Ostatnie lata życia polski aktor spędził na wsi. "Nikt mnie nie chciał, nikt nie potrzebował"
Janusz Rewiński - niezapomniany Edward Nowak z "Tygrysów Europy" i Zdzisław Mroczkowski z kultowych "Zmienników" - ostatnie lata swojego życia spędził na 12-hektarowym ranczu niedaleko Warszawy. "Nikt mnie nie chciał, więc wyjechałem na wieś" - wyznał w swym ostatnim wywiadzie. Mało kto wiedział, że odtwórca roli Siary z "Kilera" zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi.
O zmarłym 1 czerwca tego roku Januszu Rewińskim mówiono, że jest niezależnym artystą, który dobrze wie, czego chce, i potrafi postawić na swoim.
"Miał trudny charakter, ale wszystko mu wybaczałam. Wspaniały aktor, wspaniały człowiek. Inny niż reszta ludzi" - powiedziała na wieść o jego śmierci Olga Lipińska.
"Jako artysta przestałem być potrzebny. Zamiast występować, hoduję konie, owce, kozy. One przynajmniej wesoło pobekują i merdają ogonami na mój widok" - stwierdził w ostatnim wywiadzie.
Janusz Rewiński urodził się 16 września 1949 roku w Żarach na Ziemiach Odzyskanych, gdzie kilka lat wcześniej jego rodzice osiedlili się po ucieczce z Wołynia.
"Cudem uniknęli śmierci. Przeżyli dzięki sąsiadce, znajomej Ukraince. Uratowała ich, ostrzegła, kazała wyjechać. Nic więcej nie wiem na ten temat, bo nigdy nie mówili, co się tam stało" - opowiadał.
Mama chciała, żeby został mechanikiem, a on - jak większość kolegów ze szkolnej ławy - marzył, by pilotować samoloty.
"Chłopcy tak mają. Zobaczą pilota i już im się podoba, bo ma ładną czapkę i mundurek. Później zauważamy, że dziewczyny wieszają sobie nad łóżkiem zdjęcia artystów, a nie lotników. Chciałem być na tych zdjęciach" - żartował.
Choć budowa silników lotniczych, której tajniki zgłębiał we wrocławskim technikum, pasjonowała nastoletniego Janusza, czuł, że nie będzie dobrym mechanikiem. Kiedy jeden z jego kolegów ze szkoły dostał się na studia aktorskie, postanowił udowodnić samemu sobie, że i jemu się to uda.
"Lepiej od niego mówiłem wiersze Szymborskiej i Herberta" - twierdził.
Do krakowskiej PWST dostał się za pierwszym podejściem. Oczarował komisję egzaminacyjną, a zwłaszcza zasiadającego w niej Bronisława Dąbrowskiego, byłego aktora Teatru Miejskiego we Lwowie i wykładowcę tamtejszego Uniwersytetu Jana Kazimierza, bo - recytując fragmenty "Pana Tadeusza" - zaciągał jak rodowity lwowiak.
"Jak Dąbrowski mnie usłyszał, to powiedział, że trzeba mnie przyjąć. A później mi dano magnetofon, żebym się nagrał, posłuchał i... popracował nad akcentem. Po dwóch latach zaciągałem już po krakowsku" - wspominał.
Nauka aktorstwa nie sprawiała Januszowi najmniejszego problemu. Miał jednak pewien problem - nie widział swej przyszłości w teatrze. Wszyscy jego koledzy marzyli, by zagrać Hamleta czy Gustawa-Konrada, a on wolał lżejszy repertuar.
"Chodziłem do teatru, oglądałem spektakle Wajdy i Swinarskiego w Starym, ale bardziej podobało mi się to, co działo się na scenie w Piwnicy pod Baranami. Próbowałem podrabiać Wiesława Dymnego" - opowiadał po latach.
Po dyplomie los rzucił go do Poznania. W Teatrze Polskim zadebiutował rolą Wacława w "Zemście", ale szybko znudziło mu się powtarzanie co wieczór tych samych kwestii. Wytrzymał rok. Nie chciał grać tego, co mu każą.
"Artysta musi być wolny. Powinien realizować to, co mu w duszy gra, co chce. Ja chciałem zmieniać świat" - mówił.
Propozycję dołączenia do kabaretu Tey Janusz Rewiński przyjął bez chwili wahania.
"Potem już jakoś to poleciało. Od Opola do Opola, od Kabaretonu do Kabaretonu" - wspominał.
Właśnie w Opolu, w trakcie prób do Kabaretonu, 28-letni aktor po raz pierwszy spotkał Olgę Lipińską, która najpierw zaproponowała mu etat w stołecznej Komedii, a później zaprosiła do udziału w telewizyjnym "Kabareciku". Miał pojawić się tylko w jednym odcinku show jako ochroniarz Maryli Rodowicz, ale tak bardzo spodobał się widzom, że reżyserka zdecydowała się zatrudnić go na stałe i specjalnie dla niego napisała rolę dyrektora teatru.
Cała Polska śmiała się do łez, gdy grana przez Iwonę Biernacką sekretarka pytała szefa: "Misiek, chcesz cukerka?", po czym, nie czekając na odpowiedź, rzucała: "To se kup". Mało kto wiedział, że Iwona i Janusz są parą. Poznali się w 1978 roku w Teatrze Komedia. Spodobali się sobie od pierwszego wejrzenia. Dopiero po śmierci aktora wyszło na jaw, że - choć uchodzili za małżeństwo - wcale małżeństwem nie byli, co jednak nie przeszkadzało im w stworzeniu kochającej się, cudownej rodziny.
W lipcu 1983 roku na świat przyszedł ich pierwszy syn Jonasz, osiem lat później klan powiększył się o Aleksandra.
Janusz Rewiński bardzo długo czekał na rolę, dzięki której przestałby kojarzyć się wszystkim z Miśkiem z "Kabareciku" Olgi Lipińskiej. Gdy Juliusz Machulski zaproponował mu zagranie Siary w "Kilerze", już po przeczytaniu kilku pierwszych stron scenariusza wiedział, że to jest to. Powrót na wielki ekran po kilkuletniej przerwie był mu bardzo potrzebny, żeby - jak twierdził - przestać liczyć się z każdym groszem.
Sukces "Kilera" sprawił, że o Januszu Rewińskim znów zrobiło się głośno.
"Jerzy Gruza wziął mnie do »Tygrysów Europy«, później były programy »Ale plama« i »Szkoda gadać«, które robiłem z Krzysztofem Piaseckim, a potem... już nikt mnie nie chciał, więc wyjechałem na wieś" - wyznał kilka miesięcy przed śmiercią.
"Ale jestem tu na emeryturze, nie na wygnaniu" - dodał.
W Nowodworze koło Mińska Mazowieckiego emerytowany aktor odnalazł to, czego zawsze najbardziej mu brakowało - święty spokój.
"Z upływem czasu czuję coraz mniejszą potrzebę kontaktu z ludźmi. I znajomymi i z nieznajomymi. Nie szukam nowych znajomości, jestem samotnikiem, dobrze się czuję sam" - powiedział w cytowanym już wywiadzie.
Choć nie mówił o tym, bo prywatności całe życie pilnie strzegł przed mediami, do końca miał znakomitą relację z ukochaną Iwoną. Nie mieszkali razem, ale cały czas tworzyli rodzinę.
Janusz Rewiński, pytany o receptę na szczęśliwy związek, zarzekał się, że nie zna żadnej recepty, a "żona" po prostu... trafiła mu się jak ślepej kurze ziarno.
"Jestem chimeryczny, nieprzyjemny, trudny i okropny. Nie tylko jako aktor, nie tylko w pracy" - twierdził.
Synowie - obaj mają swoje kariery: Jonasz jest dziennikarzem i prezenterem TVP World, a Aleksander śpiewakiem operowym - rzadko zaglądali do mieszkającego na 12-hektarowym ranczu ojca.
"Nie widzą mnie miesiącami. Im to nie jest potrzebne, ja im nie jestem potrzebny" - żalił się Janusz.
"Na szczęście nie potrzebuję kontaktu z rodziną. Mam co robić, jestem zajęty cały dzień, koszę łąki, suszę siano, wycinam gałęzie. Najszczęśliwszy jestem, jak telefon nie dzwoni" - wyznał.
Kilka lat temu aktor zaczął chorować. Wychudł, zmizerniał, trafił do szpitala, ale nie przejął się tym.
"Dowiedziałem się, że ma cukrzycę. Nie chciał się leczyć" - powiedział Krzysztof Piasecki, gdy dotarła do niego wiadomość o śmierci przyjaciela.
"1 czerwca Tata stoczył walkę ze swoim stanem zdrowia. Niestety tym razem nie dał rady" - napisali Jonasz i Aleksander, informując o odejściu ojca.
Janusz Rewiński miał 74 lata.
Wypowiedzi aktora cytowane w teście pochodzą z wywiadów Janusza Rewińskiego dla TV Republika i kanału "Szykowne Rozmowy" oraz z książki Janusza Rewińskiego "Z kabaretu do sejmu... i z powrotem".