Polska aktorka odrzuciła wielką szansę
Miała wszystko, by osiągnąć sukces - urodę, wdzięk i niesamowity talent. Pod koniec lat 60. należała do grona najpopularniejszych polskich aktorek. W zawodzie nie czuła się dobrze. Sama zrezygnowała z kariery.
Aleksandra Zawieruszanka mogła mieć wszystko. Jednak sama wycofała się na drugi plan. Chociaż zniknęła z ekranów, to nie porzuciła aktorstwa. Zamiast planu filmowego wybrała teatr. W latach 90. przeszła na emeryturę i każdą wolną chwilę poświęca ukochanym wnukom.
"Jako aktorka miałam swoje 'pięć minut' i chyba nie potrafiłam ich wykorzystać dla zrobienia prawdziwej kariery. To kwestia charakteru: obca jest mi filozofia, wedle której cel uświęca środki. Kochałam i kocham teatr, nigdy mi jednak nie przesłonił całego świata" - przyznała w jednym z wywiadów.
Urodzona w 1937 roku Zawieruszanka od dziecka ubiła recytować wiersze, chętnie chodziła do teatru. Po cichu marzyła o karierze aktorskiej. Sądziła jednak, że jest zbyt przeciętnej urody. Patrząc na jej fotografie trudno uwierzyć, że ta blondynka o hipnotyzującym spojrzeniu miała ogromne kompleksy. Na szczęście spotkała Marię Bogdę, gwiazdę przedwojennego kina. Po wojnie aktorka występowała w Teatrze Polskim Bielsko-Cieszyn i została dokwaterowana wraz z mężem do domu rodziców Zawieruszanki.
To pod jej wpływem zrezygnowała ze studiów polonistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zamiast tego zgłosiła się na egzamin do warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Na uczelnię dostała się za pierwszym razem. "Zapamiętajcie te nazwiska: Kępińska, Koczeska, Rylska, Stankówna i Zawieruszanka" - pisał w 1959 r. w recenzji po dyplomowych występach studentów IV roku PWST Jerzy Waldorff. Krótko po tym dostała angaż w Teatrze Narodowym. To tam wypatrzył ją Stanisław Bareja, który zaproponował jej rolę w filmie "Mąż swojej żony".
Uroczej blondynce wszyscy wróżyli wielką karierę. Kochali ją widzowie oraz krytycy. Młoda aktorka była zasypywana propozycjami, które skrzętnie przebierała. "Nie brałam wszystkiego, co mi proponowano. I być może był to mój błąd. Zawsze prosiłam o scenariusz" - wspominała po latach. Skupiała się głównie na rolach w teatrze.
Na ekranie pojawiła się ponownie dwa lata po debiucie, w filmie "Rodzinie Milcarków" z 1962 roku. Trzy lata później zagrała w "Walkowerze" Jerzego Skolimowskiego. Ogromną popularność dała jej rola por. Krystyny Gromowicz w komedii "Rzeczpospolita babska" z 1969 r.
W latach 70. Zagrała w wielu popularnych serialach m.in. w "Podróży za jeden uśmiech" czy "Wakacjach z duchami".
Miała już za sobą również rolę w "Stawce większej niż życie", w której partnerowała Stanisławowi Mikulskiemu.
Te role zapewniły jej miejsce w gronie najpopularniejszych aktorek. Aleksandra Zawieruszanka nie była jednak z tego powodu szczęśliwa. "Chociaż lubię swój zawód, najważniejsze jest dla mnie osobiste prywatne życie: dom, mąż, syn... Chyba jednak jestem bardziej kobietą niż aktorką" - mówiła tygodnikowi "Panorama". Nie chciała na siłę trzymać się szczytu. Wybierała role, które pozwalały jej na rozwój.
Pod koniec lat 70. na własnych warunkach wycofała się z branży filmowej. Dalej można ją było podziwiać w Teatrze Narodowym, w którzy przepracowała 31 lat. Cieszyła ją sympatia widzów, ale nigdy nie przepadała za popularnością. Mówiła, że nigdy nie czuła się do końca dobrze w zawodzie. Aktorstwo było jej nieodwzajemnioną miłością. Doskonale zdaje sobie sprawę, że dzisiaj bez pokazywania się w show-biznesie trudno zrobić karierę. "Kto się nie pokazuje, to tak, jakby już nie żył. A ja, jak pan widzi, jestem żywym przykładem, że ciągle żyję. Niestety, jestem nieznana całemu pokoleniu młodych ludzi. Nie zapisałam się jednak do żadnej agencji, a jeśli nie ma się agenta, to się nie funkcjonuje" - mówiła w 2009 r. w wywiadzie z "Angorą".
82-letnia dziś Aleksandra Zawieruszanka wybrała spokojne życie u boku męża, prawnika Zdzisława Paprockiego. Są bibliofilami i zapalonymi kolekcjonerami. Aktorka nie tęskni za aktorstwem, doskonale odnajduje się w roli babci. Ostatni raz na ekranie pojawiła się po długiej przerwie w 2005 roku. W serialu "Na dobre i na złe" ponownie zagrała u boku Stanisława Mikulskiego. Aktorzy zagrali parę, którą rozdzieliły czasy komunizmu. Po latach spotkali się ponownie i odwiedzają miejsca swojej młodości.