Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10715
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Przypadek Wojciecha Pokory

Na przestrzeni swojej kariery zagrałem mnóstwo ról, ale połowę niepotrzebnie - powiada zupełnie serio Wojciech Pokora. - Dziś już o tym wiem i dlatego niczego nowego nie biorę, bo ani willi na Florydzie, ani jachtu mieć nie będę. A czy zjem bułkę z serem, czy z szynką, to już nie ma większego znaczenia.

W rodzinie Wojciecha Pokory wszyscy mężczyźni mieli wykształcenie politechniczne: ojciec, dziadkowie, stryjowie, itd., itp. On sam po ukończeniu szkoły podstawowej uczył się w Technikum Budowy Silników Samolotowych.

- I całkiem nieźle mi szło, ale nie tak dobrze, żebym mógł zdawać na politechnikę - wspomina z perspektywy czasu.

- Dostaliśmy z kolegami nakaz pracy w fabryce samochodów osobowych, w której spędziłem dwa lata. Może byłbym lepszym inżynierem niż aktorem? Mam bardzo ścisły umysł, matematyka to moje marzenie, nie mówiąc już o astronomii.

Reklama

Między wojskiem a sztuką

Jednak na szczęście dla widzów przez przypadek Wojciech Pokora został aktorem.

- Gdy kończyłem technikum, we wszystkich większych instytucjach organizowano akademie okolicznościowe - wyjaśnia.

- W Warszawie prowadziła je grupa aktorów komediowych, i ktoś wpadł na pomysł, aby z młodzieży pracującej w fabryce stworzyć kółka teatralne, więc się do takiego koła zapisałem, zresztą z kolegą Jerzym Turkiem. Zdecydowaliśmy się na to tylko dlatego, że zapisały się tam śliczne panienki z administracji.

- Na pewno nie z miłości do teatru. W tym samym czasie odbywał się nabór do szkół oficerskich, miałem nawet w rękach pismo, że zgadzam się wstąpić do wojska. Wahaliśmy się obaj z Turkiem, czy iść do wojska, czy zostać jeszcze trochę w tym kółku. Jeden z aktorów prowadzących zajęcia, Jerzy Tkaczyk, powiedział nam, że akurat jest nabór do szkoły aktorskiej, a my znamy kilka wierszyków, więc możemy spróbować. Poszliśmy.

- To była niezapomniana przygoda, ponieważ za stołem siedział Aleksander Zelwerowicz. Zapytano mnie, co mam ciekawego do powiedzenia, więc zacząłem mówić wiersz: "Dmuchał, jak zwykle, wiatrami październik"... Zelwerowicz zaczął krzyczeć i kazał mi wyjść. Powiedział, że tu chodzi o artystyczną produkcję, ale jakoś zdałem i ukończyłem tę szkołę.

Inna sprawa, że jeden ze stryjów przez wiele lat nie podawał mu ręki.

- To było coś okropnego, że w naszej rodzinie znalazł się aktor - twierdzi Wojciech Pokora.

- Długo musiałem ciężko pracować, żeby odwrócić od siebie nie najlepszą opinię wśród mojej najbliższej rodziny.

Sukienkę pożyczył od żony

Po rolach w filmie "Poszukiwany, poszukiwana", a także w serialach "Czterdziestolatek" i "Alternatywy 4" oraz po występach w Kabareciku Olgi Lipińskiej, przylgnęła do niego łatka aktora komediowego.

- Muszę przyznać, że "Poszukiwany, Poszukiwana" gnębi mnie od premiery - opowiada.

- Wcale nie chciałem tego grać. Długo się upierałem i w efekcie nachodzono mnie w mieszkaniu, bez przerwy telefonowano, mówiono, że to jest specjalnie dla mnie napisane i będę fantastyczny w tej roli. A ja uważałem, że się do tego nie nadaję. W końcu żona mnie namówiła. Pożyczyła mi swoją sukienkę, występowałem w jej kreacjach i peruce, tylko pantofle musieli mi dokupić. Zdobyłem tym filmem ogromną popularność i dzisiaj jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.

- Ale wtedy było to przerażające. Kilkakrotnie zmieniałem numer telefonu, bo ludzie robili sobie żarty. Dzwonili i pytali, czy gosposia nie potrzebuje pracy. Na ulicy dzieci wołały za mną: Marysiu!


Wojciech Pokora przyznaje, że prywatnie nie jest ani duszą towarzystwa, ani nie opowiada dowcipów na zawołanie.

- Kiedyś wszyscy znajomi oczekiwali ode mnie żartobliwego tonu. Doprowadzało mnie to do szaleństwa i najchętniej uciekałem wtedy gdzie pieprz rośnie. Jestem normalnym, poważnym człowiekiem i radykalnie oddzielam sprawy osobiste od zawodowych.

Popularny aktor gotuje równie dobrze jak... Marysia, którą grał w filmie "Poszukiwany, poszukiwana". Tak naprawdę jego umiejętności kulinarne ograniczają się do zrobienia kawy lub herbaty, ewentualnie kanapki bądź jajecznicy. Ubóstwia za to wyśmienitą kuchnię swojej żony Hanny, która też studiowała aktorstwo, ale została bioenergoterapetką. Specjalizuje się w leczeniu kamieniami.

- Gdy jestem kłębkiem nerwów, ona powoduje, że w ciągu paru minut staję się rześki jak po wyjściu spod prysznica - pochwalił się kiedyś Wojciech Pokora.

Dziś mają dwie dorosłe już córki - Annę i Magdalenę oraz dwie wnuczki - Agatę i Amelię. Wychodzi więc na to, że aktora otaczają same kobiety. Na dodatek ma psa, który jest suką i żółwia, który jest żółwicą. Wolny czas Wojciech Pokora najchętniej spędza na swojej podwarszawskiej działce. Słucha Gershwina i czyta Stanisława Lema.

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy