oraz serialowej wersji "Nocy i dni". Dorosła aktorka zagrała Emilię, nastoletnią córkę Bogumiła i Barbary. "Emilką Niechcicówną zostałam, kiedy moje córki miały dwanaście lat. Grałam panienkę, a moją filmową matką była Jadwiga Barańska. Zagrała kwintesencję kobiecości: śmiech, za chwilę łzy i znów śmiech... Byłam tą aktorką oczarowana. Jerzy Antczak cieszył się jak dziecko, że jesteśmy ze Staszką do siebie podobne i rzeczywiście wyglądamy na córki Barbary. Antczak potrafił kochać aktorów. Patrzył na nas z taką wiarą, że nie można było czegoś nie zagrać" - mówiła w "Kurierze Lubelskim". 

Po sukcesie produkcji znowu zrobiło się o niej głośno i zdecydowanie nie mogła narzekać na nudę. Prace na planach filmowych łączyła z teatrem oraz prowadzeniem domu. Już jako dorosła kobieta zaszła w kolejną ciążę. "W ciąży czułam się fantastycznie. Chodziłam na koncerty, wszystkie premiery teatralne. Karmiłam Krzysia piersią półtora roku! Późne macierzyństwo jest bardziej świadome i pozwala bardziej cieszyć się dzieckiem. Warunki bytowe, własne mieszkanie i zabezpieczenie finansowe są przecież ogromnie ważne. Adę i Beatę przez pięć i pół roku wychowywali rodzice Irka. Syn wypełnił nam pustkę po córkach, które wyjechały na studia do Lublina" - przyznała Teresie Gałczyńskiej. 

Dobrze rozwijającą się karierę przerwał wypadek samochodowy. Aktorka wjechała w tramwaj i przez wiele miesięcy była unieruchomiona. Pierwsza na miejscu wypadku była ekipa telewizyjna, która początkowo podała informację o ofierze śmiertelnej. "Tego feralnego dnia tv WOT poinformowała, o tragicznym wypadku , którym zginęła jedna osoba. Tramwaj wlókł wrak samochodu jeszcze kilkadziesiąt metrów. Kiedy mój mąż przybył na miejsce zdarzenia ujrzał  tramwaj wbity w sam środek pojazdu, mnóstwo krwi i resztki siedzeń pasażerów. Nie miał żadnej nadziei, że ja przeżyłam. Miałam połamane właściwie wszystko: trzykrotnie obojczyk z przemieszczeniami, łopatkę, trzy żebra, dwukrotnie kość miednicy, kość łonową. Na rozbita głowę założono mi kilkanaście szwów, a to tego miałam głębokie obrażenia wewnętrzne. Korzystałam z banku krwi, pomocy kolegów i oczywiście opieki wspaniałych lekarzy i rodziny. To jednak, że żyję jest prawdziwym cudem. Nigdy przedtem nie doświadczyłam od ludzi tyle serdeczności" - wspominała aktorka to feralne wydarzenie. 

Przez kilka dni była nieprzytomna. Jej bliscy nie odchodzili od niej na krok. Gdy po trzech miesiącach pobytu w szpitalu wróciła do domu, czekała na nią cała rodzina. Po ciężkiej rehabilitacji wróciła na ekrany, ale inaczej niż wcześniej. Zaczęła pracę jako reżyserka oraz aktorka dubbingowa. Jej głos można usłyszeć w wielu popularnych produkcjach m.in. w  "Pszczółce Mai", "Jetsonach", "Kaczych opowieściach" czy "Batmanie". Mimo wielu sukcesów zawodowych najważniejsza jest dla niej rodzina. "Ten wypadek powiedział mi coś ważnego: żeby nie żyć za szybko. Robić tyle, ile się może. Cieszyć się każdym dniem życia. (...) Cieszę się, że widzowie pamiętają i wciąż oglądają tryptyk o Kargulach i Pawlakach czy ‘Noce i dnie’. Ale ja postawiłam na rodzinę" - zapewniała w jednym z wywiadów. 

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy