Małgorzata Lorentowicz przeszła przez piekło, opiekując się chorym psychicznie mężem!
Małgorzata Lorentowicz, czyli niezapomniana profesorowa Suchecka z pierwszej polskiej telenoweli "W labiryncie", przez 20 lat była żoną Tadeusza Janczara, ale - choć kochała go ponad wszystko - przeżyła u jego boku gehennę. Nie mogła ani na chwilę spuścić męża z oka, bo cierpiał na cyklofrenię, która doprowadziła go niemal do obłędu...
Chorobę afektywną dwubiegunową zdiagnozowano u Tadeusza Janczara na początku lat 60. ubiegłego wieku. Aktor, który przejmująco zagrał doktora Sergiusza Kazanowicza w kultowym "Domu", był już wtedy mężem Małgorzaty Lorentowicz. To właśnie ona jako pierwsza zauważyła, że dzieje się z nim coś złego...
- Pewnego dnia obudził się i powiedział, że jest już kimś innym. Stał się zastraszonym zwierzątkiem, które bało się dzwonka do drzwi - wyznała w wywiadzie.
Małgorzata Lorentowicz bardzo cierpiała, patrząc, jak mężczyzna, który był miłością jej życia, walczy ze swoimi demonami. Tadeusz Janczar aż cztery razy próbował popełnić samobójstwo! Choroba utrudniała mu życie - cierpiał na bezsenność, bał się własnego cienia, zamknął się w sobie.
***Zobacz także***
Witold Sadowy, który przyjaźnił się z Małgorzatą i Tadeuszem, wspominał, że Janczar z dnia na dzień stracił radość życia i pogodę ducha, stał się zamyślony, smutny i niedostępny. Zdarzało się, że milczał przez kilka dni zamknięty w swoim pokoju. Bardzo tęsknił za sceną, ale... bał się grać. Dobijało go to, że - jak twierdził - wegetuje. W dodatku wykryto u niego nowotwór. Żona była przy nim bez przerwy i, choć przeżywała gehennę, nie opuściła go aż do śmierci. Zrezygnowała z etatu w teatrze, by przez cały czas mieć ukochanego na oku.
Małgorzata Lorentowicz miała podobno za złe swojemu pasierbowi, że nie odwiedza ojca. Krzysztofa Janczara, czyli Pawła Jankowskiego z "Wojny domowej", starała się traktować jak syna, ale on przez całe dzieciństwo i młodość miał do niej pretensje, że... pozbawiła go taty. Tadeusza Janczara Krzysztof obwiniał z kolei o to, że skrzywdził jego mamę, Elżbietę Habich, zostawiając ją dla "Dudy" (tak nazywali Małgorzatę Lorentowicz przyjaciele). Faktem jest, że w 1950 roku, kiedy Krzysztof pojawił się na świecie, jego ojciec był u szczytu kariery i nie chciał z niej rezygnować. Wolał zrezygnować z rodziny...
- Dorastałem bez ojca, ale miałem z nim dobry, choć niezbyt częsty kontakt. Zapamiętałem go z dzieciństwa jako pięknego, miłego, pachnącego pana - opowiadał Krzysztof Janczar na łamach "Gazety Wyborczej".
Kiedy Tadeusz zachorował, Krzysztof oddalił się od niego, przestał go odwiedzać. Nie mógł po prostu znieść widoku cierpiącego ojca.
- To, że nie umiałem sobie poradzić z ciężarem jego choroby, zaważyło na naszych kontaktach - wyznał po latach.
Małgorzata Lorentowicz nigdy nie wybaczyła Krzysztofowi, że nie było go przy ojcu, gdy ten najbardziej potrzebował jego wsparcia i miłości. Aktorka bardzo też ubolewała nad tym, że jedyny syn jej męża nie pojawił się na pogrzebie taty, a jedynie przysłał kwiaty. Krzysztof Janczar twierdzi zaś, że towarzyszył ojcu w jego ostatniej drodze.
Po śmierci Tadeusza Janczara (zmarł na raka jelita grubego 31 października 1997 roku) Małgorzata Lorentowicz podupadła na zdrowiu. Nie wróciła na scenę, a przed kamerą stanęła jeszcze tylko raz - w 2001 roku zagrała niewielką rolę w jednym z odcinków "Przeprowadzek". Nigdy nie otrząsnęła się z rozpaczy po stracie ukochanego mężczyzny. Choć przeszła przez piekło, opiekując się chorym mężem, bardzo jej go brakowało. Odeszła 8 maja 2005 roku.