Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10719
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Rodzina Połanieckich": Nietypowe dzieło Sienkiewicza zawojowało ekran

Gdy powieść pojawiła się na księgarskich półkach w 1894 roku, krytycy literaccy nie byli zachwyceni. Sugerowali nawet złośliwie, że jej niski poziom jest doskonałym odbiciem kiepskiego stanu, w jakim znajdował się autor po niedawnym skandalu związanym z nieudanym małżeństwem. Krytyka oczywiście swoje prawa ma, ale Czytelnicy bardzo szybko pokochali dzieje skomplikowanego uczucia łączącego Marynię i Stacha.

Podobnie stało się 84 lata później, gdy na ekrany telewizorów trafił pierwszy odcinek "Rodziny Połanieckich". Serial nie przypadł recenzentom filmowym do gustu - twierdzili między innymi, że obraz nie ma tempa, a dłużyzny są niemal nie do zniesienia. W obronie swojego dzieła szybko stanął Jan Rybkowski.

- Starałem się stworzyć epicki obraz czasów minionych, bez rzeczy, których u Sienkiewicza nie ma - opowiadał reżyser.

- Nie ukrywajmy, Balzakiem umiłowany przez was Sienkiewicz nie był i obce mu były problemy społeczne, rozważania nad sensem historycznych przemian. "Rodzina Połanieckich" to powieść pisana z potrzeby serca, w której mówi się o honorze, godności, o wielkiej, trudnej miłości, tak, jak je pojmowali ówcześni ludzie - dodał.

Reklama

Szybko okazało się, że właśnie tego potrzebowali Polacy Anno Domini 1978. Serial z zapartym tchem śledziło ponad 70 procent dorosłych widzów.

W duchu epoki

Może rzeczywiście, szczególnie jak na dzisiejsze czasy, ekranizacja Sienkiewiczowskiej epopei nie toczy się zbyt wartko. Ale cóż z tego? Przecież mamy tu niemal wszystko! Jest rodząca się miłość, która zmienia się w nienawiść, żeby wkrótce znów połączyć dwa serca.

Są romanse, zdrady, opowieść o dziewczynce ciężko chorej na serce i jej przerażonej matce, historia adwokata, który nieudolnie próbuje robić interesy. A wszystko pięknie "doprawione" klimatem epoki, w której nie brakowało polowań, pojedynków, przyjęć czy kuligów.

I jeszcze te urocze nowinki techniczne - telefon, podróże balonem. No a do tego świetni aktorzy. I to nie tylko w pierwszoplanowych rolach. Uroczy i ciepły Czesław Wołłejko, wcielający się w postać Pławickiego, ojca Maryni, Jan Englert w roli nieco zagubionego adwokata Hipolita Apolinarego Maszko czy Anna Milewska, grająca matkę Litki, Elżbietę Chwastowską. Ich kunszt aktorski i umiejętność budowania postaci w zupełności wystarczy, by "Rodzinę Połanieckich" polecić wszystkim miłośnikom seriali.

Fantastyczna oprawa

Produkcja kostiumowa tym większe robi na widzach wrażenie, im bardziej jej twórcy dbają o szczegóły. Trzeba przyznać, że ekipa serialu stanęła na wysokości zadania. Za kostiumy odpowiadała Marta Kobierska, która w swoim dorobku miała już wtedy stroje stworzone dla bohaterów "Chłopów" czy "Dulskich". Natomiast scenografem "Rodziny Połanieckich" był Andrzej Haliński.

To on stworzył majątek Krzemień w dworku w Łękach Kościelnych i wykorzystał łódzki pałac Biedermanna, którego elegancka sala z kominkiem "zagrała" hotelowy hol. Był on o tyle ważny, że właśnie tam ustalane były warunki pojedynku Antoniego Gątowskiego (Waldemar Kownacki) i Hipolita Apolinarego Maszko. A rzecz szła o... serce Maryni.

Ale chyba największym dokonaniem Halińskiego, było załatwienie pozwoleń na kręcenie scen w Wenecji, do której w podróż poślubną udają się Połanieccy. Jak wspomina scenograf, ani on ani koledzy, towarzyszący mu w wyprawie do miasta tysiąca kanałów, nie władali włoskim.

A mimo to, dzięki uporowi, szczęściu i... sumie ok. 200 dolarów, udało się takie zgody uzyskać.

hm

Świat Seriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy