Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10715
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Miał zadatki na wielką gwiazdę... Były teść zniszczył mu karierę?

Mirosław Konarowski, czyli niezapomniany Jerzy Korn z "Domu", był w młodości uważany za jednego z najlepiej zapowiadających się absolwentów warszawskiej szkoły teatralnej. Nigdy jednak nie zdobył sławy, jaką mu wróżono... Podobno karierę zniszczył mu wpływowy teść!

Kiedy w 1976 roku na ekrany kin wszedł film "Con Amore" z Mirosławem Konarowskim - wówczas wciąż jeszcze studentem stołecznej PWST - w roli młodego pianisty, tysiące nastolatek oszalało na punkcie przystojnego aktora.

To fakt, że 40 lat temu kochały się w nim niemal wszystkie Polki... Wróżono mu wielką karierę, przepowiadano, że odniesie ogromny sukces jako aktor. Jemu jednak nigdy na tym nie zależało.

- Najważniejsze w życiu to kochać. Reszta nie ma żadnego znaczenia - mówił wtedy.

Nikt nie wiedział, że 24-letni wówczas Mirosław Konarowski bardzo cierpiał z powodu rozstania z Barbarą Bursztynowicz, w której był do szaleństwa zakochany, a która zostawiła go dla ich wspólnego kolegi ze studiów. 

Reklama


Kiedy na planie "Con Amore" poznał Joannę Szczepkowską, był spragniony miłości, więc nie bronił się przed uczuciem, jakie zrodziło się między nimi.

Szybko zostali małżeństwem, a niedługo potem na świat przyszły ich dwie córki - Maria i Hanna.

Świetnie zapowiadającą się karierę filmową Mirosława Konarowskiego przerwał stan wojenny.

Razem z Joanną Szczepkowską przystąpił do bojkotu radia i telewizji, na kilka lat znikł z ekranu i poświęcił się pracy w teatrze i w warszawskiej PWST, gdzie był wykładowcą.

Dla córek zawsze był autorytetem.

Maria Konarowska wspomina, że spędzał z nią i jej siostrą Hanną mnóstwo czasu, cierpliwie uczył je jeździć na rowerze, a wakacje, na które je zabierał, były najpiękniejszymi w jej życiu.

Niestety, małżeństwo Mirosława i Joanny Szczepkowskiej nie było udane. To on podjął decyzję o rozstaniu i wyprowadzce z domu.

Wyjechał do Poznania, a cała Warszawa plotkowała, że zmusił go do tego teść, Andrzej Szczepkowski, były prezes ZASP-u (niezapomniany Henryk Kamiński z "Wojny domowej"), który został akurat senatorem i rzekomo wykorzystał swoje znajomości, by zablokować karierę byłego zięcia w Warszawie.

Mirosław Konarowski nigdy nie potwierdził tych plotek.

Przez kilka lat występował na poznańskich scenach, od czasu do czasu dostawał propozycje udziału w serialach i filmach, ale role, które w nich grał, nie były rolami na miarę jego talentu.

Mirosław Konarowski nigdy nie stracił kontaktu z córkami, a one zawsze darzyły go ogromnym szacunkiem.

Jemu pierwszemu powiedziały, że chcą zostać aktorkami, jego prosiły o rady i w nim, choć nie był zadowolony, że postanowiły iść w ślady jego i ich mamy, miały wielkie oparcie, gdy stawiały swe pierwsze kroki przed kamerą i na scenie.

Po powrocie z Poznania do Warszawy Mirosław Konarowski związał się z Teatrem Narodowym, zagrał w "Pierwszej miłości", "Na dobre i na złe", "Plebanii", ale tak naprawdę tylko na scenie czuł się i wciąż czuje najlepiej.

Pytany, z czego jest najbardziej dumny, bez wahania mówi, że dumą zawsze napawało go i wciąż napawa bycie... ojcem.


swiatseriali.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy