"Pogoda dla bogaczy": Szukając szczęścia
Ta produkcja sprawiła, że widzowie zakochali się w miniserialach. I ujawnił, że jeśli masz do opowiedzenia naprawdę dobrą historię, do głównych ról wcale nie musisz angażować gwiazd.
Szefowie telewizji ABC bardzo szybko zrozumieli, że powieść Irvina Shawa "Pogoda dla bogaczy" jest doskonałym materiałem na serial. Jednak rozpoczynając pracę nad nim, nie mieli jeszcze pewności, jaką będzie miał formę.
- Kiedy pracowaliśmy nad tą produkcją, byłem przekonany, że kręcimy trzy dwugodzinne filmy - wspominał Nick Nolte, który zagrał rolę Toma Jordache’a. - Jednak kilka miesięcy później jeden z producentów poinformował mnie, że ostatecznie zdecydowano się na 12 epizodów. Ten pomysł nie bardzo mi się podobał, ale nie miałem siły powiedzieć "nie". Kilka miesięcy później okazało się, że to szefowie ABC mieli rację - serial okazał się wielkim sukcesem, a moja kariera ruszyła z kopyta - dodał aktor.
Rzeczywiście produkcja, która była emitowana w USA od 1 lutego do 15 marca 1976 roku, została bardzo wysoko oceniona przez widzów (drugie miejsce wśród seriali amerykańskich w sezonie 1976-77), a także krytyków. Wyrazem tego było 15 nominacji do nagrody Emmy (ostatecznie serial zdobył 4 statuetki) i 4 Złote Globy. Peter Strauss, który wcielił się w postać Rudy’ego Jordache’a, szybko przekonał się na własnej skórze, jak popularna jest "Pogoda dla bogaczy".
- Po emisji trzeciego czy czwartego odcinka serialu szedłem jedną z ulic Nowego Jorku - opowiadał aktor. - Nagle z przerażeniem uświadomiłem sobie, że wszyscy na mnie patrzą, pokazują mnie palcami, a niektórzy nawet próbują mnie dotknąć - dodał. Swoją drogą trzeba przyznać, że szefowie ABC szybko dostrzegli ogromny potencjał miniseriali. Już rok później na ich zlecenie powstała następna kultowa produkcja, czyli "Korzenie".
W Polsce po raz pierwszy "Pogodę dla bogaczy" mogliśmy zobaczyć już w 1978 roku. Natomiast na historię Kunta Kinte musieliśmy poczekać do połowy lat osiemdziesiątych.
Za sukcesem serialu bez wątpienia stoi fascynująca historia synów niemieckiego emigranta, Axla Jordache’a, którzy na dwa zupełnie inne sposoby realizują swój amerykański sen. O ile do roli głowy rodziny zdecydowano się zatrudnić Edwarda Asnera święcącego już od dwóch dekad aktorskie triumfy, o tyle wybierając odtwórców dwóch głównych postaci, szefowie ABC nieco ryzykowali. Peter Strauss miał już za sobą wprawdzie kilka niewielkich ról, ale jego twarzy i talentu nie kojarzyło zbyt wiele osób.
A swoją drogą, o rolę Rudy’ego ubiegał się także... Don Johnson. Jeszcze "gorzej" sprawa miała się z Nickiem Nolte. No bo chyba trudno uznać niewielki epizod w "Ulicach San Francisco" za wystarczający argument przemawiający za zatrudnieniem akurat tego aktora do jednej z głównych ról w "Pogodzie dla bogaczy". Jednak producenci postanowili zaryzykować. I to się w pełni opłaciło!
Strauss idealnie wpisał się w postać starszego z braci, który szedł przez życie drogą wyznaczoną już chyba w kołysce. Natomiast Nolte ze swoim nieodpartym wdziękiem i łobuzerskim uśmiechem, od pierwszej sekundy przed kamerą stał się zbuntowanym Tomem. Świetnym uzupełnieniem tego duetu była także Susan Blakely grająca obiekt uczuć braci - Julie Prescotte. No i w końcu człowiek, który sprawił, iż widzowie serialu często drżeli ze strachu... Falconetti.
Co ciekawe, do roli tego psychopatycznego, odpychającego drania wybrano mężczyznę, który przez kilka lat, dzięki swojej urodzie i charyzmatycznemu wyglądowi, przekonywał miliony ludzi do jednej z marek. Przecież to William Smith był Marlboro Manem w epoce, gdy reklama papierosów była w telewizji czymś normalnym. Ale i tu intuicja twórców "Pogody dla bogaczy" nie zawiodła. Do dziś wiele osób, gdy słyszy tytuł serialu, wzdryga się na myśl o mężczyźnie, którego znakiem rozpoznawczym była przepaska na oku.
Sympatia, którą zdobył serial, wynikała także z bardzo prozaicznego faktu - widzowie bez problemu mogli identyfikować się z bohaterami, którzy nie dość, że na co dzień zmagali się często z podobnymi problemami jak zwykli ludzie, to jeszcze jak zwykli ludzie wyglądali. Niedoskonałości cery, drobne blizny, czy niekoniecznie olśniewająco białe zęby, sprawiały, iż postaci z "Pogody dla bogaczy" były prawdziwe i pełnokrwiste. A historia, w której uczestniczyły, mogła przydarzyć się właściwie każdemu z nas.
HM
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***