Lucyna Winnicka: Zapomniana gwiazda PRL-u
Była gwiazdą kina, muzą swojego męża, Jerzego Kawalerowicza, a po zakończeniu kariery aktorskiej w latach 70. - znaną dziennikarką poczytnych pism. Po latach o niej zapomniano, nikt nawet nie odwiedza jej grobu...
Kariera Lucyny Winnickiej rozpoczęła się za sprawą filmu "Pod gwiazdą frygijską" (1954) Jerzego Kawalerowicza. Była to kontynuacja również wyreżyserowanej przez niego "Celulozy". W poszukiwaniach odpowiedniej aktorki pomagał mu Czesław Petelski, który pomyślał o tym, by "rozejrzeć się" wśród studentek PWST w Warszawie. Dla Winnickiej były to już drugie studia, ponieważ w 1950 roku ukończyła wydział prawa na Uniwersytecie Warszawskim.
- Kawalerowicza poznałam w 1953 roku. Zostałam wraz z dwiema koleżankami zaproszona na zdjęcia próbne do roli Madzi. Zwróciłam na Jerzego uwagę, miał w sobie siłę, (...) z daleka można było wyczuć dużą indywidualność - wspominała po latach aktorka.
Co ciekawe, ten na początku kręcił nosem, mówiąc, że Winnicka na zdjęciach wygląda jak... "rozdeptany mops". Później oboje z tego żartowali, bo sprawy szybko przybrały inny obrót...
Żonaty Kawalerowicz zakochał się w 6 lat młodszej 26-letniej Winnickiej. Początkowo dzielił czas między rodzinę w Łodzi i młodą aktorkę, która pracowała w teatrze w Szczecinie. Podczas jednej z podróży pociągiem był świadkiem sceny, która zainspirowała go do napisania scenariusza filmu "Pociąg". Główną żeńską rolę w tej produkcji zagrał nie kto inny jak Lucyna Winnicka, a partnerowali jej Zbigniew Cybulski i Leon Niemczyk. Niedługo po premierze Winnicka i Kawalerowicz pobrali się.
"Ona śmiała się jak anioł. On był sceptykiem i patrzył okiem mędrca. Ale mędrca zakochanego w aniele, a anioł był zakochany w mędrcu" - opowiadała przyjaciółka rodziny Małgorzata Leczycka.
"Byłam pierwszą żoną angażowaną w Polsce przez męża reżysera, co trochę napsuło ludziom krwi" - wspominała po latach Winnicka.
Zagrała w większości filmów Kawalerowicza. Jej rolę w "Matce Joannie od Aniołów" doceniła Francuska Akademia Filmowa, przyznając jej Kryształową Gwiazdę dla najlepszej aktorki zagranicznej, a film dostał m.in. Srebrną Palmę - nagrodę specjalną jury na festiwalu w Cannes.
Jego scenariusz powstał na motywach znanego opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza. Akcja utworu literackiego i filmu toczy się w XVIII wieku na Smoleńszczyźnie, w położonym na odludziu klasztorze. Miejscowe zakonnice wraz z ich przeoryszą Joanną opętał diabeł. Z pomocą przybywa młody egzorcysta - ksiądz Suryn...
Film wywołał protest polskiego episkopatu i Watykanu, a w Cannes dyplomatyczno-polityczny skandal i ponoć z tego powodu nie dostał Złotej Palmy, tylko Grand Prix.
Wydawało się, że pary, która odnosiła zawodowe sukcesy i doczekała się dwójki dzieci, nic nie rozdzieli. Jednak romans Kawalerowicza z włoską aktorką Lisą Gastoni doprowadził do rozwodu.
Choć Kawalerowiczowie rozstali się, pozostali przyjaciółmi. On ożenił się po raz trzeci, ona już nigdy nie wyszła za mąż, a w 1977 roku porzuciła kino. Zrezygnowała ze sławy i wielkich pieniędzy, jakie można było zarobić w zagranicznych produkcjach.
W drugiej połowie lat 70. zakończyła karierę aktorską, nagrywając ostatni film w 1977 roku - krótkometrażowy "Deja vu czyli skąd my to znamy" w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego.
- Szłam po niewłaściwych torach. Przyglądałam się wzajemnemu podgryzaniu i oskarżaniu o kradzież ról, nie umiałam walczyć o swoje, zamykałam się w skorupie - wyjaśniała tę decyzję po latach na łamach "Polityki".
Po zerwaniu z aktorstwem zajęła się dziennikarstwem: publikowała w "Przekroju", "Literaturze" i "Kurierze", jeździła po świecie, pisała książki.
Nigdy nie żałowała rozstania z aktorstwem.
Aktorka i dziennikarka zmarła w 2013 roku, w wieku 85 lat. W jej pogrzebie wzięło udział zaledwie kilkanaście osób, m.in. Irena Karel i Edward Hulewicz. Spoczęła w starym grobowcu rodzinnym.
Po latach mało kto pamiętał o gwieździe PRL-u. Jej grób na Starych Powązkach w Warszawie latami stał zaniedbany...