Marek Perepeczko przewidział własną śmierć!
Marcin Perepeczko był jednym z najbardziej lubianych aktorów w Polsce. Minęło już 15 lat od jego śmierci, a widzowie nadal wspominają go z ogromną sympatią. 10 dni przed śmiercią udzielił wywiadu, w którym mówił o swojej śmierci.
Chociaż aktor miał na swoim koncie wiele ciekawych ról, to w pamięci większości Polaków na zawsze pozostanie Janosikiem. 40 lat temu nie było w naszym kraju kobiety, która nie kochałaby się w wysokim, przystojnym i świetnie zbudowanym rozbójniku. Do Janosika i - to oczywiste - grającego go Marka Perepeczko wzdychały skrycie wszystkie Polki.
Wielką miłością jego życia była Agnieszka Fitkau-Perepeczko. Poznali się na studiach i spędzili razem prawie 30 lat. Na długo przed śmiercią Marka Perepeczko Agnieszka wyprowadziła się z ich wspólnego mieszkania i zamieszkała w Australii, to nigdy nie przestali się przyjaźnić i kochać. Dzwonili do siebie codziennie.
Sami często zastanawiali się, jak udało im się przetrwać razem tyle lat - mimo rozstań, zawirowań, życiowych zakrętów, na jakich wiele razy się znaleźli. "Nasza miłość wiele razy wystawiana była na próbę, ale przetrwała wszystko. Choć ostatnie lata spędziliśmy osobno, Marek zawsze był przy mnie. Rozmawialiśmy codziennie, zwierzałam mu się, prosiłam o rady... Był mężczyzną mojego życia, moją największą miłością" - mówiła aktorka.
Kiedy się poznali, ona była najpiękniejszą studentką w szkole teatralnej. On - wysokim, silnym, wysportowanym chłopcem, w którym podkochiwały się wszystkie koleżanki z roku. Pod koniec życia aktorowi daleko było do wysportowanego Janosika. Aktor lata rozłąki z żoną urozmaicał sobie jedzeniem. Gdy Fitkau-Perepeczko wróciła z Australii aktor miał ponad 40 kg nadwagi. Żona wielokrotnie, wręcz nieustannie, usiłowała odchudzić ukochanego.
"Za każdym razem, kiedy mówiłam mu, by dbał o swoje zdrowie, myślał sobie pewnie, że mu brzęczę nad uchem. Jak wszyscy mężczyźni, sądził, że najlepiej wie, co dla niego jest dobre. Pod tym względem nie chciał mnie słuchać. Robił mnie i sobie na przekór. Kiedyś Janusz Głowacki powiedział, że Marek obraził się sam na siebie, i coś w tym jest. Pewnie to sprawa charakteru. Przecież mógł się odchudzić, chodzić do klubu sportowego, tym bardziej że był sportowcem i miał w jednym palcu wszystkie dyscypliny. Ale nie chciał. Prawda jest taka, że Marek kochał jeść. Lecz, wbrew temu, co się teraz mówi, nie nadużywał alkoholu. Nigdy nie widziałam go pijanego. Wiem jedno: takiego mężczyzny jak Marek nigdy już nie spotkam, bo taki nie istnieje. On sam powiedział kiedyś: ‘Przypomnij sobie, z jakim pięknym mężczyzną się zadawałaś’. Teraz zostały mi tylko te wspomnienia - mówiła w jednym z wywiadów Agnieszka Fitkau-Perepeczko.
Aktor długo nie dostrzegał swojego problemu z wagą. Ciągle myślał, że jest wysportowany jak przed laty. Diety i ćwiczenia odkładał na później. "Ta nadwaga mnie kiedyś zabije" - powiedział w rozmowie z "Faktem" na 10 dni przed śmiercią. "To wielkie szczęście, że nikt nie będzie po mnie płakał"- dodał. Zmarł na zawał w nocy z 16 na 17 listopada 2005 r. w Częstochowie. Miał 63 lata.