Mija rok od śmierci Stanisława Mikulskiego
Dokładnie rok temu – 27 listopada 2014 – dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci jednego z najpopularniejszych polskich aktorów wszech czasów. Stanisław Mikulski, czyli niezapomniany Hans Kloss z kultowej „Stawki większej niż życie”, odszedł we śnie tydzień po tym, jak trafił do szpitala z poważną infekcją. Miał 85 lat...
W ostatniej drodze Stanisławowi Mikulskiemu towarzyszyli najbliżsi oraz tłumy fanów i wiernych widzów. Urna z prochami aktora spoczęła 5 grudnia 2014 roku w mogile na warszawskich Powązkach Wojskowych. Odtwórcę roli Hansa Klosa ze "Stawki większej niż życie" i pana Tomasza z "Samochodzika i templariuszy" wzruszającymi przemowami pożegnali przyjaciele i rodzina.
- Tam na Polach Elizejskich pewnie otworzysz sobie niebieski telewizor i będziesz oglądał swoje niedocenione role. Ale jestem przekonany, że od czasu do czasu wrzucisz też Klossa - powiedział Ignacy Gogolewski, który przemawiał w imieniu Związku Artystów Scen Polskich.
- Życie, które obdarowało nas takim człowiekiem jak ty, jest piękne. A świat, w którym było nam dane spotkać właśnie ciebie... taki świat jest po prostu wspaniały - mówiła wnuczka aktora Olga.
Stanisław Mikulski urodził się 1 maja 1929 roku. Miał niespełna 21 lat, gdy po raz pierwszy stanął przed kamerą, a 23 lata, kiedy zadebiutował na scenie. Nie lubił wracać pamięcią do młodości, rzadko opowiadał o sobie... Namówiony na spisanie wspomnień, zatytułował je przekornie "Niechętnie o sobie". Nade wszystko cenił sobie spokój.
Kariera Stanisława Mikulskiego, którego kolejne pokolenia kochają za role, jakie stworzył na małym i wielkim ekranie, to dowód na to, że można być niezwykle popularnym bez brylowania na bankietach, pozowania do zdjęć na tzw. ściankach, dostarczania prasie tematów do plotek. Stanisław Mikulski nie lubił blasku fleszy. Bardzo cierpiał, kiedy po sukcesie "Stawki..." rozpoznawali go na ulicy dosłownie wszyscy!
- Bywały takie momenty w moim życiu, że pragnąłem za wszelką cenę zapomnieć o Hansie Klossie. Kończyło się jednak tym, czym zawsze kończy się walka z wiatrakami - świat mi na to nie pozwalał. Nawet w dalekiej Mongolii byłem rozpoznawany na ulicy, a co dopiero podczas spacerów po Warszawie - napisał w swej autobiografii.
Od zgiełku miasta uciekał zawsze na Mazury, gdzie wybudował dom, który nazywał swoją oazą szczęścia i leniuchowania. Majsterkował, łowił ryby, gotował.
Za swoje role dostał m.in. Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki I stopnia, kilka "Srebrnych Masek" i "Złotych Masek", a nawet Order "Przyjaźni Narodów" przyznany przez Prezydium Rady Najwyższej ZSRR. Nagrody i wyróżnienia nie były jednak dla niego najważniejsze.
- Sympatia widzów jest nagrodą, jakiej nie zastąpią żadne ordery i statuetki - mówił.
W dniu pogrzebu Stanisława Mikulskiego Sejm Rzeczpospolitej Polskiej uczcił jego pamięć minutą ciszy.