"Pancerni": Wstyd czy duma?
Nie zagrał głównej roli, ale bez niego opowieść o dzielnej załodze czołgu „Rudy” 102 straciłaby wiele ze swojego uroku. Witold Pyrkosz do dziś z nostalgią wspomina udział w tym kultowym serialu.
Choć mogłoby się wydawać, że aktor debiutował w serialu "Czterej pancerni i pies", to w rzeczywistości jego kariera filmowa zaczęła się dziesięć lat wcześniej. Właśnie wtedy wystąpił w filmie Jerzego Kawalerowicza "Cień". Później były jeszcze role m.in. w "Eroice" Andrzeja Munka czy "Rękopisie znalezionym w Saragossie" Wojciecha Hasa. Jednak dopiero występ w bijącym rekordy oglądalności serialu sprawił, że artysta na własnej skórze odczuł, czym jest popularność.
I dodaje: - Na początku nikt nie myślał, że ta moja rola będzie znacząca, no, ale tak się spodobałem, że rozbudowano dla mnie dialogi i zagrałem nie tylko w pierwszej serii, ale i w dwóch kolejnych. Odcinek pilotowy "Czterech pacernych i psa" pokazano z okazji Dnia Zwycięstwa 9 maja 1966 roku.
Natomiast stałą emisję serialu rozpoczęto we wrześniu. Telewidzowie zakochali się w Pancerniakach od pierwszego wejrzenia. Całe rodziny śledziły z wypiekami na twarzach kolejne przygody Olgierda Jarosza (Roman Wilhelmi), Janka Kosa (Janusz Gajos), Gustlika Jelenia (Franciszek Pieczka) i Grigorija Saakaszwilego (Włodzimierz Press). Interesowało ich nie tylko, czy dzielna załoga czołgu T-34 o numerze taktycznym 102 wygra w pojedynkę kolejną potyczkę ze znacznie przeważającymi siłami wroga. Byli zafascynowani także tym, którą z uroczych żołnierek wybierze Janek.
Czy swe serce odda nieco melancholijnej, choć temperamentnej Lidce (Małgorzata Niemirska), czy też pięknej, rudowłosej przedstawicielce sojuszniczej Armii Czerwonej, Marusi Ogoniok (Pola Raksa)?
Nie pozostawali również obojętni na urok mającego zawsze coś do powiedzenia kaprala Wichury i skromnego, skrytego, ale piekielnie odważnego Tomka Czereśniaka (Wiesław Gołas), który dołączył do załogi "Rudego" po tragicznej śmierci Olgierda. O popularności serialu nich świadczy fakt, że do Klubu Pancernych należało na przełomie lat 60. i 70. ponad pół miliona dzieci. Aktorzy serialu co tydzień jeździli na spotkania po całym kraju, na których pojawiało się jednorazowo kilka tysięcy osób!
"Czterem pancernym..." od początku zarzucano, że fałszują historię i gloryfikują Armię Czerwoną. Jednak widzowie, podobnie, jak większość odtwórców głównych ról, widzieli w nim przede wszystkim serial przygodowy. - Dla mnie to był tylko i wyłącznie film o przyjaźni, miłości. To miał być raczej polski odpowiednik "Zorro" albo przygód "Wilhelma Tella". Na pewno nie wstydzą się, że brałem w tej produkcji udział.
Na "Czterech pancernych..." wychowały się całe pokolenia Polaków - mówi Witold Pyrkosz. I wychowują następne. Bo choć TVP po 1989 roku zrezygnowała z wakacyjnych powtórek, Kino Polska kupiło prawo do emisji i co roku powtarza serial. hm